Powrót na zawsze

twojacena.pl 2 godzin temu

Na zawsze wróciła

Gdy mama postanowiła wyjść za mąż, Kinga nie miała nic przeciwko. Wydawało się, iż lubi nowego wybranka matki spokojnego i zrównoważonego Krzysztofa, który zawsze dobrze się z nią dogadywał. Do mamy odnosił się z czułością i troską. Wszystko było w porządku, ale piętnastoletnia Kinga postawiła jeden warunek:

Mamo, nie mam nic przeciwko twojemu małżeństwu, tym bardziej iż wujek Krzysiek to dobry człowiek. Będzie ci samotnie, gdy ja wyjadę na studia. Ale ja przeprowadzam się do babci. Do miasta.

Jak to do babci? Do miasta? Masz dopiero piętnaście lat, nie jesteś pełnoletnia! Jak mogłabym cię zostawić bez opieki? Mama stanowczo się sprzeciwiała.

Mamo, przecież nie bez opieki będę z babcią. Ona przecież sama cię wychowała, więc i za mną się przyjrzy, jeżeli tak się boisz nalegała Kinga. Poza już rozmawiałam z babcią, i bardzo się cieszy, iż do niej przyjadę.

Aha, więc już wszystko za moimi plecami postanowione powiedziała mama, nie wiadomo czy smutnym, czy rozczarowanym tonem.

Mamo, uwierz mi, tak będzie lepiej dla wszystkich. Choć wujek Krzysiek jest porządny, dla mnie to jednak obcy mężczyzna.

Matka westchnęła i zamyśliła się, ale w tej chwili zadzwonił jej telefon. Dzwoniła babcia, Anna Maria.

Cześć, córko, no i co, ustaliłyście już z Kingą sprawę przeprowadzki? Myślę, iż będzie jej u mnie lepiej. Wiesz przecież, iż uwielbiam moją wnuczkę, czyż nie poradzę sobie z prawie dorosłą twoją córką?

Tak, mamo, wiem, iż kochasz Kingę, ale rozumiesz, serce matki

Wszystko będzie dobrze, nie martw się, córko. Jakoś dałam radę z tobą, to i z Kingą damy sobie radę. Będę na nią uważać.

Matka zakończyła rozmowę, a Kinga, już pakując swoje rzeczy, powiedziała wesoło:

Mamo, nie przejmuj się, będzie super!

Anna Maria nie była żadną świętą, ale zwykłą starszą kobietą, emerytowaną nauczycielką matematyki. Zresztą i Kinga miała charakter niełatwy. Zdarzały się między nimi drobne sprzeczki i nieporozumienia, ale babcia była przy tym mądra. Nigdy nie dopuszczała, by kłótnie wymknęły się spod kontroli.

Bywało, iż pokłócą się, a wieczorem tego samego dnia babcia wchodziła do pokoju wnuczki, głaskała ją po kręconych włosach i opowiadała bajki albo niestworzone historie. A wnuczka uśmiechała się spokojnie i zasypiała, gwałtownie zapominając o urazie. Czasem jednak to Kinga pierwsza wyciągała rękę na zgodę, rozumiejąc, iż była niesprawiedliwa i niepotrzebnie uraziła babcię.

Wtedy kupowała ulubione cukierki Anny Marii, piły razem herbatę, i pokój był przywrócony. Tak żyły aż do dnia, gdy Kinga postanowiła wyjechać z miasta. Skończyła studia na miejscu, potem znalazła pracę, ale zarobki były marne. Koledzy z pracy opowiedzieli jej o dużej firmie w Karkonoszach, gdzie mieli świetnych szefów, kolegów i godne pensje.

Babciu, nie gniewaj się i zrozum mnie dobrze. Wyjeżdżam daleko, ale zawsze będziemy w kontakcie.

Kinguś mówiła babcia, gładząc jej kręcone włosy czy naprawdę musisz jechać tak daleko? Nie znajdziesz tu pracy?

Babciu, już tu pracowałam odpowiedziała wnuczka i co? Najpierw był okres próbny, potem zatrudnili mnie na najniższym stanowisku z pensją trzech tysięcy złotych.

Ale dopiero skończyłaś studia, nie masz doświadczenia. Wszyscy tak zaczynają. Trzeba zdobywać praktykę, nikt od razu nie dostaje wszystkiego. Gdzie się urodziłeś, tam cię przygarną przekonywała Anna Maria.

Lecz Kinga była nieugięta. Postanowiła, więc zrobiła. Spakowała walizkę i wyjechała.

Na nowym miejscu rzeczywiście się jej udało. Dostała dobrą posadę z przyzwoitą pensją, choćby miejsce w akademiku, więc nie musiała wynajmować mieszkania. Gdy dostała pierwszą wypłatę, była zachwycona. Po pracy wpadła do sklepu i nazbierała mnóstwo smakołyków, choćby ulubione cukierki babci. Ale gdy wieczorem usiadła sama, by napić się herbaty, ogarnął ją ogromny smutek, bo nie miała z kim podzielić się słodyczami. A cukierki babci zostały w wazonie.

Czas płynął. Z mamą i babcią rozmawiała prawie codziennie, wszystko było w porządku. Kinga zarabiała, nie trwoniła pieniędzy, chciała uzbierać na samochód. Albo przynajmniej wziąć kredyt i dołożyć swoje oszczędności. Ale jak to mówią człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi

Pewnego dnia zadzwoniła do niej mama i powiedziała, iż babcia, Anna Maria, nie żyje.

Jak to, mamo? Co się stało? pytała przez łzy.

Serce, córeczko. Babcia miała chore serce, ale nikomu o tym nie mówiła. Wiedziałam, ale nie sądziłam, iż to nastąpi tak szybko. Nigdy nie słyszałam od niej skargi.

Dla Kingi był to cios. Stracić tak bliską osobę Jechała taksówką, a łzy spływały jej po policzkach.

Źle się pani czuje? Mogę w czymś pomóc? zapytał taksówkarz.

Nie, dziękuję, nie pomoże pan wiedziała, iż dopiero w domu będzie mogła się wypłakać, ale nie potrafiła powstrzymać łez.

Jak to możliwe? myślała z rozpaczą. Spóźniłam się na pogrzeb babci, samolut miał opóźnienie z powodu gęstej mgły Nie pożegnałam się z najbliższą osobą.

Kinga stała przed drzwiami mieszkania, które teraz należało do niej. Anna Maria jeszcze za życia przepisała je na nią. Długo stała, nie mogąc się zdecydować, by otworzyć drzwi. W końcu to zrobiła. W mieszkaniu panowała głucha cisza.

Chyba będę musiała je sprzedać pomyślała i przeszła do pokoju, siadając w swoim ulubionym fotelu.

Przypomniała sobie, jak babcia, witając ją, mówiła radośnie:

Kinguś, umyj ręce, zaparzę herbatę

Były takie czasy. Teraz w mieszkaniu panowała cisza, aż zatkała sobie uszy, bo ta cisza ją przytłaczała. Po chwili jednak zebrała się w sobie i zaczęła rozmyślać, co dalej. Spojrzała na zdjęcie stojące na komodzie. Anna Maria i Kinga uśmiechały się na nim radośnie. Minione cz

Idź do oryginalnego materiału