Próba poznania się

twojacena.pl 2 godzin temu

No i co się nie zdarza w życiu myślała sobie Weronika, siedząc samotnie w kuchni. Ludzie żyją razem całe lata, aż tu nagle bum! i rozstają się. Ciekawe, jak to możliwe. Znam takich całą masę, sama też taka byłam. Choć z moim tyranem nie wytrzymałam długo, no ale co zrobić, taka już moja przeszłość.

Weronika niedawno przeszła na emeryturę, mieszka sama. Córka wyszła za mąż i mieszka teraz w Krakowie z własną rodziną. Wyjechała z naszej wsi zaraz po maturze, poszła na studia, a potem gwałtownie znalazła męża. Teraz tylko od święta przyjeżdża pracują oboje, czasu mało. Wnuczka chodzi do podstawówki.

Kiedy jeszcze pracowała, koleżanki z pracy namawiały:

Werka, no jak tak można, cały czas sama. Przecież pełno wolnych facetów wdowcy, rozwodnicy, którym małżeństwo się rozpadło. Znajdź sobie kogoś, ogłoszeń pełno w gazetach, w internecie

Ale boję się pierwszego kroku broniła się. No jak to tak, żebym ja do niego dzwoniła? Poza tym, jak facet rozwiedziony, to coś z nim nie tak. Dobrzy mężowie nie zostają sami dobre zawsze zajęte. Nie ufam takim.

Werka, nikt cię nie zmusza do ślubu od razu. Pogadacie, jak nie pasuje to się rozłączysz. Co w tym złego? najwięcej namawiała Elżbieta, która sama znalazła męża przez gazetę i teraz żyje szczęśliwie, radząc to samo wszystkim dookoła.

**Znajomość z ogłoszenia**

W końcu Weronika się zdecydowała. Pierwszy raz było strasznie wykręcić numer z gazety, ale później pomyślała:

No przecież o co chodzi? Gadamy przez telefon, nie widzimy się jak nie pasuje, to się rozłączam.

Kilka razy dzwoniła, faceci różni już po pierwszej rozmowie wiedziała, z kim nie warto. I nagle zaczęła inaczej o nich myśleć.

W końcu w rozpadzie małżeństwa nie zawsze facet winny. My, kobiety, też bywamy różne. Cudza rodzina to ciemna sprawa.

Tak więc Weronika od czasu do czasu poznawała kogoś nowego, ale nikt jej specjalnie do serca nie przypadł. Starała się unikać rozwodników nieufność zostawała. Aż w końcu los rzucił ją na jednego. Po pierwszej rozmowie od razu się spodobał Wojtek, mieszkał w sąsiedniej wsi, miał własny dom i gospodarstwo. Dlatego to on zaproponował spotkanie.

Przyjedź do mnie, Werka. Gadamy już tyle, iż gdybym ci nie pasował, dawno byś odpuściła. Odebrałbym cię z przystanku, co?

Dobrze, umówione zgodziła się.

Podobał jej się jego sposób mówienia, szacunek do kobiet. O byłej żonie nie mówił źle rozstali się po latach, kiedy dzieci dorosły i zaczęły własne życie.

Musiały być powody.

Nie dopytywała. Sama nie lubiła wracać do własnych rozstań po co rozdrapywać rany?

Ale zaniepokoiło ją, gdy zapytała:

A z dziećmi się widujesz? Przyjeżdżają?

Nie, nie utrzymujemy kontaktu. Stoją po stronie matki, choćby nie dzwonią odpowiedział, a Weronika zmarszczyła brwi.

Nieważne, co między rodzicami dzieci powinny mieć kontakt z ojcem. Skoro nie chcą go widzieć to coś musi być nie tak. Wiedziała to z całego serca, ale nie podzieliła się tą myślą z Wojtkiem.

No i w końcu pojechała. Wytłumaczył jej, gdzie wysiąść:

Tam jest skrzyżowanie i duży transformator. Tam wysiądziesz, a ja cię odebiore. Jasne?

Jasne. Jak się zgubię, to kogoś zapytam

**Spotkanie**

Denerwowała się w autobusie, ale powoli się uspokoiła. Gdy zobaczyła transformator, wysiadła. Od razu podszedł do niej wysoki, przystojny mężczyzna. Patrzył na nią z uśmiechem, a ona na niego.

Weronika?

Tak, to ja uśmiechnęła się, a on wyraźnie to docenił.

No to ja jestem Wojtek. Chodź, mój rumak czeka wskazał na czarnego, błyszczącego SUV-a. Pojedziemy, zobaczysz, jak mieszkam.

Spodobało jej się, iż czekał na nią z kwiatami. Że nie kazał jej stać na przystanku sam przyjechał wcześniej.

Dom miał duży, zadbany, czysty. Widać było, iż ktoś o niego dbał. Wcześniej mieszkała tu jego żona ślady kobiecej ręki były wszędzie.

Musi być porządny, skoro po rozstaniu utrzymał taki porządek pomyślała.

Ale zaczęła się zastanawiać:

Dlaczego ona zostawiła mu dom? Przecież włożyła w niego tyle pracy Co ją do tego zmusiło? rozglądała się po pokojach.

Wiedziała, jak to bywa w ich okolicy kobiety zostają z pijakami, bo nie mają dokąd iść. A tu piękny dom, a ona uciekła

Siadaj, zaraz zrobimy herbatę powiedział Wojtek.

Pomóc? zapytała z grzeczności.

Nie, nie, ja sam odpowiedział stanowczo.

Wyjął z szafki filiżanki, nalał herbaty, pokroił ciasto. Był elegancki, uprzejmy.

Wina nie chcesz?

Nie, dziękuję. Nie piję.

Słusznie, ja też tylko od święta przytaknął.

Rozmawiali, Weronika chwaliła dom.

Piękny masz dom, Wojtku. Widać, iż dbasz.

**Próba gospodarna**

No a jak, dom to nie sam się utrzyma. Trzeba remontować, malować, naprawiać mówił, rozglądając się po kuchni.

Kiedy skończyli, nagle oznajmił:

A teraz, Werka, czas na egzamin

Co? spojrzała zdziwiona.

No właśnie: zbierz ze stołu, umyj naczynia, potem podłogę. A potem pójdziemy do obory zobaczę, czy potrafisz doić.

Weronika oniemiała. choćby gdyby grzecznie poprosił, i tak by posprzątała ale kto tak traktuje gościa?! Wściekła się, ale umyła filiżanki, wytrzeła stół. Wojtek stał i patrzył, jak sprząta.

Podłogi ci nie umyję. Dlaczego stoisz i pilnujesz? Wystarczyłoby powiedzieć: »Możesz posprzątać, a ja pójdę do krowy«. Sam- „Nie, Wojtku, dziękuję za gościnę, ale widzę, iż szukasz gospodyni, a nie kobiety do życia powiedziała stanowczo, wzięła torbę i wyszła, zostawiając go z jego wymaganiami i pustym domem.

Idź do oryginalnego materiału