Podział i zjednoczenie

polregion.pl 13 godzin temu

Rodzinne burze to podstępna rzecz. Przed ślubem Kinga choćby nie podejrzewała, iż życie z rodziną męża może stać się próbą. Wychowana w zgodnej rodzinie, gdzie kłótnie były rzadkością, myślała, iż takie problemy ją ominą. Opowieści koleżanek o teściowych uważała za przesadzone – przecież z nią na pewno tak nie będzie.

Po ślubie Kinga i Bartosz zamieszkili u jego matki, Hanny Nowak, w jej przytulnym, ale ciasnym dwupokojowym mieszkaniu w małym miasteczku pod Poznaniem. Teściowa powitała synową ciepło, a pierwsze miesiące minęły gładko. Dzieci nie były jeszcze w planach – młodzi marzyli, by uzbierać na własne mieszkanie.

Bartosz pracował w dużej firmie IT, a jego zarobki pozwalały snuć plany na przyszłość. Kinga też pracowała, ale zarabiała mniej, jako nauczycielka w lokalnej szkole. Hanna Nowak była życzliwa, ale miała zwyczaj rozdawać rady, które z początku wydawały się nieszkodliwe.

Kinga starała się nie reagować, ale z czasem teściowa coraz częściej mieszała się w ich życie. Ton jej rad stawał się coraz bardziej apodyktyczny, a uwagi – kąśliwe.

Pewnego dnia Kinga, promieniejąc z radości, przyniosła do domu nowy blender.

– od dzisiaj będziemy robić smoothie na śniadanie, zdrowo i smacznie! – wykrzyknęła, stawiając pudełko na kuchennym stole.

Hanna Nowak, rzucając podejrzliwym spojrzeniem na zakup, skrzywiła usta:

– Po co to komu? Zbyteczny wydatek. Normalni ludzie rano jedzą owsiankę, a wy sobie żołądki psujecie nowomodnymi fanaberiami. Potem pożałujesz, ale będzie za późno. – Po tych słowach demonstratywnie odwróciła się i wyszła.

Kinga, nie mogąc się powstrzymać, rzuciła za nią:

– Pani syn nienawidzi owsianki! Wystarczy mu kanapka z herbatą, i już leci do pracy!

Teściowa zastygła w drzwiach, odwróciła się i zimno odrzuciła:

– Gdybyś była dobrą żoną, wstawałabyś wcześniej i gotowała Bartoszowi porządne śniadanie, zamiast wylegiwać się do południa!

– Nie wyleguję się do południa! – wybuchnęła Kinga. – Moje lekcje zaczynają się później, i co, mam się przez to nie wysypiać?

Od tego wieczoru między nimi pojawił się cień. Blender był tylko pretekstem – napięcie narastało od dawna. Kinga siedziała w kuchni, popijając herbatę, i rozmyślała:

„Co za teściowa mi się trafiła? Zamiast się cieszyć, tylko szuka powodu, żeby się przyczepić. To nie moja wina, iż pracuję później. Bartosz jest dorosły, sam może sobie kanapkę zrobić. Dlaczego mam żyć według jej zasad?”

Gdy usłyszała dźwięk klucza w zamku, ożywiła się – wrócił Bartosz. Zawsze dzielili się nowościami, bo widywali się tylko wieczorami.

– Cześć – cmoknął ją w policzek. – Czemu taka markotna?

– Czekałam na ciebie, chciałam się pochwalić – wskazała na blender. – Teraz będziemy śniadać inaczej!

– Super, brawo! – uśmiechnął się Bartosz.

Ale wtedy z pokoju dobiegł głos Hanny Nowak:

– Z czego się cieszycie? Tylko zdrowie sobie zepsujecie tymi zabawkami!

– Mamo, nie zaczynaj – próbował złagodzić Bartosz. – Wszyscy mają blendery i nikt nie narzeka.

– Ile za ten grat wydałaś? – zwróciła się teściowa do Kingi.

Ta, nie tracąc rezonu, podała sumę o połowę mniejszą niż rzeczywista.

– To mało? – oburzyła się Hanna Nowak. – Kto w tym domu zarabia? Bartosz haruje, a ty pieniądze roztrwaniasz!

– Ja też pracuję! – odcięła się Kinga. – I nie próżnuję, nawiasem mówiąc!

– Grosze to twoje! – ciągnęła teściowa. – Bartosz utrzymuje rodzinę, a ty jesteś rozrzutna!

Kłótnia się zaogniała. Bartosz, widząc, iż sytuacja wymyka się spod kontroli, wziął żonę za rękę i wyprowadził do ich pokoju, zatrzucając drzwi.

– Boże, jak ja mam tego dosyć! – westchnęła Kinga. – Dlaczego ona się wtrąca w nasze życie?

Chciała wyrzucić z siebie wszystko, ale się pohamowała – Bartosz nie był winny, iż ma taką matkę. Hanna Nowak wydawała emeryturę na swój działkowy domek: raz płot naprawić, raz dach połatać. Bartosz czasem pomstował, ale pomagał.

Rano, gdy Kinga jeszcze spała, teściowa postanowiła przygotować synowi śniadanie, by pokazać, kto naprawdę o niego dba.

– Mamo, po co się trudzisz? Sam sobie poradzę – zdziwił się Bartosz.

Ale Hanna Nowak nie odpuszczała. Wylała z siebie wszystko, co myślała: Kinga jest leniwa, niewdzięczna i nie potrafi zadbać o męża. Bartosz słuchał, ukrywając uśmiech. Wiedział, iż matka przesadza, więc nie brał jej słów poważnie.

– Mamo, dzięki, lecę – rzucił, wychodząc do pracy.

Teściowa stała jak wryta, patrząc za nim w zdumieniu. Kinga, gdy się obudziła, jadła śniadanie w samotności – Hanna Nowak nie wyszła. Wieczorem, gdy Bartosz wrócił, teściowa znów zaczęła narzekać. Kinga, słysząc to z pokoju, straciła cierpliwość.

– Znowu na mnie skarży? – rzuciła mężowi, gdy wszedł.

Przytulił ją:

– Nie denerwuj się, ona chce dobrze.

– Dla kogo dobrze? – wybuchnęła Kinga. – Mam dość jej kontroli! Jak coś kupię bez jej zgody, to koniec świata! Bartek, nie wytrzymam tak dłużej. Wynajmijmy mieszkanie i się wyprowadźmy!

– I co, całą pensję wydawać na czynsz? – sprzeciwił się. – Przecież oszczędzamy na własne mieszkanie.

– Znajdę lepszą robotę, z wyższą pensją – powiedziała stanowczo. – Wtedy się wyniesiemy.

– Dobrze, nie spieszmy się – złagodniał Bartosz. – Jestem po twojej stronie. Kupuj, co chcesz. Porozmawiam z mamą.

Po rozmowie z synem Hanna Nowak stała się chłodniejsza, ograniczając kontakt do niezbędnego minimum. Kinga unikała kuchni, gdy była tam teściowa. Bartosz, niczym wytrawny dyplomata, lawirował między nimi, próbując utrzymać pokój.

Pewnego dnia zostali zaproszeni na urodziny żony kolegi Bartosza, Oli. Ta zachwycała się prezentem od męża – zmywarką do naczyń.

– Kinga, to cudoKiedy późnym wieczorem wrócili do domu, teściowa wyciągnęła do Kingi rękę, mówiąc: „Może jednak nauczę się korzystać z tej zmywarki, co ty na to?”.

Idź do oryginalnego materiału