Praca za granicą - jak to jest?

robertakaaa.blogspot.com 7 lat temu
Za dwa dni minie miesiąc od naszej przeprowadzki do Holandii, z jednej strony kompletnie tego nie czuję i mam wrażenie, iż przyjechaliśmy tu wczoraj, z drugiej, zdążyłam dojść do wielu wniosków dotyczących tego całego wyjazdu i właśnie nimi chcę się z Wami podzielić. Dla niezainteresowanych tematem jest stylizacja, więc adekwatnie każdy znajdzie dla siebie coś dobrego. No to zaczynajmy!



Pewnie wielu z Was choćby w tej chwili zastanawia się nad wyjazdem za granicę. Czy warto? Jak to wszystko wyglądało w naszym przypadku? Rozesłaliśmy CV, pierwsze odezwało się do nas biuro pośrednictwa pracy Work Force, to iż wybraliśmy właśnie ich było w sumie kompletnym przypadkiem i wynikało po prostu z tego, iż nie wiedzieliśmy czy to nie pierwszy i ostatni telefon. Jak się później okazało, odezwały się do nas wszystkie agencje, do których się zgłosiliśmy, dlatego uważam, iż na tym etapie raczej nikt nie powinien mieć problemu.

Co dalej? W Polsce podpisaliśmy wstępne umowy, które adekwatnie nie były jeszcze z żaden sposób wiążące i w każdej chwili mogliśmy po prostu stwierdzić, iż rezygnujemy. Co do transportu, nasza agencja zapewniła nam darmowego busa, oczywiście nie ma nic ot tak za darmo, więc żeby faktycznie nie płacić, nie możemy zjechać do Polski przez trzy miesiące od wyjazdu, w przeciwnym wypadku opłata ta (jeśli chodzi o Holandię, to jakieś 300 zł) zostanie odciągnięta od naszej wypłaty. Takiego busa możecie zamówić sobie sami, jest to dość wygodna opcja - door to door, co oznacza, iż kierowca odbierze Was i zawiezie pod wskazany adres.


Praca - i tu zaczyna się loteria, bo to chyba najodpowiedniejsze słowo, którego można w tym przypadku użyć. Traficie tam, gdzie akurat będą Was potrzebować, jeżeli w danym zakładzie skończy się praca, zostaniecie przeniesieni do innego, jeżeli się nie sprawdzicie albo poprosicie o przeniesienie, historia się powtórzy. Może zdarzyć się i tak, iż przez tydzień nie będzie dla Was żadnej oferty, bądź z dnia na dzień podziękują Wam i odprawią do Polski.

Zakwaterowanie - w tym przypadku wcale nie jest lepiej. Warunki są przeróżne, od tych tragicznych, po których zastaniu mamy ochotę się popłakać do wręcz przyjemnych. My trafiliśmy na średnie. Mieszkamy w hotelu pracowniczym z około czterdziestoma pokojami, w którym do dyspozycji mamy wspólną kuchnię z ogólnodostępnymi kuchenkami, piekarnikami i lodówkami (wszystkiego po 4). Podobnie jest z toaletami (6) i prysznicami (6). adekwatnie nie mam pojęcia jak to się dzieje, iż przy takiej ilości ludzi nie ma do nich wiecznych kolejek, a najdłuższy czas oczekiwania na kąpiel w moim przypadku to jakieś pięć minut. Inną upierdliwą sprawą są przeprowadzki, agencja z rozmaitych powodów potrafi rzucać ludźmi po różnych lokacjach. Czasem chodzi o ich zachowanie, czasem o dojazdy do pracy itp.


Ostatnią bardzo istotną kwestią jest oczywiście ta dotycząca finansów, jednak o niej opowiem Wam w kolejnym wpisie, ponieważ chcę dość dokładnie odpowiedzieć na pytania, które nurtują pewnie większość z Was. Czyli - ile się zarabia, ile kosztuje utrzymanie i czy faktycznie możliwe jest odłożenie większej sumki?

Podsumowując, jeżeli chodzi o pracę za granicą, bardzo dużo zależy po prostu od farta. My nie trafiliśmy najgorzej i miejmy nadzieję, iż w tym temacie nic się nie zmieni, a jeżeli już, to tylko na lepsze. Pamiętajcie także, iż przeszukując fora i inne strony z opiniami na temat agencji, lokacji, czy samej pracy, musicie brać poprawkę na zamieszczane tam treści. Ludzie są różni, czasem potrafią obsmarować pracodawcę, bo po prostu wymaga i nie chce płacić tylko za ładny uśmiech, albo koordynatora, który śmiał dać im karę za doprowadzenie domu do ruiny.

Idź do oryginalnego materiału