„Pamiętnikowy zapis: «Przywróciłaś nas do przeszłości» — historia jednych urodzin
Barbara pośpiesznie rozkładała serwetki i ustawiała sztućce. Dziś były urodziny jej męża — Jacka. Data nie okrągła, ale ważna. Obiecały przyjechać córki z rodzinami, a wnuki od dawna prosiły o „prawdziwe święto, jak dawniej”. Barbara przypomniała sobie, jak to bywało kiedyś, w latach dziewięćdziesiątych…
Wtedy wszystko przychodziło z trudem. Pieniędzy brakowało, a produkty zdobywało się niemal „z walką”. Ale zawsze się starała — dla rodziny, dla ciepła i euforii w domu. Zwłaszcza przed świętami.
Tamten rok zaczął się od zwykłej prośby dzieci. Córki, Magda i Ania, wróciły ze szkoły z przygaszonymi spojrzeniami. Oceny dobre, ale humory — żadne. W końcu Magda się przyznała:
— Mamo, wszyscy w klasie już mają angorskie czapki, tylko my w starych. Więc kup, proszę!
Barbara uległa. Nie byli bogaci, ale córki były mądre, pracowite, pomagały. Pognała na bazar, wydzieliła ostatnie złotów — i kupiła. Ku euforii dziewczynek — i swojej. Ale na święto już nie starczyło.
Ocalił przypadek. Następnego dnia w sklepie ktoś krzyknął:
— Kiełbasa! — i tłum rzucił się do lady. Barbara zdączyła złapać dwa kawałki ulubionej parówkowej. W sobotę udało się zdobyć masło — sprzedawczyni szepnęła, kiedy będą „wyrzucać”. Z kartkami i córkami na pomocach Barbara osiągnęła cel.
W niedzielę stół był nakryty — jak za najlepszych czasów. Na środku — kurczak, rumiany, chruściany, na poduszce z ryżu. Teściowi szczególnie smakowała sałatka z topionych serków, jajek i czosnku. Szarlotka wyszła znakomicie — teściowa choćby przepis wyciągała.
A teraz — teraźniejszość. Córki dorosły, każda ma swoją rodzinę. Rodziców Jacka i Barbary już nie ma. Ale oto — niedziela, i znowu urodziny. Jacek wyszedł na spacer z Burem, ich psem, a Barbara znów nakrywała stół. Już nie kupna pizza, nie sushi — a domowy obiad. Stary, dobry, serdeczny.
Goście zaczęli przyjeżdżać niemal jednocześnie. Wnuki wrzeszczały w przedpokoju, zrzucając buty, Magda z Anią przytuliły matkę.
— Mamo, a co tak pysznie pachnie? — spytała Magda.
— Nie chcemy pizzy! — krzyknęły wnuki z korytarza.
Ostatni wszedł Jacek. Wszyscy rzucili się z życzeniami.
— No to chodźmy do stołu — uśmiechnęła się Barbara.
Gdy weszli do pokoju, gdzie stał nakryty stół, wszyscy zamilkli.
— Mamo — wyszeptała Ania — przecież to jak w dzieciństwie… Kurczak — jak wtedy, ulubiona sałatka, ryż…
Śmiech, toasty, ciasto z herbatą. Wszystko — jak dawniej. Tylko doroślej.
Kiedy wszyscy odjechali, Jacek przytulił Barbarę:
— Dziękuję, kochanie. Przywróciłaś mnie do tamtych czasów. Byliśmy wtedy szczęśliwi. Choć pieniędzy brakowało, kanapę odkładaliśmy rok, balkonu nie mogliśmy oszklić. Ale byliśmy — razem. I teraz jesteśmy razem. A to najważniejsze.
— Sto lat, kochany. Niech takich dni będzie nam jeszcze bardzo, bardzo wiele.”