Powrót do domu /1 / emiliapienkowska

publixo.com 5 godzin temu

Nowi moi ``opiekunowie`` z białostockiego, jak się okazało... też byli ze Stutthofu, tyle iż z wcześniejszej ewakuacji. Przebrani w cywilne ciepłe europejskie ubrania wyglądali całkiem inaczej, jak porządni ludzie. Właśnie wracali na wschód do siebie i z wyraźną niechęcią i wielką łaską zabrali mnie w końcu na swoją bryczkę.

- Jesteś dla nas ciężarem! My chcemy jechać bez kłopotów do domu!

Zaklinałem ich na wszystkie świętości, iż nie będę w niczym przeszkadzał, byleby tylko jechać, byłem jednak tak osłabiony... Dobrze widziałem, z jaką wrogością na mnie patrzyli! Oczywiste, nabrali różnych skarbów i trofeów po drodze, i żal im było, iż tych zdobyczy nie mogą zmieścić więcej, zamiast wieźć takiego zdechlaka (jak mnie otwarcie przy mnie nazywali).

Musiałem mieć gorączkę, bo mimo waciaków i owinięcia kocem szczękałem zębami z zimna.

Wreszcie dojechaliśmy do wsi Zamostne w powiecie Wejherowo. W byłej przydrożnej karczmie kochane stutthowianki urządziły prowizoryczny szpital, a dyżurne wystawały na szosie i zabierały wszystkich chorych i słabych do siebie. Naturalnie, gdy to tylko zobaczyli moi ``dobrodzieje``, od razu zaczęli mnie namawiać na pozostanie tutaj, w lazarecie... Mnie zaś opanowała obsesyjna myśl, iż umrę i nie zobaczę więcej mojej Matki! Perswazje koleżanek z obozu, tych świeżo upieczonych pielęgniarek przekonały mnie. Najbardziej zaś przekonały słowa ``najlepszego`` z moich białostockich łaskawców:

- Jak się nie zgodzisz na szpital, to w pierwszym lesie wyrzucimy ciebie do rowu!

Trzeba pamiętać, iż w Stutthofie obok świętych męczenników i ludzi ideowych byli również zwyczajni złodzieje, zwyrodnialcy i bandyci... Dzisiaj myślę, iż ślepy los zesłał na mojej drodze do domu właśnie takich ``kolegów``...

Nolens volens dzielne koleżanki zaniosły mnie na noszach do szpitalnego łóżka. Oczywista, wstydziłem się swojego niedołęstwa, brudu i robactwa, ale one myły mnie, goliły, przebierały w czystą bieliznę i zapewniały, iż gwałtownie postawią na nogi - i będę mógł wrócić ``do tej swojej Mamy``.

Niewiele brakowało, żebym w tym Zamostnym pozostał już na zawsze.
Idź do oryginalnego materiału