„Przestań do mnie dzwonić, mamo, jestem zajęta!” — krzyknęłam i więcej nie zadzwoniła…

newsempire24.com 3 dni temu

«Nie dzwoń do mnie więcej, mamo, jestem zajęta!» — krzyknęłam do słuchawki. I mama już nie zadzwoniła…

Nazywam się Kasia Nowak i mieszkam w Płocku, gdzie katedra wznosi się dumnie nad Wisłą, jak niemy wyrzut sumienia przeszłości. Tego dnia nigdy nie zapomnę. «Nie dzwoń do mnie więcej, mamo, jestem zajęta!» — wrzasnęłam do telefonu, wściekle odkładając słuchawkę. Wtedy wydawało mi się, iż mam rację. Praca przytłaczała mnie jak ciężki młot, terminy paliły, a nerwy były napięte do granic możliwości. Telefony mamy — jej nieustanne „Czy zjadłaś? Jak ci idzie? Nie jesteś zmęczona?” — doprowadzały mnie do szału. Dusiłam się jej troską, brakowało mi przestrzeni, by po prostu żyć własnym życiem. W tamtym momencie chciałam jedynie ciszy.

I mama zamilkła. Nie zadzwoniła ani tego dnia, ani następnego, ani za tydzień. Początkowo choćby tego nie zauważyłam — zbyt pogrążona w swoim chaosie. Cieszyła mnie ta pustka: nikt nie zadawał głupich pytań, nie przypominał mi, iż nie jestem sama sobie panem. Myślałam, iż jestem wolna. Minęły dwa tygodnie. Pewnego wieczoru, siedząc samotnie z filiżanką zimnej kawy, nagle złapałam się na myśli: dlaczego nie słyszę jej głosu w mojej głowie? „Obraziła się? Dopadła ją duma?” — pomyślałam, zerkając na telefon. Żadnych nieodebranych połączeń, żadnych wiadomości. Pustka.

Westchnęłam i postanowiłam zadzwonić sama. Dzwonki przechodziły jeden po drugim, ale odpowiedzi nie było. „No tak, skoro ją odepchnęłam, teraz ona mnie ignoruje”, — westchnęłam, zirytowana jej uporem. Następnego dnia zadzwoniłam ponownie — i znów cisza. W piersiach poczułam zimny uścisk. A co, jeżeli coś się stało? Przed oczami stanęły słowa, które mówiła kiedyś spokojnie, z czułością: „Zawsze będę obok, jeżeli zechcesz porozmawiać”. A jeżeli nie może już być obok? Serce ścisnęło się od strachu.

Rzuciłam wszystko — pracę, obowiązki, plany — i pognałam do niej do wioski pod Płockiem, gdzie mieszkała ostatnie lata. Otwierając drzwi jej domu swoimi kluczami, czułam jak krew pulsuje w skroniach. Wewnątrz było cicho — martwa, przytłaczająca cisza. Zawołałam: „Mamo?” — mój głos drżał, ale nie było odpowiedzi. Leżała w łóżku, trzymając telefon w schłodzonych dłoniach. Oczy zamknięte, twarz spokojna, jakby po prostu zasnęła. Ale wiedziałam — jej już nie ma.

Na nocnym stoliku stała filiżanka z herbatą — zimna i nietknięta, symbolizująca jej samotność. Obok leżał stary album. Otworzyłam go trzęsącymi się palcami — na pierwszej stronie było moje zdjęcie z dzieciństwa: ja, malutka, siedzę na jej kolanach, a ona się uśmiecha, obejmując mnie. Łzy zasłoniły oczy, w gardle stanął ścisk. „Kiedy to się stało? Czy dzwoniła do mnie na pożegnanie? Chciała się pożegnać?” Chwyciłam jej telefon — ręce drżały jak w gorączce. Ostatnio wybierany numer — mój. Data — ten sam dzień, kiedy krzyknęłam, by zniknęła z mojego życia. Posłuchała. Już nie zadzwoniła.

Teraz to ja dzwonię. Każdego dnia, każdego wieczoru. Wybieram jej numer, słucham nieskończonych sygnałów, mając nadzieję na cud, który się nie zdarzy. Cisza w słuchawce boli bardziej niż nóż. Wyobrażam sobie, jak leżała sama, trzymając telefon, jak czekała na mój głos, a ja ją odepchnęłam — brutalnie, bezlitośnie. Praca, stres, zobowiązania — wszystko, co wydawało się ważne, zapadło się w przepaść, zostawiając mnie z pustką, której nic nie zdoła wypełnić. Ona chciała tylko się mną opiekować, a ja widziałam w tym ciężar. Teraz rozumiem: jej telefony były nicią, która nas łączyła, a ja sama ją zerwałam.

Chodzę po jej domu, dotykam jej rzeczy — stary koc, zużyty kubek, album z fotografiami, gdzie jesteśmy szczęśliwe. Każdy drobiazg krzyczy o tym, co utraciłam. Mama odeszła, nie pożegnała się, bo nie dałam jej szansy. Moje ostatnie słowa — „Nie dzwoń do mnie!” — stały się jej wyrokiem i moim przekleństwem. Krzyczę w pustkę, wołam ją, ale słyszę tylko echo swojej winy. Ona już nie zadzwoni, a ja nie przestanę jej dzwonić — w nadziei, iż gdzieś tam, za granicą, wybaczy mi. ale cisza — to mój wieczny odpowiedź, i z nią teraz żyję, niosąc ten ból niczym ciężki krzyż.

Idź do oryginalnego materiału