
Popularna maksyma „podróże kształcą” sprawia wrażenie truizmu. Czy można uznać, iż te słowa są prawdą w zglobalizowanym świecie, w którym branża turystyczna zapewnia raczej towary i usługi skrojone pod oczekiwania klientów, niż prawdziwy obraz realiów danego kraju? Czy podróże „utartym szlakiem” po krajach globalnego Południa są „lepsze”, bo bardziej „autentyczne”? A może kiedyś podróże kształciły bardziej?
Poprzez podróże pragniemy poznać lepiej świat, dany kra i jego mieszkańców. Próbujemy zrozumieć, jak wygląda życie w danym miejscu. Wracamy z wyjazdów pełni najróżniejszych wniosków, podsumowań i ocen, którymi chętnie się dzielimy. Z podobną chęcią słuchamy opowieści innych ludzi z podróży. W tych relacjach czai się jednak rzadko dostrzegana pułapka, w którą wielu z nas okazjonalnie wpada. Jest nią przedstawianie wycinkowych i subiektywnych wrażeń, jako prawdy na temat danego kraju, co często skutkuje umacnianiem stereotypów, a nie budowaniem pogłębionej wiedzy. Zjawisko to jest szczególnie zauważalne w przypadku państw odmiennych kulturowo i odległych geograficznie od Polski, czyli w dużej mierze państw globalnego Południa. Odpowiedzialność za ten stan nie spoczywa jednak wyłącznie na jednostkach, a raczej na szerszym zjawisku, jakim jest narracja branży turystycznej, która często pokazuje nam jedynie niewielki wycinek rzeczywistości.
Słowem-kluczem dla sektora turystyki jest autentyczność. To ona jest miarą tego, jak „głęboka” jest podróż, odbywająca się możliwie najbardziej utartym szlakiem. Czy powinno to kogoś dziwić? Absolutnie nie. Gdy planujemy wyjazd w odległe miejsce, zupełnie zrozumiałe jest to, iż chcemy je jak najlepiej poznać.
Chęć poznawania świata, to motor napędzający turystykę, a na wyjazdy wyruszamy z pewnymi oczekiwaniami – w końcu to na ich podstawie wybraliśmy dany kierunek podróży. Na wypadkową naszych turystycznych wyobrażeń składają się między innymi barwne oferty biur podróży, treści przewodników turystycznych relacje travelbrytów i vlogerów, filmy podróżnicze i dzieła kultury, często sięgające wzorcami jeszcze czasów kolonialnych. Te zaś zwykle podkreślają egzotykę, chwalą nieskażoną naturę czy opisują „niezwykłych” mieszkańców. Turysta może więc jeszcze przed wyjazdem stać się nieświadomym więźniem nie zawsze realnych oczekiwań, które spróbuje zaspokoić dzięki turystyce. Nie jest to jednak łatwe w dobie komercjalizacji sektora.
Trudno się dziwić – wiele państw uznawanych powszechnie za atrakcyjne destynacje turystyczne, co roku odwiedza kilka, a choćby kilkadziesiąt milionów turystów. W mniej popularnych państwach ich liczba wciąż sięga kilkuset tysięcy. Pomimo tego, iż sektor turystyki zwolnił w związku z pandemią COVID-19, z danych Światowej Organizacji Turystyki (UNWTO) wynika, iż rynek już adekwatnie powrócił do stanu sprzed pandemii [1], a rocznie na świecie odnotowuje się ponad miliard zagranicznych podróży [2].
