No i jak to w rodzinie bywa, czasem burza się zbiera, a człowiek choćby nie wie, kiedy ta chmura nad głową zawisnie. Jagoda przed ślubem w ogóle nie przypuszczała, iż życie z rodziną męża może być takie skomplikowane. Wychowała się w ciepłym domu, gdzie kłótnie były rzadkością, więc myślała, iż ją to nie dotyczy. Jak koleżanki opowiadały o teściowych, to tylko wzruszała ramionami – przecież u niej na pewno tak nie będzie.
Po ślubie Jagoda i Krzysiek zamieszkali u jego matki, Bronisławy Stanisławy, w jej przytulnym, ale ciasnym dwupokojowym mieszkaniu w małym miasteczku pod Wrocławiem. Teściowa na początku przyjęła synową serdecznie i przez kilka miesięcy wszystko układało się dobrze. Dzieci nie były jeszcze w planach – młodzi marzyli, żeby uzbierać na własne mieszkanie.
Krzysiek pracował w dużej firmie IT, jego zarobki pozwalały im snuć plany na przyszłość. Jagoda też pracowała, ale zarabiała mniej, uczyła w miejscowej szkole. Bronisława Stanisława była miła, ale miała w zwyczaju rozdawać rady, które na początku wydawały się nieszkodliwe.
Jagoda starała się nie reagować, ale z czasem teściowa coraz częściej wtrącała się w ich życie. Ton jej uwag stawał się coraz bardziej władczy, a komentarze – coraz bardziej uszczypliwe.
Pewnego dnia Jagoda, cała uśmiechnięta, przyniosła do domu nowy blender.
– od dzisiaj będziemy robić smoothie w poranki, zdrowo i pysznie! – zawołała, stawiając pudełko na kuchennym stole.
Bronisława Stanisława, rzucając sceptyczne spojrzenie na zakup, skrzywiła usta:
– Po co ci to? Bez sensu wydatek. Normalni ludzie rano jedzą owsiankę, a wy się trujecie tymi nowinkami. Potem pożałujesz, ale będzie za późno. – Demonstracyjnie odwróciła się i wyszła.
Jagoda nie wytrzymała i rzuciła za nią:
– Twój syn nie znosi owsianki! Wystarczy mu kanapka z herbatą i leci do roboty!
Teściowa zastygła w drzwiach, odwróciła się i zimno odparła:
– Gdybyś była dobrą żoną, wstawałabyś wcześniej i przygotowała mu porządne śniadanie, a nie wylegiwała się do południa!
– Nie wyleguję się do południa! – wybuchnęła Jagoda. – Moje lekcje zaczynają się później, i co, mam się przez to nie wysypiać?
Od tego wieczora między nimi coś pękło. Blender był tylko pretekstem – napięcie narastało od dawna. Jagoda siedziała w kuchni, sącząc herbatę, i rozmyślała:
„Co ja mam za teściową? Zamiast się ucieszyć, tylko szuka dziury w całym. Nie moja wina, iż pracuję na późniejszą zmianę. Krzysiek jest dorosły, sam sobie kanapkę zrobi. Dlaczego mam żyć według jej zasad?”
Gdy usłyszała, jak klucz obraca się w zamku, Jagoda ożywiła się – wrócił Krzysiek. Zawsze dzielili się nowinami, bo widywali się tylko wieczorami.
– Cześć – cmoknął ją w policzek. – Dlaczego taka markotna?
– Czekałam na ciebie, chciałam się pochwalić – skinęła głową w stronę blendera. – od dzisiaj nowe śniadania!
– Super, brawo! – uśmiechnął się Krzysiek.
Ale wtedy z pokoju dobiegł głos Bronisławy Stanisławy:
– Z czego się cieszycie? Tylko zdrowie niszczycie tymi zabawkami!
– Mamo, no co ty znowu? Wszyscy mają blendery i nikt nie narzeka – próbował złagodzić Krzysiek.
– Ile za to głupstwo zapłaciła? – teściowa zwróciła się do Jagody.
Ta, nie tracąc rezonu, podała kwotę o połowę mniejszą niż rzeczywista.
– I to mało? – oburzyła się Bronisława Stanisława. – Kto w domu zarabia? Krzysiek haruje, a ty rozrzucasz pieniądze!
– Ja też pracuję! – warknęła Jagoda. – I nie siedzę z założonymi rękami!
– Grosze twoje! – odcięła teściowa. – Krzysiek utrzymuje rodzinę, a ty rozrzutnica!
Kłótnia eskalowała. Krzysiek, widząc, iż sytuacja wymyka się spod kontroli, wziął żonę za rękę i zabrał do ich pokoju, zatrzaskując drzwi.
– Boże, jak ja już tego nie mogę! – westchnęła Jagoda. – Dlaczego ona się wtrąca w nasze życie?
Chciała wykrzyczeć wszystko, ale powstrzymała się – Krzysiek nie był winny, iż ma taką matkę. Bronisława Stanisława wydawała emeryturę na swój domek letniskowy: raz płot naprawiać, raz dach łatać. Krzysiek czasem burknął, ale pomagał.
Rano, gdy Jagoda jeszcze spała, teściowa postanowiła przygotować synowi śniadanie, żeby pokazać, kto naprawdę się o niego troszczy.
– Mamo, po co to? Sam sobie poradzę – zdziwił się Krzysiek.
Ale Bronisława Stanisława nie odpuszczała. Wylała wszystko, co myślała: Jagoda to leniwa, niewdzięczna i nie potrafi zadbać o męża. Krzysiek słuchał, ukrywając uśmiech. Wiedział, iż matka przesadza, i nie brał jej słów na poważnie.
– Mamo, dzięki, lecę – rzucił, wychodząc do pracy.
Teściowa została w kuchni, zagubiona. Jagoda, obudziwszy się, jadła śniadanie w samotności – Bronisława Stanisława nie wyszła. Wieczorem, gdy Krzysiek wrócił, teściowa znów zaczęła narzekać. Jagoda, słysząc to z pokoju, straciła cierpliwość.
– Znowu na mnie donosi? – rzuciła mężowi, gdy wszedł.
On objął ją:
– Nie denerwuj się, ona chce dobrze.
– Dla kogo dobrze? – wybuchnęła Jagoda. – Mam dość jej kontrolowania! Jak coś kupię bez jej zgody, to koniec świata! Krzysiek, nie wytrzymam tak. Wynajmijmy mieszkanie i wyprowadźmy się!
– I co, całą wypłatę wydawać na czynsz? – zaprotestował. – Przecież oszczędzamy na własne mieszkanie.
– Znajdę lepszą pracę, z wyższą pensją – zdecydowanie powiedziała Jagoda. – Wtedy się wyprowadzimy.
– Dobrze, nie spieszmy się – złagodniał Krzysiek. – Jestem po twojej stronie. Kupuj, co chcesz. Pogadam z mamą.
Po rozmowie z synem Bronisława Stanisława stała się chłodniejsza, rozmawiała tylko w sprawach koniecznych. Jagoda unikała kuchni, kiedy była tam teściowa. Krzysiek, jak wprawny dyplomata, lawirował między nimi, próbując utKiedy wieczorem wszyscy zasiedli do wspólnej kolacji, Jagoda niespodziewanie wzięła teściową za rękę i szepnęła: „Może jednak spróbujemy razem upiec ten sernik z twojego przepisu?”.