Żaklina Ta Dinh to prawdziwa mistrzyni w balansowaniu między życiem zawodowym a osobistym. Dni pełne sesji zdjęciowych, nagrań i obowiązków rodzinnych nie przeszkadzają jej w znalezieniu chwili dla siebie, a szczególnie dla swoich włosów. Nieziemsko długie, jedwabiście miękkie i lśniące niczym tafla lustra – są one jej wizytówką. Jako modelka, prezenterka i influencerka wie, jak ważne jest, by jej pasma były zdrowe, zadbane i odżywione. Farba Casting Crème Gloss, produkty z linii Elseve Glycolic Gloss marki L’Oréal oraz nieco egzotyczne domowe triki pozwalają jej osiągnąć efekt „glass hair”, za pomocą którego włosy zachwycają blaskiem i głębią koloru. W rozmowie z nami Żaklina opowiada m.in. o niechęci do rudych refleksów, o tym, jak tata nauczył ją dbać o włosy i o... szalonych przygotowaniach do ślubu.

Jesteś modelką i prezenterką, więc twoje włosy są codziennie wystawione na próbę. Jak dbasz o nie na co dzień?
Żaklina Ta Dinh: – Moje włosy naprawdę nie mają ze mną lekko. Są bardzo długie – zapuszczałam je z myślą o ślubie i od tamtej pory ich nie ścinałam. Rosną jak szalone, co mam po tacie, ale są dość cienkie, co z kolei odziedziczyłam po mamie. Jest ich bardzo dużo, ale są delikatne i przez to podatne na zniszczenia – szczególnie przy stylizacjach do sesji zdjęciowych i nagrań. Upięcia, loki, lakier, tapirowanie – bardzo to lubię, ale wiem, iż to nie jest przyjazne dla włosów.
Dlatego dbam o nie bardzo świadomie. Od dziecka myję włosy dwa razy. Tego nauczył mnie mój tata, który zawsze mył mi głowę. To adekwatnie taki mały rodzinny rytuał, który do dziś jest podstawą mojej pielęgnacji. Potem nakładam odżywkę, a raz na jakiś czas maskę. I to adekwatnie tyle. Nie myję ich codziennie. Są tak długie, iż nie wychodziłabym z łazienki. Gdy jestem w koczku albo w kucyku, to znaczy, iż nie myłam ich od kilku dni. jeżeli nie mam sesji, nagrań czy wyjść – daję im spokój. Naturalne sebum to też forma pielęgnacji. Poza tym świeżo umyte włosy są dla mnie trochę za lekkie, są taką mgiełką. Po intensywnym dniu zdjęciowym zaczynam od dużej ilości odżywki, która pomaga rozpuścić ten cały „beton” na głowie, a dopiero potem sięgam po szampon. Myślę, iż mam zdrowe podejście – nie przeciążam włosów, ale też ich nie zaniedbuję.

Jakie masz produkty lub rytuały, bez których nie wyobrażasz sobie pielęgnacji włosów?
– Mam jeden totalnie niestandardowy rytuał – płukanka z suszonej skórki pomelo. To trik, który poznałam w Wietnamie. Skórkę pomelo zostawiam do wyschnięcia na co najmniej tydzień, aż stanie się twarda jak kamień. Potem zalewam wrzątkiem i tak powstaje pięknie pachnący napar. Używam go jako ostatniego etapu pielęgnacji – po szamponie, odżywce i maseczce. Włosy po nim są błyszczące, miękkie i świetnie się układają.
Jak zmienia się Twoje podejście do włosów i pielęgnacji na co dzień, a jak w ważnych momentach – np. przed ślubem, dużą sesją czy występem w telewizji?
– Lubię sobie wtedy odświeżyć kolor. Od słońca często robią mi się na końcówkach takie rude refleksy, które mnie doprowadzają mnie do szału. Wtedy sięgam po farbę, która idealnie blenduje się z moim odcieniem. Zaczynam od końcówek, a potem to wyrównuję. Od lat używam Casting Crème Gloss. Kolor pięknie się wtapia, nie wygląda sztucznie, a włosy mają głębię i naturalny połysk.
Przed sesją czy nagraniem nakładam też na włosy maskę, bo zależy mi, żeby były maksymalnie odżywione. Zdecydowanie lepiej pracuje się z tak przygotowanymi włosami, a potem nie muszę ich ratować. jeżeli mam mniej czasu, wybieram odżywkę w sprayu z serii Elseve Glycolic Gloss – pachnie obłędnie, błyskawicznie poprawia kondycję włosów i daje efekt miękkości i blasku.

