Mamo, co się dzieje? Zosia pociągnęła matkę za rękaw. Dlaczego milczesz? Przecież pytam!
Wszystko w porządku, córeczko Halina Stanisławowa otarła ręce o fartuch i odwróciła się do okna. Po prostu jestem dziś zmęczona.
Jakie zmęczenie? Jestesz na emeryture! głos córki brzmiał rozdrażniony. Już pół godziny tłumaczę ci o przeprowadzce, a ty jakbyś nie słyszała.
Słyszę, słyszę. Przeprowadzacie się do nowego domu, brawo.
Zosia prychnęła i usiadła przy kuchennym stole, gdzie stały nietknięte filiżanki z wystygłą herbatą.
Mamo, spójrz na mnie w końcu! Co się stało?
Halina Stanisławowa powoli odwróciła się do córki. W jej oczach mieniły się niewypłakane łzy, ale uparcie je powstrzymywała.
Mówię ci, wszystko w porządku. Opowiedź mi więcej o swoim domu.
Zosia wpatrywała się w matkę uważnie. Coś było nie tak, ale nie potrafiła zrozumieć, co dokładnie. Matka wyglądała na wyczerpaną, pod oczami miała cienie.
Mamo, a gdzie tata? Jeszcze nie wrócił z działki?
Tata… Halina Stanisławowa zawahała się. Tata się spóźnia. Dużo pracy w ogrodzie.
W grudniu? zdziwiła się Zosia. Co można robić w grudniu na działce?
No… śnieg odgarniać, domek sprawdzić. Zima przecież.
Córka zmarszczyła brwi. Ojciec nigdy nie jeździł na działkę zimą. Mówił, iż tam nie ma co robić, tylko pieniądze na bilet wyrzucać.
Mamo, zadzwoń do taty. Niech wraca, muszę z wami porozmawiać.
Nie trzeba mu przeszkodzać gwałtownie odpowiedziała Halina Stanisławowa. On tam… zajęty.
Czym zajęty? Zosia sięgnęła po telefon. Zaraz sama zadzwonię.
Nie! matka gwałtownie wyrwała jej komórkę. Nie dzwoń, proszę.
Zosia oniemiała od takiej reakcji.
Mamo, co się dzieje? Wzięliście się za łby, czy co?
Nie kłóciliśmy się. Wszystko w porządku, mówię ci.
Jakie „wszystko w porządku”! wybuchnęła Zosia. Siedisz blada jak ściana, oczy czerwone, taty nie jest w domu, a ty powtarzasz „wszystko w porządku”!
Halina Stanisławowa zaciśnęła usta i znów spojrzała przez okno. Za szybą wirowały duże płatki śniegu, okrywając podwórko białym puchem.
Napijesz się świeżej herbaty? zmieniła temat. Ta już zimna.
Nie chcę herbaty! Chcę prawdy!
Zosia wstała i podeszła blisko do matki.
Mamo, jestem twoją córką. jeżeli coś się stało, muszę wiedzieć. Gdzie tata?
Halina Stanisławowa zamknęła oczy. W piersi ścisnęło ją od bólu, który nosiła w sobie od tygodnia. Tydzień milczenia, niejasności, udawania.
Tata… zaczęła i urwała.
Co z tatą? Zosia chwyciła matkę za ramiona. Mamo, przerażasz mnie!
Z tatą wszystko dobrze. Jest zdrowy.
To gdzie jest?
Długa cisza zawisła między nimi. Halina Stanisławowa patrzyła w podłogę, gniotąc rąbek fartucha.
U Krysi wykrztusiła w końcu.
U jakiej Krysi?
U Krystyny Janiny. Z sąsiedniej klatki.
Zosia mrugnęła zdezorientowana.
Nie rozumiem. Co on tam robi?
Mieszka cicho powiedziała Halina Stanisławowa.
Słowo spadło między nimi jak kamień w wodę, rozchodząc się kręgami zrozumienia.
Jak… mieszka? powtórzyła Zosia.
Wyprowadził się do niej. Ty