Noel, przestań marudzić, jestem głodny! Czy drugi dzień przeziębienia to powód, żeby leżeć?
Niezrozumienie przez męża najprostszych rzeczy stało się punktem zwrotnym w życiu mojej przyjaciółki. Znam Ałenę jeszcze ze szkoły. Zawsze uważałam ją za silną kobietę, ale to, iż wytrzymała ten związek przez trzy lata, do dziś mnie naprawdę zdumiewa.
Jej mąż Marek był z tych, którzy widzą świat tylko po swojemu. Boli cię głowa albo masz gorączkę pod czterdzieści? Nieważne, liczy się tylko obiad na czas. Dla Marka bycie żoną oznaczało pełnienie funkcji kucharki, sprzątki, pielęgniarki i psychologa w jednym, ale on sam do tych ról podchodził z dystansem, nie był choćby skłonny do odrobiny współczucia.
Nawet gdy Ałena trafiła do szpitala z powikłaniami po grypie, choćby nie przyszedł ją odwiedzić. A po wyjściu od razu zaczął narzekać: “obiadu przecież nikt nie przygotował”. Gdy Ałena powiedziała, iż całą noc nie spała, tylko prychnął: “No tak, wielka tragedia! Zmęczona jest… To się nie obijaj, tylko weź się do roboty, człowiek jeść chce!”
Ałena wstała, ale nie po zakupy – tylko do USC. Spakowała rzeczy i wyjechała do rodziców. Bez słowa, bez awantur i wyjaśnień. Po prostu poszła.
I dobrze zrobiła. Gdy miłość zmienia się w pogardę, zostawanie to tylko niszczenie siebie. Teraz Ałena znów jest sobą – słyszę w jej głosie siłę. I wierzę, iż przed nią tylko dobre rzeczy.