Przeszłość zostaje za nami

newsempire24.com 1 dzień temu

— Jedź do naszych partnerów i załatw tę sprawę raz na zawsze — powiedział zirytowany dyrektor, patrząc na Jakuba. — Już wszystko ustaliłem z ich szefem, czekają na ciebie. Wyjeżdżaj jutro rano, weź dokumenty. Liczę na ciebie — dodał, stukając palcami w biurko.

— Bez problemu, załatwię to — skinął głową Jakub. — Pojadę samochodem.

Jakub zajmował stanowisko, na którym wyjazdy służbowe były codziennością. Lubił tę pracę: nowe miasta, twarze, rozmowy. Wszystko było przewidywalne i proste: podróż — samochodem lub samolotem, dzień pracy, rozwiązywanie spraw, hotel, kolacja w knajpie. Potem — powrót do domu.

Jego żona, Kinga, od dawna przywykła do takich wyjazdów. Raz w tygodniu, czasem rzadziej, Jakub wyjeżdżał do większych i mniejszych miast.

— Kinga, jutro rano wyjazd służbowy — oznajmił, wracając do ich przytulnego mieszkania w Łodzi.

— Na długo? Czy jak zwykle? — spytała, jak zawsze, z lekkim niepokojem w głosie.

— Jak zwykle, na krótko — uśmiechnął się Jakub, obejmując żonę i całując ją w skroń.

Jego podróżna torba zawsze była gotowa. Kinga, troskliwa i uważna, dbała o jej zawartość. Jakub całkowicie jej ufał, dodając jedynie przed wyjazdem dokumenty i klucze.

Z Kingą byli razem dwanaście lat, wychowywali syna Kamila, ucznia i początkującego piłkarza. To było drugie małżeństwo Jakuba, ale pierwsze naprawdę szczęśliwe. Kamil był jego oczkiem w głowie — bystry, dobry, zorganizowany chłopak, który cieszył sukcesami w szkole i sporcie.

W gronie przyjaciół, spotykając się na rybach czy w saunie, Jakub zawsze mówił o Kindze z czułością:

— Miałem szczęście znaleźć kobietę, z którą jest mi ciepło i spokojnie. Ufam jej jak sobie samemu, a ona odpowiada tym samym.

— Zazdroszczę — wzdychali niektórzy. Nie wszystkim przyjaciołom układało się tak jak jemu. Ktoś, jak Jakub, był w drugim małżeństwie, a jego najlepszy kumpel, Marek, choćby w czwartym.

Wczesnym rankiem Jakub obudził się od zapachu racuchów.

— Ależ ona jest nieustępliwa — pomyślał z czułością. — Już krząta się w kuchni. Szczęśliwy ze mnie facet, tylko żeby nie zapeszyć.

— Dzień dobry, moja gospodyni — uśmiechnął się, wchodząc do kuchni po prysznicu.

— Wiem, czym cię rozpieszczać — mrugnęła Kinga, stawiając przed nim talerz z racuchami. — Chcę, żebyś tęsknił za moimi śniadaniami i wracał szybciej.

— Cwaniara — roześmiał się Jakub. — A propos, Kamil ma dziś istotny mecz, co?

— Tak, przeciwko drużynie z Poznania — potwierdziła Kinga. — Mówił, iż będą walczyć o zwycięstwo.

— Zadzwonię wieczorem, dowiem się, jak poszło — obiecał Jakub, gdy syn jeszcze spał.

Spakował torbę, zabrał dokumenty, pożegnał się z żoną i wyszedł w dobrym nastroju. Przed nim czekała czterogodzinna droga do Wrocławia. Na trasie, z dala od miejskiego zgiełku, odetchnął pełną piersią. Wrzesień dopiero się zaczynał, ale żółte liście już wirowały w powietrzu, przyklejając się do przedniej szyby.

Gdy dotarł do biura partnerów, Jakub gwałtownie załatwił wszystkie sprawy. Pozostało tylko zjeść kolację i wracać do domu. Lubił nocne trasy — ciszej, swobodniej. Wybrał znajomą restaurację na obrzeżach Wrocławia, spokojną i przytulną, gdzie nie było głośnych tłumów.

Zaparkował samochód i spojrzał w niebo. Nadciągała ciemna chmura, a w oddali zahuczał grzmot.

— Burza we wrześniu? — zdziwił się Jakub. — Rzadkość.

W restauracji usiadł przy stoliku przy oknie. Kelner przyjął zamówienie, a za oknem już błyskały pioruny. Nagle drzwi się otworzyły i przy huku grzmotu oraz szumie deszczu do środka weszła kobieta. Jakub zastygł. Poznałby ją wśród tysięcy. To była Karolina, jego pierwsza żona — kobieta, którą kiedyś uwielbiał, a potem znienawidził. Wciąż była olśniewająco piękna.

Ich małżeństwo było chaosem. Pięć lat z Karoliną ciągnęło się jak wieczność. Miłość pełna namiętności zamieniła się w mękę: kłótnie, zdrady, zazdrość. Jakub odchodził, wracał, aż w końcu zerwał wszystko jednym zdecydowanym ruchem. Po rozwodzie poznał Kingę, z którą odnalazł spokój. Karoliny nie widział od tamtej pory.

— Co ona robi we Wrocławiu? — pomyślał, czując, jak ściska mu się serce.

Karolina rozejrzała się po sali. Kelner wskazał jej stolik obok. Usiadła, zdjęła płaszcz, a jej kasztanowe włosy rozsypały się po ramionach. Dumna postawa, znajomy uśmiech. Jakub był zdezorientowany: wyjść na deszcz czy zostać?

Karolina go zauważyła. Na moment zastygła, a potem, uśmiechając się, powiedziała:

— Jakub? Nie wierzę własnym oczom! To los, iż tu jesteś?

Wymusił uśmiech, starając się wydawać obojętny.

— Cześć. Tak, ja.

— Przesiądę się do ciebie! — oświadczyła i, nie czekając na odpowiedź, usiadła naprzeciwko.

Deszcz smagał szyby, grzmoty ucichły. Kelner przyjął jej zamówienie, ostrzegając, iż trzeba będzie poczekać. Karolina otarła ręce serwetką i zaczęła rozmowę:

— No to opowiadaj, jak tam?

— Dobrze — odpowiedział krótko Jakub. — A ty?

Nie odpowiedziała, zaczynając gadać o swoich sprawach, uśmiechając się. Jakub ledwie słuchał, pogrążony w wspomnieniach.

Poznali się, gdy Karolina pracowała w filii ich firmy. Najpierw rozmawiali przez telefon, potem spotkali się na imprezie firmowej. Jakby magnes ich do siebie przyciągnął. Całą noc rozmawiali w jej pokoju, a następnego dnia spacerowali po galerii. Następnej nocy już nie rozmawiali.

— Mam samochód — powiedział wtedy. — Po jedziemy razem do domu?

— A ja się nie odmówię — zaśmiała się Karolina.

Szybko się zamieszkali, pobrali. Ale niedługo Jakub zauważył jej flirt z klientami.

— Dlaczego z nimi kokietujesz? — spytał pewnego dnia.

— To praca — machnęła ręką. — Trzeba ich „osaczać”.

Później wróciPotem odpalił silnik i ruszył w stronę domu, gdzie czekali na niego Kinga i Kamil, którzy zawsze byli jego prawdziwym szczęściem.

Idź do oryginalnego materiału