Powrót w towarzystwie

newsempire24.com 2 dni temu

Barbara Stanisławska odłożyła na bok druty i nadsłuchiwała. Ktoś majstrował przy zamku w drzwiach wejściowych. Dźwięk był znajomy, ale o tej porze nie spodziewała się nikogo. Było już po dziewiątej wieczorem, sąsiedzi dawno posnęli, a wnuczka Basia przyjeżdżała tylko w weekendy.

Zamek stuknął, drzwi skrzypnęły. W przedpokoju rozległy się ciężkie kroki i czyjeś sapanie.

– Kto tam? – zawołała Barbara, chwytając się laski.

– Mamo, to ja – odpowiedział dobrze znany głos.

Serce podskoczyło jej w piersi. Tego głosu nie słyszała od półtora roku. Syn Tadeusz odszedł z domu po kolejnej libacji i więcej się nie pokazywał. Tylko czasem przysyłał SMS-y, iż żyje i, iż wszystko w porządku.

– Tadziu? – zawołała niepewnie.

– Tak, mamo, to ja. Nie bój się.

Barbara podniosła się z fotela i, opierając się na lasce, wyszła do przedpokoju. Zapaliła światło. Na progu stał jej syn, zarośnięty, w pomiętej kurtce i brudnych dżinsach. Wyglądał marnie, ale najważniejsze, iż był trzeźwy.

– Tadeusz! – rzuciła mu się na szyję, mimo nieprzyjemnego zapachu. – Synku, jakże się za tobą stęskniłam!

– Ja też, mamo. Wybacz mi – przytulił ją mocno. – Wiem, iż narozrabiałem.

Barbara odsunęła się nieco i przyjrzała synowi. Schudł strasznie, oczy wpadnięte, ale wzrok miał jasny. Nie pijany.

– Chodź, chodź – zakrzątnęła się. – Siadaj do stołu, zaraz coś podgrzeję.

– Mamo, zaczekaj – Tadeusz zatrzymał ją za rękę. – Nie jestem sam.

– Jak to nie sam?

Odwrócił się do drzwi i powiedział cicho: – Wchodź, nie bój się.

Zza jego pleców wyłoniła się drobna postać. Dziewczynka, może pięcioletnia, w brudnej różowej sukience i zdartych sandałkach. Jasne, kręcone włosy, duże szare oczy pełne lęku.

Barbara aż podskoczyła.

– Kto to?

– Mamo, poznaj. To Kinga – Tadeusz położył dłoń na ramieniu dziewczynki. – Moja córka.

– Córka? – Barbara opadła na stołek w przedpokoju. – Jak to córka? Skąd?

– Długa historia, mamo. Najpierw nakarmmy dziewczynkę, wykąpmy ją. Jest zmęczona, daleko szliśmy.

Kinga tuliła się do ojca i milczała. Tylko duże oczy biegały po pokoju, badając nieznane otoczenie.

– Tak, oczywiście – ocknęła się Barbara. – Dziecinko, jesteś głodna? Chcesz coś zjeść?

Dziewczynka skinęła głową, ale nie odeszła od Tadeusza.

– Chodźcie do kuchni – Barbara, utykając, poszła przodem. – Zaraz coś przyrządzę.

Tadeusz posadził córkę przy stole i usiadł obok. Kinga rozglądała się ciekawie. Kuchnia Barbary była niewielka, ale przytulna. Kwiatki w oknie, firanki z koronki, miedziany czajniczek na półeczce.

– Mamo, masz coś dla dziecka? Mleko, kaszę? – spytał Tadeusz.

– Mleko jest, zaraz podgrzeję. A kaszę gwałtownie ugotuję – zakrzątnęła się Barbara. – Lubisz jaglaną, dziewczynko?

Kinga znów skinęła głową.

Gdy babcia krzątała się przy kuchni, Tadeusz opowiadał córce, gdzie się znaleźli.

– To dom twojej babci – mówił cicho. – Tutaj się wychowałem. Widzisz te ładne kwiatki? A jutro rano, jak będzie pogoda, pokażę ci podwórko. Są tam huśtawki.

– A mama kiedy przyjedzie? – pierwszy raz odezwała się Kinga cienkim głosikiem.

Tadeusz zawahał się.

– Kinguńciu, mama nie przyjedzie. Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy?

Dziewczynka spuściła wzrok.

– Umarła?

– Tak, kochanie. Umarła.

Barbara, stojąca tyłem do nich przy kuchni, drgnęła. Jaka matka? Co się stało? Ile jeszcze niespodzianek przygotował dla niej syn?

Postawiła przed Kingą talerz z kaszą i szklankę ciepłego mleka.

– Jedz, skarbie. Potem się wykąpiesz i pójdziesz spać.

Kinga ostrożnie spróbowała kaszy. Widocznie smakowała, bo zaczęła jeść z apetytem.

– Smaczne? – spytała Barbara.

– Mhm – przytaknęła dziewczynka z pełną buzią.

– Dobra dziewczynka. Jedz, jedz.

Tadeusz też coś zjadł, choć widać było, iż nie miał ochoty. Cały czas zerkał na córkę, poprawiał jej serwetkę, przysuwał mleko.

– Tadziu – szepnęła Barbara – musimy porozmawiać.

– Wiem, mamo. Tylko najpierw uśpijmy Kingę.

Dziewczynka już ledwo otwierała oczy. Droga musiała być wyczerpująca.

– Chodź, słoneczko – Barbara wzięła Kingę za rękę. – Wykąpiesz się i do łóżka.

W łazience pomogła dziewczynce się rozebrać. Sukienka była naprawdę brudna, sandałki zupełnie rozklekotaBarbara zobaczyła sińce na ciele dziewczynki i postanowiła, iż od dzisiaj ich życie zmieni się na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału