Prawie piętnaście lat gotowała jedzenie dla rodziny syna

przytulnosc.pl 2 dni temu

Kobieta zrezygnowała z pracy w wieku pięćdziesięciu sześciu lat i prawie piętnaście lat mieszkała w mieszkaniu swojego syna. Kilka dni temu spotkaliśmy się i opowiedziała mi, iż teraz jest już na emeryturze po raz drugi.

Gdy tylko odeszła z pracy, pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było przeprowadzenie się do syna ze wszystkimi swoimi rzeczami. O swoim mieszkaniu nie myślała przez długi czas i mieszkała u syna tylko dlatego, iż samotne życie było dla niej bardzo przygnębiające, a u syna była rodzina i mogła codziennie widywać się z wnukami. Przez te wszystkie piętnaście lat nie kłócili się, więc Alicja była zadowolona. Starsza pani przeprowadziła się do swojego syna, gdy wnuk miał zaledwie dwa lata, co umożliwiło synowej powrót do pracy, ponieważ ktoś mógł zająć się dzieckiem. Wnuk był już nastolatkiem, kiedy Alicja przestała mieszkać z rodziną syna.

Starsza pani musiała wziąć na siebie sprzątanie i gotowanie, bo i tak cały czas spędzała w domu. Ale to było jeszcze najmniejsze, co musiała robić, ponieważ jednocześnie opiekowała się małym dzieckiem, które miało tylko dwa lata i wymagało niemal stałej uwagi. W końcu przez ten czas mógł narobić wiele kłopotów.

Każdy dzień wyglądał dla niej tak samo, zmieniał się tylko widok za oknem i choćby nie zauważyła, jak dziecko dorosło do wieku, w którym trzeba było już iść do szkoły. Rodzice wracali do domu dopiero o dziewiątej wieczorem, więc dziecko praktycznie ich nie widywało. Alicja cieszyła się, gdy mogła w końcu położyć się spać, ale rano znowu wstawała i opiekowała się wnukiem. Jeszcze więcej problemów zaczęło się, gdy wnuka trzeba było wysyłać do szkoły.

Wcześniej Alicja przynajmniej siedziała w domu, a teraz musiała wstawać jeszcze wcześniej, przygotowywać jedzenie do szkoły i prowadzić wnuka do przystanku, bo mógł po drodze zabłądzić i nie dotrzeć do szkoły, tylko do jakichś nieznanych podwórek. Tak to trwało do momentu, gdy dziecko miało dziesięć lat i mogło już samo jeździć autobusem.

Alicja opowiadała mi, iż zdarzały się dni, kiedy po kolejnej wieczornej sprzątaniu zasypiała siedząc na krześle i jedząc kolację, a potem syn z żoną wracali do domu i budzili ją. choćby z koleżankami nie mogła porozmawiać, a jedyne, czego pragnęła, to przynajmniej jeden dzień się wyspać. choćby gdy nadchodziły weekendy, syn z żoną szli na noc do gości, a Alicji, jak zwykle, zostawało opiekować się dzieckiem w domu.

Teraz wnuk ma prawie piętnaście lat i być może Alicja mogłaby przez cały czas mieszkać ze swoim synem, ale z powodu jednej sytuacji w końcu mogła wrócić do normalnego życia emerytki.

Pewnego razu synowa powiedziała synowi w kuchni, iż nie może nosić swojej wypranej odzieży, bo jeszcze przez jakiś czas może pachnieć chemią, a winna temu była właśnie Alicja. Poprosiła jeszcze syna, żeby z nią porozmawiał na ten temat, bo nie podoba jej się, gdy do pralki wkłada się zbyt dużo proszku. Okazuje się, iż przez piętnaście lat Alicja wsypywała tyle proszku, ile trzeba, a teraz okazało się, iż to za dużo. Alicja usłyszała rozmowę syna z synową, ale udawała, iż nic nie wie.

Później synowa powiedziała, iż najlepiej, żeby Alicja przeniosła się do kuchni, bo syn potrzebuje już osobnego pokoju, bo inaczej jest niewygodnie. W końcu starsza pani zrozumiała, iż pora wracać do swojego domu, inaczej pojawiłyby się dla niej jeszcze jakieś nowe zasady. Po przeprowadzce do swojego mieszkania syn i synowa byli rozczarowani, bo zupełnie nie byli przyzwyczajeni do prac domowych, ale muszą już żyć samodzielnie, a nie z pomocą teściowej.

Nawet nie podziękowali jej za całą pracę domową, którą przez tyle lat wykonywała w ich domu, i mogli chociaż pomóc finansowo emerytce, ale przestali choćby do niej dzwonić, a jeżeli odbierali telefon, to naciskali na litość i mówili, iż mają teraz swoje sprawy i nie mają czasu dla Alicji.

Alicja dopiero teraz, mając siedemdziesiąt lat, może żyć dla siebie, ale przykro, iż prawie nie ma już z kim rozmawiać.

Idź do oryginalnego materiału