Przyjaciółki mojej córki wpadały do nas na obiad i zjadały wszystko, co gotowałam na cały tydzień. Postanowiłam pokazać jej, kim naprawdę są jej przyjaciółki.

polregion.pl 2 dni temu

Gotowałam jedzenie na kilka dni. Wieczorem przychodzę, a nic nie ma w domu. Do córki przychodziły przyjaciółki… Dziesięć dni później historia się powtórzyła. Znowu przyszły do nas przyjaciółki córki i znowu w lodówce nic prawie nie było. Zaprosiłam córkę na poważną rozmowę. Powiedziałam jej, iż do wypłaty będziemy jeść tylko płatki zbożowe, ponieważ nie możemy wyżywić takiej liczby osób. Nie za bardzo się śmiała. Powiedziała, iż zje obiad u przyjaciółek. Na jutro ugotowałam tylko owsiankę. Mój mąż i ja jedliśmy w drodze z pracy. Córka wróciła, wyraźnie w złym humorze i od razu przyszła do kuchni.

Spojrzała, iż je tę owsiankę tak, aż uszy się jej trzęsą. Następnego dnia ugotowałam makaron. Wieczorem córka znowu przyszła do kuchni. Po cichu zjadła makaron, obficie doprawiony sosem. Milczy, ale jest jakaś ponura i zamyślona. Nie pytałam, bo uznałam, iż jak będzie chciała, to powie. Przed pójściem spać podeszłam do córki, życząc jej przyjemnych snów. Gdy miałam wyjść, córka poprosiła o rozmowę. Usiadłam na jej łóżku. Córka zaczęła opowiadać, jak przebiegały jej wizyty u przyjaciółek.

– Mamo, zrozumiałam wszystko. Wczoraj po zajęciach poszłyśmy do niej z Kaśką. Weszłyśmy, umyłyśmy ręce, już chciałam iść do kuchni, ale potem jej babcia mówi „Masz jabłko, usiądź w salonie, Kasia tu zje i potem do Ciebie przyjdzie”. Siedziałam tam z pustym żołądkiem. Kiedy przyszła Kasia, zaczęła opowiadać, iż obiad babci był niesamowicie pyszny, pożegnałam się i wróciłem do domu. Dziś postanowiłam odwiedzić Lenkę. Tam w ogóle kazano mi czekać na zewnątrz, aż zjedzą, a potem mnie zawołają. Nie czekałam, przyszłam tutaj na makaron. Czy takie powinny być przyjaciółki? Przepraszam, mamo, zrozumiałam…

Teraz jest pierwszy tydzień, w którym lodówka jest pełna jedzenia, bo przyjaciółki córki już nie przychodzą.

Idź do oryginalnego materiału