Choć nowy prezydent-elekt przygotowuje się do zaprzysiężenia, w cieniu tych wydarzeń Sąd Najwyższy analizuje 61 zgłoszonych protestów wyborczych. Dla wielu obserwatorów może to być procedura techniczna – ale jej znaczenie dla państwa prawa jest fundamentalne.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, odpowiedzialna za rozpoznawanie protestów, pozostawiła we wtorek bez dalszego biegu pierwsze sześć z nich. Prace jednak trwają, a kolejne sprawy trafiają na biurka sędziów.
Do 16 czerwca każdy obywatel, który miał uzasadnione podejrzenie nieprawidłowości podczas głosowania – zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze wyborów – mógł złożyć pisemny protest. Liczy się forma: tylko papier, podpis i konkretne zarzuty. E-maile, ePUAP czy faks nie będą rozpatrywane. choćby forma złożenia dokumentu ma tu znaczenie – wszystko po to, by zapewnić maksymalną rzetelność procesu.
Sąd wskazuje, iż najczęściej chodzi o podejrzenia nieprawidłowości w liczeniu głosów lub błędnie wypełnione protokoły. W takich przypadkach możliwe jest przeprowadzenie dowodu z oględzin kart wyborczych. Gdy sąd uzna, iż potrzeba takiego dowodu, kieruje odezwę do odpowiedniego sądu rejonowego, który ma obowiązek go przeprowadzić.
Jednocześnie Sąd Najwyższy przypomina – protest musi zawierać konkretne zarzuty, oparte na przepisach Kodeksu wyborczego, a także wskazanie lub dołączenie dowodów. To nie tylko wyraz rzetelności, ale i element gwarantujący, iż procedura nie zostanie wykorzystana instrumentalnie.
SN ma czas do 2 lipca – dokładnie 30 dni od ogłoszenia wyników przez PKW – by rozstrzygnąć, czy wybory prezydenckie były ważne. To właśnie wtedy zapadnie oficjalne orzeczenie, które – bez względu na temperaturę politycznej debaty – zdecyduje o legalności mandatu nowego prezydenta.
Nie bez echa pozostaje fakt, iż kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych są kontestowane przez niektóre środowiska prawnicze. Zarzuty dotyczą jej ukształtowania po reformie KRS w 2017 roku. Jednak I Prezes SN Małgorzata Manowska stanowczo odpiera te głosy – według niej podważanie legitymacji izby wynika z braku wiedzy prawnej lub intencji politycznych.
W dobie wzmożonych emocji politycznych, każda instytucja, która stoi na straży prawa, zyskuje szczególne znaczenie. Sprawność, rzetelność i bezstronność Sądu Najwyższego w tym postępowaniu będą miały bezpośredni wpływ na społeczne zaufanie do całego procesu wyborczego.
Niezależnie od tego, czy protesty przyniosą zmianę, czy zostaną oddalone – sama możliwość ich składania i wnikliwego rozpoznania jest jednym z filarów dojrzałej demokracji. A to – bez względu na wynik – warto uznać za zwycięstwo państwa prawa.