Prezent na rocznicę, który zostawił go bez słów!

twojacena.pl 2 godzin temu

Z okazji rocznicy, pani domu! uroczyście oznajmił mój mąż, wręczając mi odkurzacz w dwudziestą rocznicę ślubu. A już następnego dnia mój prezent pozostawił go bez słów!

Wyobraźcie sobie, dziewczyny. Mamy z mężem, Piotrem, dwudziestą rocznicę małżeństwa. Porcelanową! Dwadzieścia lat razem to nie żarty, prawda? To niemal całe życie.

Oczywiście wyczekiwałam tego dnia, przygotowywałam się. Marzyłam o czymś romantycznym, no wiecie, o co mi chodzi. Może kolacja w restauracji, krótki wyjazd albo chociaż piękny bukiet i ciepłe słowa.

Cały dzień krzątałam się po domu, nakrywałam do stołu, wyciągnęłam swoją najpiękniejszą sukienkę. A Piotrek od rana gdzieś zniknął w sprawach, chichocząc podejrzanie. Przyznam, miałam przeczucie, iż szykuje coś wyjątkowego.

I oto wraca. Uroczysty jak generał na defiladzie. I wnosi do mieszkania dwie ogromne paczki.

Z okazji święta, kochanie! mówi.

Jedną, mniejszą, z dumą wręcza mi. Z zapartym tchem otwieram. A tam odkurzacz. Dziewczyny, nowiusieńki, supernowoczesny, z funkcją mycia, ale, do cholery, ODKURZACZ!

Stoję z tą paczką i nie mogę połapać się w sytuacji. Odkurzacz. Na dwudziestą rocznicę ślubu. Jak można coś takiego wymyślić, co?! A Piotrek, ignorując mój, delikatnie mówiąc, osłupiały wyraz twarzy, ciągnie do salonu drugą paczkę. Większą.

A to mówi, rozpakowując nasz wspólny prezent!

I wyciąga stamtąd gigantyczny telewizor plazmowy. Takiego, wiecie, na pół ściany. O którym marzył od pół roku. Cwaniak jeden!

Wieczorem mieliśmy świętować. Ale przy stole siedziałam tylko ja. A Piotrek zaszył się przed swoim nowym telewizorem, przeskakując kanały i ciesząc się jak dziecko. W końcu wrócił do mnie, pałaszując moją sałatkę, i pyta:

No i jak, pani domu, mój prezent? Praktyczny, co?

I to jedno słowo pani domu było ostatnią kroplą. Nie jestem służącą, nie jestem sprzątaczką, jestem jego żoną! Dwadzieścia lat byłam jego żoną! A on mi na rocznicę daje narzędzie pracy, a sobie zabawkę.

Obraźliwe? I to jak! Poczułam się nie jak kochana kobieta, a jak część wyposażenia kuchennego.

Ale, dziewczyny, nie dałam po sobie poznać. Uśmiechnęłam się słodko i powiedziałam:

Dziękuję, kochanie. Prezent wprost wymarzony. Bardzo przydatny.

Był tak pochłonięty swoją plazmą, iż choćby nie wyłapał lodowatego tonu w moim głosie. Szkoda, iż tego nie zauważył

Całą noc prawie nie zmrużyłam oka. W głowie dojrzewał plan. Sprytny, może trochę zuchwały, ale, jak mi się wydawało, całkiem sprawiedliwy.

Na najwyższej półce w szafie leżały drogie perfumy, które schowałam dla niego mój prezent na rocznicę. Ale po odkurzaczu i tym nieszczęsnym pani domu zrozumiałam jedno: wręczenie tego flakonu oznaczałoby połknięcie urazy. A nie zamierzałam milczeć. Nie, czekało na niego zupełnie inne świąteczne niespodzianki.

Rano wstałam wcześniej niż on. Piotrek jeszcze spał, a ja cichaczem wyciągnęłam z szafy dwie śliczne pudełka, które przygotowałam wcześniej. Do jednego włożyłam lśniące, nowe wiaderko na śmieci kupiłam je tydzień temu do domowych porządków. Do drugiego wsunęłam gumową przepychaczkę do toalety. Oba pudełka przewiązałam wstążkami z kokardami, jak przystało.

Gdy Piotrek obudził się i wyszedł na kuchnię, sącząc poranną kawę, podałam mu te prezenty z najsłodszym uśmiechem.

Z okazji rocznicy, kochanie! To dla ciebie!

Zaciekawiony zaczął rozpakowywać. Wyobraźcie sobie jego minę: najpierw wiaderko, błyszczące, gospodarskie. Potem przepychacz, dumnie wyciągnięty z drugiego pudełka.

Warto było widzieć jego twarz w tej chwili! To był prawdziwy majstersztyk! Zastygł na środku kuchni, zdezorientowany, z wiaderkiem w jednej ręce i przepychaczem w drugiej. Jego wzrok biegał między prezentami a mną, jakby próbował znaleźć w tym logikę.

To co? w końcu wyjąkał.

Prezent, kochany! odparłam słodko. Dla ciebie, prawdziwego gospodarza. Bardzo przydatne rzeczy, prawda? Przecież to ty odpowiadasz za śmieci i zapchane rury. Pomyślałam, iż taka zaszczytna praca zasługuje na nowoczesne narzędzia!

Milczał. Ale po rumieńcu, który wystąpił mu na szyi, i drżeniu żuchwy zrozumiałam dotarło. I do odkurzacza, i do pani domu, i do całej nietaktu jego wczorajszej uroczystości. Zobaczył siebie w lustrze, które mu podsunęłam

Tego samego dnia wrócił do domu z ogromnym bukietem moich ulubionych róż i biletami do teatru. A wiaderko z przepychaczem do dziś stoją w szafie, jako niemy wyrzut i pomnik jego praktyczności. I wiecie, co najciekawsze? Od tamtej pory wynosi śmieci bez przypominania. Oto jak można wyciągnąć korzyść choćby z takiej sytuacji!

Drogie przyjaciółki, dziękuję, iż byliście dziś ze mną! Wasze polubienia to najlepsza nagroda! A w komentarzach z chęcią przeczytam wasze historie zawsze są niesamowite!

Idź do oryginalnego materiału