Późnym wieczorem w supermarkecie.
Pewnej nocy w sklepie na obrzeżach miasta. Jadwiga siedziała przy kasie, z łzami w oczach, wyczerpana zmęczeniem, niesprawiedliwością i samotnością. Nieprzespana noc tylko pogarszała jej stan. Za ścianą znów hałasował jej sąsiad, Zdzisław, notoryczny pijak, który urządzał libacje z kumplami. choćby policja nie potrafiła go uciszyć.
Jadwiga otarła łzy i rozejrzała się. W jej stronę szedł przystojny młody mężczyzna w modnym płaszczu. Od miesiąca ten wysoki brunet podchodził do jej kasy, by zapłacić za pizzę i sok. Pewnie samotnik pomyślała. Komuś się poszczęści z takim przystojniakiem.
Klient, trzymając pizzę, uśmiechnął się i podał pięćdziesięciozłotowy banknot, ale nagle się zawahał: Pójdę po drobne, żeby pani nie utrudniać życia. Zapłacił i wyszedł.
Do zamknięcia zostało jeszcze godzinę. Nieliczni klienci leniwie wkładali zakupy do wózków. Jadwiga, mimo woli ziewając, w myślach przeklinała Zdzisława, który właśnie wszedł do sklepu rozczochrany, w sińcach, z dwoma butelkami luksusowej wódki w dłoniach. Z ironicznym grymasem podał świeży pięćdziesięciozłotowy banknot. Znowu będzie pił do rana pomyślała z irytacją.
Zdzisiek, kogoś okradłeś? spytała. Jego rozbawione oczy błysnęły między siniakami. A niby dlaczego miałbym kraść?
Jadwiga z przyzwyczajenia przyjrzała się banknotowi pod światło, przesunęła po nim palcami, aż nagle Czekaj, coś tu nie gra Trzeba sprawdzić. Włożyła banknot do testera i szepnęła: Skąd to masz? To fałszywka!
Zdzisław zastygł jak na zdjęciu do dowodu, kurczowo ściskając butelki na piersi, przypominając sobie zapomnianą modlitwę. Nagle postawił alkohol na ladzie. Sprawdź jeszcze te powiedział z nadzieją, podając kolejne dwa pięćdziesiątki. Te też. Muszę wezwać policję!
Jadwiga, przysięgam, znalazłem je przed sklepem, naprawdę, ktoś zgubił portfel, a ja wziąłem pieniądze. Nie donoś na mnie błagał pijak.
Kasjerka rozkoszowała się jego strachem, gotowa przyznać się do żartu banknoty były prawdziwe. ale sąsiad, uwierzywszy, iż ma w ręku piętnaście tysięcy złotych, rzucił się do kosza, by pozbyć się dowodów. Z satysfakcją podarł banknoty i wyszedł.
Jadwiga zamarła. Co ona zrobiła? Ale przecież zasłużył sobie!
Przepraszam odezwał się znajomy klient. Kupiłem wcześniej pizzę
Pamiętam odparła nieufnie Jadwiga bez reszty.
Nie o to chodzi Zgubiłem portfel, wsiadając do samochodu. Co za roztargnienie.
Dużo tam było pieniędzy? spytała, myśląc o Zdzisławie.
Nie chodzi o kasę, to nieważne. Na banknocie zapisałem istotny numer telefonu. jeżeli ktoś go znajdzie, niech zatrzyma pieniądze, ale proszę, przepiszcie mi ten numer. Oto moja wizytówka.
Dobrze zgodziła się.
Nastrój Jadwigi był ponury. Do końca zmiany rozmyślała, jak pomóc miłośnikowi pizzy. W końcu chwyciła torbę i pobiegła do śmietnika, by wysypać jego zawartość.
W domu, w rękawiczkach, szukała strzępów podartych banknotów, przeklinając swój głupi żart.
A on, jaki roztargniony Pewnie to numer jakiejś kobiety pomyślała z goryczą, łzy paliły jej oczy. Numer znalazła na dwóch kawałkach.
Ale jak mu go przekazać? Nie mogę zadzwonić z mojego telefonu, może oddzwonić. Co wtedy powiedzieć? Przyznać się do fałszywek?
Wyjęła wizytówkę: Aleksander Kowalski, telefon służbowy i prywatny. Musiała zadzwonić, ale z innego numeru, albo wysłać SMS. Może poprosić starą sąsiadkę o telefon? A jeżeli Aleksander oddzwoni, a ona nic nie zrozumie, ale zapamięta, iż to Jadwiga dzwoniła? Co wtedy pomyśli? Że to ja, kasjerka Jadwiga, znalazłam pieniądze i zatrzymałam, ale numer i tak wysłałam?
Nagle wpadła na pomysł może poprosić o telefon dozorcę, który później i tak by jej nie rozpoznał. A jeżeli jednak lepiej, ż














