Pure, kurczak i zdrada, która nie miała miejsca

newsempire24.com 6 godzin temu

Warszawa. Jesienny wieczór. Wilgotny wiatr, zmęczone oczy i jeszcze bardziej zmęczone serce. Kinga wróciła do domu po dziesięciu godzinach spędzonych w supermarkecie. W głowie kręciła się tylko jedna myśl:

— Żeby choć Tomek usmażył trochę ziemniaków…

Mieszkanie powitało ją zapachem czegoś smacznego. Kinga zdjęła kurtkę, zrzuciła buty, weszła do kuchni — na stole stały talerze z parującym purée i pieczonym kurczakiem. Obok leżały łyżki, sól, chleb, czajnik. Tomek w milczeniu skinął na krzesło:

— Siadaj.

— Ojej, czy dziś jakaś uroczystość? — Kinga wymusiła uśmiech. — Coś nowego?

— Zwykłe danie — wzruszył ramionami. — Ale muszę z tobą porozmawiać.

Jedli w ciszy. Kurczak był delikatny, purée — w sam raz słone. Kinga zagotowała wodę, zaparzyła lipową herbatę. Usiadła naprzeciw męża.

— No, mów. Widzę, iż coś cię gryzie.

Tomasz długo patrzył przez okno. W końcu spojrzał na żonę.

— W sobotę dziadkowie obchodzą złote gody. Zaprosili nas.

— A, ci, co dali nam pięć tysięcy złotych na ślub? No to jak pojedziemy? W końcu mieliśmy się rozwieść.

— No to pojedźmy. Tak po prostu. Starzy ludzie, ucieszą się. Wciąż jesteśmy małżeństwem.

Kinga spojrzała na niego z wątpliwością. Nie miała siły. Ani na kłótnię, ani na zgodę.

— Dobrze, jedźmy. Może ostatni raz razem odwiedzimy rodzinę.

Jechali samochodem ojca Tomasza. On z tatą — z przodu. Kinga z jego matką na tylnym siedzeniu. Cisza.

— Pokłóciliście się? — wyszeptała teściowa.

— Nie — odparła Kinga z wymuszonym uśmiechem.

— Patrz, jakie pierścionki im kupiliśmy na rocznicę. Złote, piękne.

— Piękne — skinęła głową.

— Żyjcie w zgodzie. Za pięćdziesiąt lat wasze dzieci też wam takie podarują.

Kinga spuściła wzrok. Pięćdziesiąt lat? To cała wieczność…

Na jubileuszu było wesoło: młodzi, dorośli, starzy. Stół uginał się od jedzenia, śmiech, toasty. Ale Kinga trzymała się z dala od męża. Kobiety z rodziny Tomasza od razu wciągnęły ją w przygotowania do programu artystycznego. Miały kilka ponad trzydzieści lat, tak jak ona. Sprzeczały się, przekomarzały z mężami, ale… widać było, iż ich kochają.

Kinga łapała się na pytaniach:

— A ja go kocham? A on — mnie?

Może kiedyś kochała. Ale teraz… Dom — nieprzytulny. Pieniędzy — wiecznie brak. Nowej kurtki nie może sobie kupić od trzech lat. Dzieci? On choćby o nich nie wspomina. Pracy nie może znaleźć. A przecież był kiedyś jej marzeniem…

Impreza skończyła się późno. Gości porozwożono do domów. Babcia Hanka podeszła do młodych:

— Zostańcie u nas. Przenocujecie. I pomożecie trochę posprzątać.

Kinga i Tomek w milczeniu zaczęli zbierać ze stołów. Pracowali zgodnie, bez słów. Po dwóch godzinach w domu znów było czysto.

Babcia postawiła herbatę.

— No, Kaziu, pięćdziesiąt lat razem przeżyliśmy — uśmiechnęła się do dziadka.

— A ile razy o mało nie rozwiedliśmy się — burknął. — Pod drzwi urzędu szliśmy.

— Ale wróciliśmy.

— Wtedy bez pracy byłem, grosza nie miałem — przypomniał sobie dziadek.

— A zapomniałeś, jak się za mną oglądali? Księżniczką mnie nazywali. A ty świeciłeś jak lampa.

— No tak… Księżniczka — prychnął, ale w jego oczach było ciepło.

Kinga patrzyła na nich — i coś się w niej ściskało. Sprzeczali się, przerywali sobie, ale… kochali się. Naprawdę.

— Byliśmy tacy sami — pomyślała. — Młodzi, gwałtowni, obrażeni. Pewni, iż mamy rację. A teraz oni śmieją się z tego, przez co prawie się rozstali.

Babcia Hanka wyjęła z kieszeni kopertę:

— Macie, kupcie sobie coś. Na jesień. I się nie sprzeczajcie. Z dziadkiem nie zbiedniejemy.

Kinga chciała odmówić, ale Tomek wziął.

— Dziękujemy, babciu.

— No to idźcie odpocząć. Pokój gotowy.

Pokój był znajomy — tu Tomek spędził dzieciństwo. Tylko teraz w łóżku było dwoje. Położyli się. Milczeli.

— Kinga… — szepnął.

Przytuliła się do niego. Ciepłe, znajome ramię. Nie bogactwo. Nie futro. Po prostu — on.

Tomek zasnął. A Kinga patrzyła w sufit.

— Dobrze, iż się nie rozwiedliśmy. Jutro kupię sobie płaszcz. A potem, może… I dziecko. A za czterdzieści dziewięć lat… złote pierścionki. Takie same.

Uśmiechnęła się. Pierwszy raz od dawna. I zasnęła. Spokojnie. Przy nim.

Idź do oryginalnego materiału