— Synu, posłuchaj mnie… — ledwo słyszalnym szeptem wyrzekła matka. Każde słowo przychodziło jej z trudem. Choroba nieubłaganie odbierała jej życie. Leżała w łóżku, wyniszczona, niemal przeźroczysta. Janowi wydawało się, iż to nie jego matka. Dawniej była wysoka, pełna sił, z dobrym uśmiechem. Ale teraz… — Synu, błagam, nie zostawiaj Bronisławy… Trzeba się nią opiekować. […]