Przez to choćby się żenić nie chcę. Nie ufam kobietom! A ty nie waż przez głupotę rozwalić rodziny, słyszysz?

twojacena.pl 14 godzin temu

Przez to choćby się żenić nie chcę. Nie ufam kobietom! A ty nie waż głupio rozwalać rodziny, słyszysz?

Skończyłem właśnie jajecznicę i dopijałem kawę, gdy żona, zaczerwieniona, z zakłopotaniem i jakimś dziwnym zawstydzeniem zapytała:

Masz inną kobietę?

Skąd ci to

Nie schodź do kłamstw, Sławku. Chcę po prostu usłyszeć prawdę z twoich ust.

Teraz i ja pokryłem się plamami zdarza mi się to niezwykle rzadko, właśnie w takich momentach: kiedy nie możesz powiedzieć prawdy, ale nie chcesz też kłamać.

Nie musisz nic mówić. Już zrozumiałam.

Jak oparzony wyskoczyłem na ulicę. Cały dzień w pracy byłem nerwowy i wściekły na siebie: sytuacja wybiła mnie z rytmu i zmusiła do podjęcia jakiejś decyzji, na którą nie byłem gotowy. Kłamać żonie nie mogłem znaczyła dla mnie zbyt wiele.

Tak, miałem inną kobietę. Młodą, piękną, olśniewającą uśmiechniecie się zwarjowałem, pozostał tylko testosteron, który wylewał się ze mnie przez usta, nos, uszy i inne otwory, co?

A jednak nie zgadliście! Nie młodszą i nie piękniejszą od żony. Koleżankę z klasy. Pierwszą, niespełnioną miłość. Niezamknięty gestalt, można powiedzieć. Spotkaliśmy się przypadkiem po latach.

Sławek, to ty? Nie do poznania. Wyglądasz jak jakiś londyński dandys.

Zamarłem. Przede mną, z ironicznym uśmiechem, stała Krystyna.

Przez chwilę stałem jak głupi, czując się okropnie niezręcznie. Objęła mnie wzrokiem od stóp do głów, moja dawna dręczycielka (w szkole wymyślała mi różne przezwiska, które wszyscy podchwytywali. Sławek jedno z nich).

Chodźmy gdzieś na kawę, pogadamy, będzie mini-zjazd klasowy. Zaraz wyjdzie jeszcze jedna znajoma z zakupów.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo ze sklepu (tam się właśnie spotkaliśmy) wyszła ona Śnieżka. Jasnowłosa, delikatna, subtelna. Zobaczywszy mnie, uśmiechnęła się.

Sławomir Sławiński, to ty? zapytała melodyjnym, boleśnie znajomym głosem ile to lat?

Uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi, jakby mi kluska w gardle stanęła od zaskoczenia.

Oczywiście, zaprosiłem je do kawiarni, świetnie się bawiliśmy, a następnego dnia, nie mogąc opanować emocji, spotkałem się ze Śnieżką po pracy.

Nie zdziwiła się, przyjęła to jak coś oczywistego. Znów siedzieliśmy w kawiarni, już sami, a potem trafiłem do jej mieszkania i przepadłem!

Ten związek trwał już pół roku, a ja przez cały ten czas żyłem w dwóch wymiarach. W jednym rodzina: dzieci Janek i Hania, które uwielbiam, i żona, którą kochałem i kocham.

Tak, tak, kocham, miłość nigdzie nie odeszła, tylko się schowała i trochę przyblakła.

Drugi wymiar Śnieżka, wybuch emocji, szczęście posiadania, namiętność. Gdyby to było możliwe, przeskakiwałbym z jednego wymiaru w drugi. Dlatego, gdy żona wcześniej niż planowałem odkryła mój sekret, zupełnie się na to nie przygotowałem.

Jedyna myśl, jaka przyszła mi do głowy pod koniec dnia: trzeba wziąć pauzę. I to prawdziwą, nie tylko dla jednej z nich. Zastanowić się i podjąć ostateczną decyzję.

Już miałem zadzwonić do Marii, żony, ale ona mnie uprzedziła.

Sławku, ja z dziećmi zamieszkam u rodziców na jakiś czas. Muszę pomyśleć powiedziała jedno, o co cię proszę: bądź w kontakcie z Hanką i Jankiem. Kochają cię i nie chcę, żeby teraz cierpieli.

Jeszcze bardziej zagubiony wróciłem do domu. Gdy zakładałem, iż to ja podejmę decyzję, jakoś nie pomyślałem, iż żona też ma prawo wyboru, i niekoniecznie na moją korzyść. Cóż, ma do tego prawo.

Przez kilka dni myślałem o Śnieżce (wszystko było świeże, intensywne) i o Marii (żonie). Wspominałem tylko dobre chwile, nie chciałem stracić ani jednej, ani drugiej.

Nie wiem dlaczego, w pewnym momencie zapragnąłem zadzwonić do szkolnego kumpla Grześka. Przyjaźniliśmy się od podstawówki, razem służyliśmy w wojsku. Kiedyś, dawno temu, obaj byliśmy zakochani w Śnieżce bez wzajemności. Może dlatego właśnie do niego zadzwoniłem.

Umówiliśmy się na spotkanie. Zaprosiłem go do siebie na zewnątrz lało, a w taką pogodę nie chciało się iść do żadnej knajpy. Grześ nie był żonaty, mieszkał z rodzicami, ja tymczasowo wolny, więc w razie czego mógł u mnie przenocować.

Po pracy wstąpiłem do sklepu, kupiłem pierogi, kiełbasę i flaszkę (a czego więcej facetom potrzeba?) i wróciłem do domu, czekać na kolegę.

Masz świetny dom! Bardzo przytulnie! Cieszę się za ciebie, stary! Kiedy ja doczekam się takiego gniazdka? Twoja żona nie ma przypadkiem jakiejś koleżanki? zaśmiał się Grześ, ściskając mi dłoń i rozglądając się jednocześnie.

Przeszliśmy do kuchni. Wszystko już pokroiłem, talerze i widelce rozłożyłem, zostało tylko ugotować pierogi.

A gdzie twoja żona? zdziwił się przyjaciel chciałem jej wyrazić szacunek, a ty sam, jak widzę? Dlaczego nie powiedziałeś? A ja ciastko i czekoladkę kupiłem

Nie martw się, zjemy. U rodziców na krótko. No to, na pierwszy!

Wypiliśmy pierwszy kieliszek. Potem jeszcze parę. I dopiero wtedy opowiedziałem Grześkowi o Śnieżce, o moim burzliwym romansie i mojej sytuacji. Grześ długo milczał, co wcale nie było w jego stylu.

Czemu milczysz? Przecież ty też byłeś w niej zakochany. A może nadal?

Nie, co ty! Teraz? Na pewno nie zaśmiał się jakoś nerwowo wiesz co, powiem ci prawdę: nie potrzebujesz tego! Wiem, co mówię.

I co niby wiesz? wkurzyłem się. Ona wtedy w ogóle nami się nie interesowała, a później też nie. jeżeli to jakieś plotki, to nie mam zamiaru ich słuchać!

Mieszkałem z nią pół roku, Sławku powiedział zmęczonym głosem Grześ. Była już wtedy po rozwodzie. A wiesz, kto był jej mężem? Kola Paruch, pamiętasz go?

Paruch? Nie wiedziałem. Mówiła,

Idź do oryginalnego materiału