Porzucił mnie z trójką dzieci i starszymi rodzicami, by wyjechać z kochanką.

newsempire24.com 1 dzień temu

Zostawił mnie z trójką dzieci i schorowanymi teściami – wyjechał do Hiszpanii z kochanką

Nie zdołałam go zatrzymać
Wszystko zaczęło się w dniu moich urodzin.

Mieszkałam wtedy na wsi, pieniędzy miałam niewiele, a wystawy miejskich sklepów kusiły tyloma pięknymi rzeczami, iż nie wiedziałam, co podziwiać najpierw.

Szczególnie wpadły mi w oko jedne sandały.

Stałam, patrząc na nie, wyobrażając sobie, jak będą wyglądać na mojej nodze, jak przejdę się w nich po rynku, a ludzie będą się za mną oglądać…

Nagle ktoś lekko szturchnął mnie łokciem.

Odwróciłam się – przede mną stał mężczyzna z uśmiechem na twarzy.

– Ładne, prawda? – wskazał na sandały.
– Tak… – mruknęłam, wciąż wpatrzona w witrynę.

– Napijemy się kawy? jeżeli kupię ci te sandały, pójdziesz ze mną na randkę?

Wiedziałam, iż w jego oczach wyglądam naiwnie, ale wtedy kilka mnie to obchodziło.

– Pójdę – odpowiedziałam.

Pragnęłam prezentu. Chciałam poczuć się wyjątkowa choćby na jeden wieczór.

Usiedliśmy w kawiarni, zamówił mi tort, a ja opowiedziałam mu swoją historię.

Powiedziałam, iż rodzice nie żyją.

To była prawda.

Tylko ojca pochowałam naprawdę, a matkę…

Matkę “pochowałam” w swojej głowie już jako dziecko, bo porzuciła mnie, gdy byłam niemowlęciem.

Powiedziałam mu to tak, by wzbudzić litość.

I udało mi się.

Tak to się zaczęło.

Coraz częściej przyjeżdżałam do miasta i spotykaliśmy się.

Jego imię było Janusz – on zabrał mnie do siebie, otoczył troską.

Najpierw były sandały, potem sukienki, biżuteria, piękne perfumy.

Ale nie z powodu prezentów zostałam jego kochanką.

Kochałam go.

Myślałam, iż on mnie także kocha.

Ale byłam głupia.

Popełniłam błąd, zaszłam w ciążę.

I byłam gotowa usłyszeć wszystko:

— Musimy się rozstać.
— Poradź sobie sama.
— Zrób aborcję.

Ale powiedział coś innego:

— Przeprowadzisz się do mnie. Wspólnie wychowamy dziecko.

Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.

Matka zrujnowała mi życie
Pobraliśmy się.

Byłam pewna, iż los w końcu dał mi szansę.

A potem pewnego dnia usłyszałam pukanie do drzwi.

Otworzyłam – i prawie zemdlałam.

Na progu stała moja matka.

Z torbą kiszonej kapusty, jakbyśmy spotkały się wczoraj.

Okazało się, iż ktoś z sąsiadów wygadał się, gdzie teraz mieszkam.

Przyszła, by się pogodzić.

A Janusz poznał prawdę.

Zrozumiał, iż skłamałam.

I w tej samej chwili jego miłość do mnie prysła.

Krzyczał, nazwał mnie prowincjonalną oszustką, zapytał, czy mój ojciec nie wstanie przypadkiem z grobu, skoro tak łatwo “usunęłam” go z życia.

I wyrzucił.

Mnie, moją matkę i jej kapustę.

Znowu zaufałam – znowu się pomyliłam
Wróciłam do domu dziadków.

Wypędziłam matkę.

Zostałam sama z dzieckiem.

Ale Janusz jednak przyszedł.

— Wracajmy do siebie – powiedział. – Mamy przecież syna.

I znowu mu zaufałam.

Naivna, pomyślałam, iż miłość wszystko zwycięży.

Ale już nigdy nie zaprowadził mnie do swojego mieszkania.

Zamieszkaliśmy w starym domu jego rodziców – starszych ludzi, którzy wymagali opieki.

Zgodziłam się.

Robiłam wszystko dla niego, jego rodziców i naszego syna.

A potem znowu zaszłam w ciążę.

Pewnego razu pokłóciliśmy się, a on z furią przypomniał mi:

— Nie zapominaj, iż jesteś tu tylko gościem!

Te słowa wbiły się we mnie jak nóż.

Mimo to zostałam.

Wierzyłam, iż miłość przetrwa próby.

Kiedy urodziło się drugie dziecko, powiedział, iż z pieniędzmi krucho, iż jego interes się załamał.

Teraz byliśmy równi: ja nie miałam nic, on również.

Potem urodziło się trzecie dziecko.

Myślałam, iż teraz nic już się nie zmieni, iż będziemy razem, niezależnie od wszystkiego.

Pracował coraz więcej i więcej. Wychodził wcześnie, wracał późno.

Myślałam, iż stara się dla rodziny.

Nie zauważyłam, jak wszystko się rozpada.

Hiszpania – bilet do nowego życia… ale nie dla mnie
Pewnego dnia powiedział:

— Nie mogę tak dłużej żyć. Nie ma tu przyszłości. Wyjeżdżam za granicę.

Uwierzyłam mu.

Był wyczerpany, przygnębiony, zmęczony.

Zgodziłam się – niech jedzie, niech spróbuje zarobić.

Ale potem przypadkiem poznałam prawdę.

Na lotnisku na lot do Hiszpanii były dwa bilety.

Jeden na jego nazwisko.

A drugi – na nazwisko kobiety, z którą od lat go coś łączyło.

Wszystko zrozumiałam.

Ale nie mogłam go zatrzymać.

Wyjechał.

A ja zostałam.

Z trójką dzieci.

Z jego rodzicami, którzy już nie byli mi obcy.

Z pustym domem i pełną bólu duszą.

Nie wiem, jak żyć dalej.

Jedynie mam nadzieję, iż kiedyś to przestanie tak boleć.

Idź do oryginalnego materiału