Wspominałaś, iż przed swoim ślubem sięgnęłaś po Casting Crème Gloss, bo nie udało Ci się umówić do fryzjera – jak dokładnie wyglądała ta sytuacja i jakie były efekty?
– Przygotowania do ślubu to była istna jazda bez trzymanki. Organizowałam tydzień ślubny w Wietnamie, musiałam ściągnąć 80 osób z różnych stron świata. Byłam chyba bardziej biurem podróży niż panną młodą. Chciałam, żeby moi goście czuli się zaopiekowani, żeby poznali moje ulubione miejsca. Czy w tym wszystkim zapomniałam trochę o sobie? Być może… Buty na ślub kupiłam dosłownie na ostatnią chwilę, już w Wietnamie. Na szczęście o paznokciach pamiętałam. Obrączki? Też zapomnieliśmy! Totalny chaos, ale jeżeli poznałabyś mnie bliżej, to wiedziałabyś, iż to u mnie klasyka – część mam perfekcyjnie zaplanowaną, a reszta to improwizacja. Dzień przed wylotem uświadomiłam sobie, iż nie ogarnęłam włosów. Mój fryzjer oczywiście nie miał wolnego terminu, ale ja i tak nie miałabym na to czasu. Więc pobiegłam do drogerii, wzięłam dwa opakowania mojej ulubionej farby. Stwierdziłam, iż skoro i tak będę mieć kok, to nie muszę się martwić o cięcie, ale kolor musi być. Gdyby te rude refleksy gdzieś prześwitywały, to chyba bym wszystko odwołała!
W dniu ceremonii wietnamskich zaręczyn nagrałam spontanicznie filmik „get ready with me”, w którym opowiedziałam trochę o kulturze Wietnamu i… farbowałam włosy. Miałam rude końcówki jak u wiewiórki, a po farbowaniu kolor wyszedł piękny – jednolity, głęboki i błyszczący. Wszyscy pytali, co to za farba. To był mój naturalny wybór, używam jej chyba od czasów gimnazjum. Wrzuciłam filmik do sieci, a po powrocie do Polski odezwał się do mnie L’Oréal. I tak zaczęła się nasza współpraca. Wszystko wyszło totalnie naturalnie, nikt tego nie planował. Po prostu pokazałam coś, co było dla mnie codziennością.
Co najbardziej Cię zaskoczyło w tej farbie – uzyskany kolor, łatwość aplikacji czy może blask i odżywienie włosów?
– Najbardziej lubię to, iż to jest taki związek bez zobowiązań. Nie bierzesz z nią ślubu, nie masz z nią kredytu na 30 lat. Jest jak znajomy, którego znasz od dawna i wiesz, iż możesz na nim zawsze polegać, ale widujesz się z nim raz na jakiś czas. A jak coś ci nie wyjdzie, to nie ma tragedii. Ta farba się super blenduje i świetnie się z nią pracuje. Ja nie miałam z nią żadnych problemów i nigdy nie musiałam poprawiać koloru u fryzjera. Poza tym ten kolor się stopniowo, powolutku wypłukuje, więc nie ma ryzyka trwałych zmian, które trudno odwrócić.
Jeśli chodzi o aplikację, to fryzjerzy pewnie powiedzieliby, iż robi się to trochę inaczej, ale ja zaczynam od końcówek, a potem nakładam farbę na resztę włosów i wmasowuję ją jak szampon. Oczywiście uważam na uszy i czoło – nie raz miałam brązowe uszy od farby. Z czasem nabrałam wprawy, ale początki w liceum były zabawne. Uwielbiam też to, iż cały proces trwa tylko 20 minut. Włosy po farbowaniu nie tylko mają piękny kolor, ale są też naprawdę odżywione i błyszczące – dzięki odżywce z zestawu, który zawiera ten nowy kompleks Glycolic Gloss. Bo często przed farbowaniem moje włosy są trochę wysuszone i przypominają siano. Kończę farbowanie i wyglądam, jakbym właśnie wyszła od fryzjera.

Jakie masz rady dla kobiet, które farbują włosy w domu, ale obawiają się, iż efekt nie będzie tak dobry jak u fryzjera?
– Rozumiem te obawy, ale serio – warto spróbować. Zwłaszcza jeżeli nie planuje się totalnej metamorfozy. Można zacząć od zmiany o jeden ton w górę lub w dół – to nie musi być od razu blond czy rudy. Ta farba daje spokój. Nie niszczy włosów i nie tylko farbuje, ale też pielęgnuje. Ja zawsze mam pewność, iż moje włosy będą wyglądały lepiej.
Poza tym – czas i pieniądze. Wizyta u fryzjera to kilka godzin i spory koszt. W domu mamy to z głowy szybciej i taniej. A efekt? Dla mnie najważniejsza jest głębia koloru. Refleksy są fajne, ale nie takie od słońca, bo słońce nie jest zbyt dobrym fryzjerem i nie wie, gdzie te refleksy zrobić. Lubię, jak kolor jest jednolity, mocny i właśnie to daje mi ta farba. Nie chodzi o to, żeby się zmieniać, ale jeżeli masz ochotę coś odświeżyć i poprawić, to jest to super wybór.
Który odcień Casting Crème Gloss jest Twoim faworytem i dlaczego?
– Mój numer jeden to zdecydowanie ciemny brąz – numer 300. To kolor, który idealnie pasuje do mojego typu urody i daje efekt głębi. Czasem sięgam po kolor o ton jaśniejszy, czyli brąz, ale raczej trzymam się tego jednego odcienia. Próbowałam też kiedyś czerni, ale zupełnie nie pasowała mi do brwi, więc gwałtownie wróciłam do brązów.
Czy masz swój trik aplikacyjny, który sprawia, iż farbowanie włosów w domu jest proste i przynosi spodziewane efekty?
– Mój trik to przede wszystkim dobra pielęgnacja po farbowaniu. Używam odżywki z zestawu Casting Crème Gloss, a później sięgam po linię Elseve Glycolic Gloss. To połączenie sprawia, iż włosy są jedwabiste, miękkie i błyszczące jak po wyjściu od fryzjera. To mój must-have.

Włosy to dla wielu kobiet źródło pewności siebie. A czym są dla Ciebie?
– Przez długi czas myślałam, iż makijaż to podstawa, iż to on „robi” cały look. Ale niedawno doszłam do wniosku, iż jednak włosy są ważniejsze. Możesz wyjść z domu w podartym dresie i bez make-upu, ale jeżeli masz zdrowe, zadbane i lśniące włosy, to cała reszta jest nieważna. Fryzura potrafi zmienić wszystko – twarz, sylwetkę, samopoczucie. choćby najpiękniejszy makijaż i outfit nie obronią się, jeżeli fryzura nie gra. Włosy naprawdę mają moc.
Materiał promocyjny marki L’Oréal