Późnym wieczorem w supermarkecie.
Kasia siedziała przy kasie, mając w oczach łzy, zmęczona, rozdrażniona i samotna. Bezsenna noc zrobiła swoje. Jej sąsiad, Marek, miejscowy opój, znów urządzał hałaśliwą imprezę za ścianą z kumplami od wódki. choćby policja nie potrafiła go uciszyć.
Otarła łzy i rozejrzała się. Do jej kasy zbliżał się przystojny młody mężczyzna w modnym płaszczu. Od miesiąca ten wysoki brunet przychodził kupować pizzę i sok. *Pewnie samotnik. Komuś się poszczęści z takim przystojniakiem*, pomyślała.
Klient, trzymając pizzę, uśmiechnął się i wyciągnął pięćdziesięciozłotówkę, ale się zawahał: Pójdę po drobne, żeby pani nie zawracać głowy. Zapłacił i wyszedł.
Do zamknięcia sklepu została godzina. Nieliczni klienci leniwie pakowali zakupy do wózków. Kasia ziewnęła, w myślach przeklinając Marka, który akurat wtedy wszedł do sklepu rozczochrany, w sińcach, z dwoma butelkami drogiej wódki w rękach. Z ironicznym uśmieszkiem podał jej pięćdziesięciozłotówkę, tym razem nowiutką. *Będzie impreza do rana*, pomyślała ze złością.
Marek, kogoś okradłeś? Jego rozbawione oczy mrugnęły między sińcami. A niby skąd?
Kasia z przyzwyczajenia przyjrzała się banknotowi pod światło, przejechała po nim palcami, ale nagle Czekaj, Marek, coś tu nie gra Muszę to sprawdzić. Włożyła banknot do detektora i szepnęła: Skąd to masz? Ten banknot jest fałszywy!
Marek zastygł jak na zdjęciu do dowodu, kurczowo ściskając butelki i przypominając sobie dawno zapomnianą modlitwę. Nagle postawił gwałtownie alkohol na ladzie. Sprawdź jeszcze te powiedział z nadzieją, podając kolejne dwa pięćdziesiątki. Te też. Muszę wezwać policję!
Kasia, przysięgam, znalazłem je przed sklepem, ktoś upuścił portfel, a ja wziąłem banknoty. Nie wydawaj mnie błagał pijak.
Kasjerkę rozbawił jego strach i była już gotowa wyznać, iż to tylko żart banknoty były prawdziwe. Ale sąsiad, w panice, wyrzucił je do śmietnika, żeby pozbyć się dowodów. Marek z satysfakcją podarł pieniądze i wyszedł.
Kasia stała zaskoczona. Co ona zrobiła? Ale, cóż, zasłużył sobie!
Przepraszam odezwał się znajomy klient. Kupiłem przed chwilą pizzę
Pamiętam odpowiedziała Kasia podejrzliwie. Bez drobnych.
Nie o to chodzi Niech pani zrozumie, zgubiłem portfel, wsiadając do auta. Co za gapa ze mnie.
Było dużo pieniędzy? zapytała Kasia, myśląc o Marku.
Nie w pieniądzach rzecz, to nieważne. Na banknocie zapisałem istotny numer telefonu. jeżeli ktoś go znajdzie, może zatrzymać pieniądze, ale niech przepisze mi ten numer. Oto moja wizytówka.
Dobrze przytaknęła.
Nastrój Kasi był fatalny. Do końca zmiany rozmyślała, jak pomóc miłośnikowi pizzy. W końcu złapała torbę i pobiegła do śmietnika, by przeszukać jego zawartość.
W domu, w rękawiczkach, składała kawałki podartych banknotów, przeklinając swój głupi żart.
A ten gapa Pewnie to numer jakiejś kobiety pomyślała z zazdrością, mając łzy w oczach. Numer udało się odczytać z dwóch fragmentów.
Jak mu to przekazać? Nie mogę zadzwonić z mojego telefonu, może oddzwonić. Co wtedy powiem? Że chodzi o fałszywe banknoty?
Wyjęła wizytówkę: Aleksander Nowak, telefon służbowy i prywatny. Trzeba było zadzwonić, ale z innego numeru, albo wysłać SMS-a. Może poprosić starą sąsiadkę o telefon? A jeżeli Aleksander oddzwoni, a ona nic nie zrozumie, ale zapamięta, iż Kasia pożyczała telefon? Co wtedy pomyśli? Że to ja, kasjerka Kasia, znalazłam pieniądze i zatrzymałam, ale numer i tak wysłałam?
Nagle wpadła na pomysł, żeby pożyczyć telefon od dozorcy, który i tak by jej nie rozpoznał. A jeżeli by jednak lepiej, żeby nie miał jak. Kasia włożyła płaszcz
Chwilę później z budynku wyszła zawoalowana postać w dwóch szalikach, czapce i futrzanym kołnierzu. Wyglądała absurdalnie gdyby ktoś chciał zrobić portret pamięciowy, w życiu by nie trafił. Postać krążyła po okolicy, zacierając ślady, aż w końcu znalazła idealnego pomocnika przeciętnie wyglądającego Azjatę.
Podeszła do dozorcy i szepnęła: Pożyczy pan telefon? Mój się rozładował. Pokazała pięć złotych. Dozorca w milczeniu podał komórkę. Kasia gwałtownie wysłała numer tajemniczej kobiety do Aleksandra. Ulżyło jej. Dziękuję powiedziała ostrożnie i wróciła do domu.
Aleksander nie mógł zasnąć. Nie myślał o pieniądzach, ale o spotkaniu z dawnym przyjacielem, Tomkiem. Gdzieś w biegu, przy otwartych drzwiach zatłoczonego autobusu, usłyszał: Hej, Olek!. Nie mając przy sobie telefonu, zapisał numer na banknocie. Teraz, gdy go odzyskał, czuł ulgę.
Nagle dostał SMS-a. Tylko numer. Czyj? Aha, Tomka! Jutro zadzwoni. jeżeli ktoś odnalazł banknot, to i pieniądze też. Trzeba podziękować nadawcy.
Dzień dobry. Dziękuję bardzo. Proszę zatrzymać pieniądze to prezent.
Odpowiedział mu męski głos, lekko obco brzmiący: PREZENT? Ja nie rozumiem. Ja dozorca. I się rozłączył.
Nieważne, kto wysłał. Jutro opowie o tym Kasi. Wyglądała wczoraj na taką smutną, a była dla niego życzliwa.
Z myślą, iż ma teraz pretekst, by z nią porozmawiać, Aleksander zasnął z uśmiechem.
Kasia płakała większość nocy, użalając się nad swoim życiem, współczując biednemu Markowi i niedostępnemu Aleksandrowi temu gapowatemu przystojniakowi.
Następnego wieczoru Aleksander podszedł do kasy z radosnym uśmiechem. Kasia, wszystko w porządku. Ktoś mi przesłał ten numer, odnalazłem przyjaciela zaczął, ale nagle urwał. Chw



![Trzynaste Wielkie Tarnowskie Dionizje – święto wina na Starówce [ZDJĘCIA]](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/11/2025-dionizje-21-scaled.jpg)






