Prawda z kuchni: Tajemnica, która zniszczyła zaręczyny

newsempire24.com 3 dni temu

**Rozprawa w kuchni: prawda, która zrujnowała zaręczyny**

Tamtego wieczora, gdy do Krzysztofa przyjechał jego przyjaciel z dzieciństwa Marcin, wszystko zaczęło się jak zwykłe, ciepłe spotkanie starych kumpli. Siedzieli w kuchni, wspominali szkolne czasy, śmiali się, nalewali sobie po kieliszku. Było przytulnie i naprawdę po domowemu.

Nagle rozległ się trzask drzwi wejściowych.

— To moja narzeczona wróciła! Zaraz was poznacie — uradowany oznajmił Krzysztof.

Do kuchni weszła zgrabna dziewczyna. Marcin nagle zdrętwiał. A ona, zobaczywszy go, na moment stała jak skamieniała.

— Poznaj, to Marcin, mój przyjaciel z dzieciństwa! — wesoło powiedział Krzysztof.

— Bardzo mi miło — wyszeptała dziewczyna. Nazywała się Kinga. I niemal od razu wyszła z pokoju, nie mówiąc ani słowa więcej.

Gdy tylko za nią zamknęły się drzwi, Marcin wyciągnął telefon:

— Krzychu… Muszę ci coś pokazać.

Włączył film i obrócił ekran w stronę przyjaciela. W ciągu sekundy Krzysztof zbladł, jakby ujrzał ducha.

Tydzień wcześniej.

— Hej, masz czas? — rozległ się znajomy głos z dzieciństwa.

Choć minęło wiele lat, odkąd Marcin wyjechał do Gdańska za pracą, Krzysztof poznałby jego głos w każdej sytuacji — choćby gdyby ktoś go obudził w środku nocy.

— Marcin! No nie wierzę! Jasne, przyjeżdżaj! Akurat mam wolną pokój, możesz u mnie pomieszkać, aż znajdziesz mieszkanie. A przy okazji poznasz Kingę, moją narzeczona. choćby pochodzi z twojego miasta.

— No, co za zbieg okoliczności — zaśmiał się Marcin. — Dobra, czekaj na mnie za tydzień.

Gdy Krzysztof powiedział Kindze o wizycie przyjaciela, ta wydawała się spięta.

— A kto będzie dla niego gotował? Kto posprząta? — kaprysiła, pokazując nieskazitelny manicure.

— Przecież wszystko robimy razem. I naczynia, i pranie dzielimy po równo. Marcin to dorosły człowiek, nie dziecko. Da sobie radę.

— Pamiętaj, co ci mówię — mruknęła Kinga.

Spotkanie przyjaciół minęło w miłej atmosferze. W drodze z dworca rozmawiali, śmiali się, opowiadali o życiu. W domu Krzysztof wyciągnął butelkę — „na powitanie”.

— Tylko po kropelce, jutro mam spotkanie w sprawie pracy — powiedział Marcin.

Wieczorem, gdy Kinga wróciła z pracy, mężczyźni już posprzątali kuchnię, zaparzyli herbatę i włączyli mecz.

— Kinga, poznaj, to Marcin.

Na widok Marcina twarz dziewczyny zmieniła się w mgnieniu oka. gwałtownie jednak się opanowała:

— Znamy się. Gdańsk. Witaj, Marcin. Nie spodziewałam się.

— Ja też nie — uśmiechnął się ironicznie.

— Co na kolację? — gwałtownie zmieniła temat Kinga i wyszła do sypialni.

Później, gdy z Krzysztofem zostali sami, zapytał:

— Co się stało, Kinga? Od rana jesteś jakaś nieswoja.

— Nie uwierzysz mi — szepnęła.

Ale po natarczywych pytaniach wyznała: kiedyś krótko spotykała się z Marcinem. Podobno zachowywał się natrętnie, a gdy go odrzuciła — rozpuszczał plotki, próbując zniszczyć jej reputację.

— Teraz na pewno coś o mnie powie, na pewno.

— Marcin? Nie wygląda na takiego…

Kinga rozpłakała się, zerwała się i zaczęła pakować rzeczy.

— jeżeli mi nie wierzysz — między nami koniec. Albo ja, albo on. Wybieraj.

— Zaczekaj… Porozmawiam z nim rano. jeżeli to prawda, wyrzucę go.

— To znaczy, iż jeszcze wahasz się?! — krzyknęła, rozdzierająco zatrzasnęła walizkę i wyszła.

Gdy Krzysztof wszedł do kuchni, Marcin już na niego czekał.

— Wyjechała? Wszystko słyszałem, ściany tu cienkie — powiedział spokojnie.

— Marcin, powiedz prawdę… Kinga mówiła szczerze?

Przyjaciel w milczeniu wyjął telefon, kilka razy przewinął galerię i podał mu ekran.

Na filmie dziewczyna, bardzo podobna do Kingi, ale z wyzywającym makijażem, tańczyła na stole w klubie. Głos z offu pijacko krzyczał komplementy. Na koniec rzuciła się w ramiona obcego faceta.

— Takich filmików, wierz mi, chłopaki z Gdańska mają pełno. Kinga wtedy imprezowała z ekipą, która… powiedzmy, nie miała najlepszej opinii.

— Co jeszcze wiesz?

— Nie chcę ci tego mówić, ale…

— To nie ty powinieneś się wstydzić, Marcin. Nie ty mnie okłamywałeś. A ona patrzyła mi w oczy, udawała niewiniątko.

Chciałem się z nią ożenić. Założyć rodzinę. A czy dowiedziałbym się prawdy, gdybyś nie przyjechał?

Z Kingą zerwał tej samej nocy. Gdy jej koleżanki zaczęły pisać i oskarżać Marcina, iż zniszczył miłość — Krzysztof opowiedział, jak było naprawdę.

— Nie wiedziałem o jej przeszłości. A teraz — nie mogę wierzyć. Z taką kobietą nie zbuduję domu. Więc… niech idzie.

Nikt jej nie „zabrał”. niedługo wyjechała do innego miasta, jakby chciała uciec przed swoją historią.

A może w końcu zrozumie: jeżeli ukrywa się prawdę — i tak kiedyś wyjdzie na jaw. I konsekwencje będą nieodwracalne.

Idź do oryginalnego materiału