Puree, kurczak i nieodbywający się rozwód

newskey24.com 3 tygodni temu

**Puree, kurczak i rozwód, który się nie zdarzył**

Warszawa. Jesienny wieczór. Wilgotny wiatr, zmęczone oczy i jeszcze bardziej zmęczone serce. Jagoda wróciła do domu po dziesięciu godzinach w supermarkecie. W głowie kręciła się tylko jedna myśl:

— Żeby choć Tomek usmażył trochę ziemniaków…

Mieszkanie powitało ją zapachem czegoś smacznego. Jagoda zdjęła kurtkę, zrzuciła buty, weszła do kuchni – na stole stały talerze z wędrującym purée i pieczonym kurczakiem. Obok – łyżki, sól, chleb, czajnik. Tomek cicho skinął na krzesło:

— Siadaj.

— Ojej, coś się świętuje? – Jagoda wymusiła uśmiech. – To coś nowego?

— Zwykłe danie – wzruszył ramionami. – Ale musimy porozmawiać.

Jedli w ciszy. Kurczak – delikatny, purée – idealnie doprawione. Jagoda zagotowała wodę, zaparzyła lipową herbatę. Usiadła naprzeciw męża.

— No to mów. Widzę, iż coś cię gryzie.

Tomek długo patrzył przez okno. Wreszcie spojrzał na żonę.

— Dziadkowie obchodzą złote gody w sobotę. Zaprosili nas.

— A, to ci, co dali nam te pięć tysięcy złotych na ślub? No i jak tam pojedziemy? Przecież mieliśmy się rozwieść.

— No to pojedźmy. Tak sobie. Starszym ludziom będzie miło. Oficjalnie wciąż jesteśmy małżeństwem.

Jagoda spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie miała siły. Ani na kłótnie, ani na zgody.

— Dobrze, jedźmy. Może ostatni raz razem w odwiedziny.

Jechali samochodem ojca Tomka. On z tatą – z przodu. Jagoda – z jego matką z tyłu. Cisza.

— Pokłóciliście się? – szepnęła teściowa.

— Nie – odparła Jagoda z wymuszonym uśmiechem.

— Patrz, jakie obrączki kupiliśmy im na rocznicę. Złote, piękne.

— Piękne – skinęła głową.

— Żyjcie w zgodzie. Za pięćdziesiąt lat dzieci wam takie same podarują.

Jagoda spuściła wzrok. Pięćdziesiąt lat? To cała wieczność…

Na przyjęciu było radośnie: młodzi, dorośli, starzy. Stół uginał się od jedzenia, śmiech, toasty. Ale Jagoda trzymała się z dala od męża. Kobiety z rodziny Tomka od razu wciągnęły ją w przygotowanie zabawy. Miały po trzydzieści kilka, tak jak ona. Sprzeczały się, żartowały z mężów, ale… widać było, iż ich kochają.

Jagoda zadawała sobie pytania:

— A ja go kocham? A on – mnie?

Może kiedyś kochała. Ale teraz… Dom – nieprzytulny. Pieniędzy – ciągle brak. Nowej kurtki nie może kupić od trzech lat. Dzieci? choćby o nich nie wspomina. Pracy nie może znaleźć. A przecież kiedyś był jej marzeniem…

Impreza skończyła się późno. Goście rozjechali się. Babcia Hania podeszła do nich:

— Zostańcie u nas. Przenocujecie. I pomożecie trochę posprzątać.

Jagoda i Tomek w milczeniu zaczęli zbierać ze stołów. Pracowali zgodnie, bez słów. Po dwóch godzinach w domu znów było czysto.

Babcia postawiła herbatę.

— No, Wiesiu, i przetrwaliśmy razem pięćdziesiąt lat – uśmiechnęła się do dziadka.

— A ile razy o mało się nie rozstaliśmy – burknął. – Do urzędu szliśmy.

— Ale wróciliśmy.

— Byłem wtedy bez pracy, grosza przy duszy – przypomniał sobie dziadek.

— A zapomniałeś, jak na mnie wszyscy patrzyli? Wiesz, księżniczką mnie nazywali. A ty świeciłeś jak żarówka.

— No tak… Księżniczka – prychnął, ale w jego oczach było ciepło.

Jagoda patrzyła na nich – i coś ścisnęło ją w środku. Kłócili się, przerywali sobie, ale… kochali. Naprawdę.

— Byliśmy tacy sami – pomyślała. – Młodzi, zapalczywi, obrażeni. Pewni, iż mamy rację. A teraz oni śmieją się z tego, przez co o mało się nie rozstali.

Babcia Hania wyjęła z kieszeni kopertę:

— Macie, kupcie sobie coś. Na jesień. I nie protestujcie. Z dziadkiem nie zbiedniejemy.

Jagoda chciała odmówić, ale Tomek wziął.

— Dziękujemy, babciu.

— Dobrze, idźcie odpocząć. Pokój gotowy.

Pokój był znajomy – tu Tomek spędził dzieciństwo. Tylko teraz w łóżku było dwoje. Położyli się. Milczeli.

— Jagoda… – szepnął.

Przytuliła się do niego. Ciepłe, znajome ramię. Nie bogactwo. Nie futro. Po prostu – on.

Tomek zasnął. A Jagoda wpatrywała się w sufit.

— Dobrze, iż się nie rozstaliśmy. Jutro kupię płaszcz. A potem, może… dziecko. A za czterdzieści dziewięć lat… złote obrączki. Takie same.

Uśmiechnęła się. Pierwszy raz od dawna. I zasnęła. Spokojnie. Obok niego.

**Lekcja:** Miłość to nie brak burz, ale umiejętność przetrwania ich razem. Czasem wystarczy jeden wieczór, by znów zobaczyć to, co się zgubiło po drodze.

Idź do oryginalnego materiału