Pościel dziadkowi w łaźni! Nie chcę się ośmieszać przed przyjaciółmi!” – oświadczyła teściowa

newskey24.com 1 tydzień temu

**Dziennik, 5 maja 2024**
Dziadkowi w łazience pościel! Nie chcę się kompromitować przed przyjaciółmi! oświadczyła teściowa, stając przede mną z rękami na biodrach.
Kasiu, pamiętasz, iż moi znajomi z Węgier przyjeżdżają dziś wieczorem? Mówiłam, iż zostaną u nas na kilka dni? dodała, patrząc na moje zmęczone oczy wpatrzone w monitor.
Oderwałam wzrok od projektów nowej kolekcji ubrań, które od tygodni tworzyłam niemal od zera. Choć bym chciała wyjść na podwórze, usiąść na huśtawce i złapać oddech, los miał dla mnie inną niespodziankę.
Oczywiście, pamiętam. Jutro przyjeżdżają, tak?
Właśnie iż dziś warknęła Zofia, unosząc brodę wyżej, niż to fizycznie możliwe.
Ojej! Zatopiłam się w pracy, choćby dzień tygodnia mi umknął. Pomóc ci w czymś? Posprzątać, ugotować?
Wszystko już zrobiłam. Bez twojej pomocy. Ale przyszłam z inną prośbą. Pościel dziadkowi w łazience. Niech tam sobie pomieszka parę dni. Ubikacja jest na podwórzu, jedzenie mu zaniesiesz nic mu nie będzie. Tylko niech się nie pokazuje. Powiemy, iż to nasz ogrodnik. Rozumiesz? To ważni dla mnie ludzie, nie chcę się ośmieszać.
Słowa Zofii brzmiały jak rozkaz, nie prośba.
Zosiu, co ty mówisz? Jak dziadek mógłby cię ośmieszyć? zapłonęłam rumieńcem.
Teściowa od zawsze miała problem z moim dziadkiem, Henrykiem. Nazywała go starcem, choć on nigdy nie odpowiadał jej złością.
Słyszałaś dobrze. Ten starzec choćby zupy nie zje, żeby się nie zachłapać albo nie zakrztusić.
Bo ma chore przełyk i drżą mu ręce po latach w hucie! Wiesz o tym! To wspaniały człowiek jak śmiesz?
Podnosisz na mnie głos? Po wszystkim, co dla ciebie zrobiłam? Dałam ci swojego syna, a ty mnie tak traktujesz? Zofia trzasknęła drzwiami, zostawiając mnie z goryczą w sercu.
Henryk, jak zwykle, majsterkował przy drewnianych szkatułkach. Tylko dokończę ten wzorek i się zdrzemnę uśmiechnął się, gdy go upomniałam o lampkę. Wspomnienia z dzieciństwa, gdy on mnie ganił za czytanie po ciemku, rozjaśniły mi dzień.
Mój mąż, Marek, wrócił na obiad, ale Zofia nie dała nam chwili spokoju. Obiecałeś, iż odbierzesz moich gości z lotniska! jęczała.
Mamo, Kasia ma prawo jazdy. Ja dziś nie mogę.
Gdy Zofia wyszła, wyznałam Markowi prawdę. Twoja matka kazała mi wyrzucić dziadka do łazienki. To już przekracza granice.
Marek westchnął. Masz rację. Nie pozwolę na to.
Niestety, to ja musiałam zawieźć teściową po jej ważnych gości parę zadufanych w sobie snobów, którzy obładowali mnie torbami, a sami szli z pustymi rękami.
Przez otwarte okno usłyszałam, jak Zofia chwali się przed nimi: Mój Marek to złoty chłopak! Kupił mi dom, niedługo pojedziemy do sanatorium. A ta Kasia? Tylko siedzi w komputerze. A ten starzec? To taki bezdomny, którego Marek ulitował się przygarnąć.
To był ostatni gwóźdź. Zadzwoniłam do Marka. Nie zniosę dłużej tej farsy.
Gdy wrócił, miał plan. Przy kolacji wstał i podał ramię Henrykowi. Proszę, panie Henryku. To przecież pana dom.
Zofia zrobiła się czerwona jak burak. Co ty wyczyniasz?!
Mamo, proponowałaś, by gospodarz spał w łazience. Skoro uważasz, iż to dobre miejsce twoi goście tam będą.
Goście w popłochu wynieśli się do hotelu. Zofia wrzeszczała, iż ją upokorzyliśmy.
Ty zaczęłaś ten teatr odparł Marek. Dom należy do pana Henryka. Myślę, iż czas wrócić do swojego mieszkania.
Teściowa spakowała walizki z godnością obrażonej królowej. Bolało, ale zrozumiałam: czasem trzeba postawić granicę, choćby rodzinie. Dziadek zawsze mnie bronił dziś ja stanęłam za nim. A Marek? Udowodnił, iż nasze małżeństwo to nie tylko słowa, ale czyny.
**Lekcja na dziś:** Rodzina to nie więz krwi, ale wzajemny szacunek. Kto go łamie, ten sam sobie kopie dół.

Idź do oryginalnego materiału