Policjanci znaleźli na ulicy dziwnego staruszka, który nie pamiętał swojego imienia ani adresu: gdy odnaleźli jego dom i tam pojechali, odkryli coś przerażającego

newsempire24.com 3 dni temu

Policjanci znaleźli na ulicy dziwnego starca, który nie pamiętał ani swojego imienia, ani adresu. Gdy odnaleźli jego dom i tam pojechali, wewnątrz czekało na nich coś przerażającego.
Panie komendancie, tego mężczyznę znaleziono dziś na ulicy. Nie miał przy sobie dokumentów, nie pamięta, jak się nazywa ani gdzie mieszka. Może jest chory albo coś ukrywa. Co mamy zrobić?
Nic. Sam się tym zajmę krótko odpowiedział młody policjant, biorąc starca za rękę.
Staruszek został zaprowadzony do gabinetu. Wyglądał na zmęczonego i zagubionego, ale w jego oczach migotał dziwny błysk może niepokój, może strach.
Policjant zaczął od prostych pytań:
Skąd pan wyszedł?
Nie pamiętam
Ma pan dzieci? Krewnych?
Nie nikogo
Wie pan, jak pan się nazywa?
Nie
Odpowiedzi były nieskładne, czasem zupełnie bez sensu. Wyglądało na to, iż starzec coś ukrywa lub boi się powiedzieć prawdę. Oficer nabrał podejrzeń.
Poprosił o nagrania z monitoringu z ulicy, gdzie znaleziono starca. Przez kilka godzin przeglądał materiały. Staruszek po prostu błąkał się po mieście powoli, z przystankami, jakby zapomniał, dokąd zmierza.
Całą dobę policjanci śledzili każdy jego krok, sprawdzając dziesiątki kamer. W końcu udało się ustalić, z którego domu wyszedł. Oficer zabrał mężczyznę ze sobą może widok znajomych miejsc ożywi jego pamięć.
Gdy dotarli pod wskazany adres i zapukali, nikt nie otworzył. W domu panowała ciemność i cisza.
Może mieszka sam? zasugerował któryś z funkcjonariuszy.
Nie. Sprawdzimy. Wyważcie drzwi.
Drzwi ustąpiły pod silnym uderzeniem. Gdy policjanci weszli do środka, to, co zobaczyli, wprawiło ich w osłupienie.
Na kanapie leżała starsza kobieta. Twarz miała bladą, oddech urywany. Ledwo mogła się poruszyć, ale jej usta bezgłośnie próbowały wyszeptać: Pomocy.
Policjant natychmiast wezwał pogotowie. Wtedy wszystko stało się jasne.
Staruszek rzeczywiście cierpiał na demencję. Tego dnia jego żonie nagle zrobiło się słabo. Próbował wezwać pomoc, ale telefon okazał się dla niego zbyt skomplikowany. Wtedy postanowił pójść do sąsiadów i zapomniał, po co wyszedł.
Godziny zamieniły się w męczące błądzenie po ulicach, aż w końcu zupełnie opadł z sił.
Okazało się jednak, iż starzec w końcu przyprowadził pomoc. Choć z opóźnieniem, to właśnie jego desperacka próba uratowania żony przyniosła skutek.
Po tym zdarzeniu policjanci nie pozostali obojętni zebrali pieniądze i zatrudnili dla starszej pary opiekunkę.

Idź do oryginalnego materiału