Chcąc odpowiedzieć na potrzebę atrakcyjnego zetknięcia z autentyczną kulturą, w wielu krajach globalnego Południa powstała dobrze rozwinięta infrastruktura odpowiadająca na oczekiwania turystów. Hotele, bazary z pamiątkami, restauracje, ale też skanseny czy wioski kulturowe, w których można bliżej poznać lokalne tradycje. Sęk w tym, iż aby dać wrażenie tak pożądanej autentyczności, nie każdy przewodnik informuje grupy, iż to nie jest prawdziwa wioska, tylko pewnego rodzaju spektakl, przygotowany specjalnie z myślą o oczekiwaniach gości i pokazuje im to, co chcą zobaczyć. W ten sposób, potrzeby zostają zaspokojone – turysta zobaczy coś, co w jego odczuciu jest „autentyczne”, egzotyczne i orientalne (nawet, jeżeli zostało to specjalnie dla niego nieco podkoloryzowane), a biuro podróży zyska kolejnych zadowolonych klientów. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy takie zaaranżowane doświadczenia i poruszanie się głównie po infrastrukturze i szlakach starannie przygotowanych z myślą o zagranicznych turystach, faktycznie przybliża ich do zrozumienia danej kultury?
To, co autentyczne w przekonaniu wielu podróżujących (czyli inne, dziewicze, egzotyczne, nieskażone), często bowiem nie ma nic wspólnego z tym, co jest autentyczne dla danej społeczności w zglobalizowanym świecie XXI wieku. Lampka z IKEA oświetlająca berberyjskie obozowisko „pośrodku Sahary”, telefon komórkowy w ręku buddyjskiego mnicha, szaman w jeansach, czy gigantyczny parking dla autokarów pod „zapomnianym kompleksem świątynnym” wydają się kłócić z obietnicami z turystycznych przewodników. Niekiedy skutkuje to zawiedzionymi oczekiwaniami turystów, a choćby niezadowoleniem z powodu tego, iż mieszkańcy danego regionu korzystają między innymi z osiągnięć technologii.
Podobnie jest z pomocą lokalnym społecznościom. Wielu turystów stara się nieść pomoc w ramach swoich podróży, na co sektor turystyki również znalazł sposoby. W ramach niektórych wycieczek można odwiedzić lokalne szkoły albo domy dziecka, gdzie (poza zrobieniem dużej liczby zdjęć i przytulaniem dzieci) można przywieźć zeszyty, artykuły plastyczne i inne produkty. Dla turysty będzie to „autentyczne” przeżycie, dotknięcie „prawdziwego” kawałka lokalnej rzeczywistości „poza utartym szlakiem” i „niesienie pomocy”. Realia bywają jednak zupełnie odwrotne – spotkania dzieci z turystami mają często wyreżyserowany i powtarzalny charakter. Jak alarmują najważniejsze organizacje działające na rzecz ochrony małoletnich, dzieci nie mogą być atrakcją turystyczną, a odwiedzanie ich przez przypadkowych turystów w szkołach czy domach dziecka może tylko szkodzić ich rozwojowi i narażać na kontakt z potencjalnymi oprawcami. Unikanie odwiedzania takich placówek jest jedną z najważniejszych wytycznych wskazywanych przez organizację ChildSafe Movement, która od lat walczy o ochronę dzieci między innymi przed przemocą seksualną związaną z turystyką [4]. Często jednak te aspekty pozostają poza świadomością altruistycznych turystów.
Pułapką, w którą łatwo wpaść, jest nadmierne generalizowanie. Od osób podróżujących można niekiedy usłyszeć stwierdzenia takie jak na przykład: „(przedstawiciele narodowości) to cwaniacy i naciągacze”, „są strasznie leniwi, nic im się nie chce”, czy choćby podszyte serdecznością „są biedni, ale szczęśliwi, więcej im nie trzeba”. Wrażenia z tygodniowej wycieczki bywają dla niektórych okazją do ekstrapolowania garstki wrażeń na naturę i sytuację społeczno-gospodarczą całego narodu. Trudno jednak o to, aby spostrzeżenia te były wyczerpujące i szeroko obejmowały złożoność lokalnej specyfiki. Można to dostrzec przyglądając się choćby wrażeniom członków tej samej grupy turystów. Choć zwiedzają to samo miejsce, każdy z nich wróci z wyjazdu (np. do Waranasi w Indiach), z inną opowieścią. Jedna osoba opowie o pielęgnowaniu wielowiekowej kultury i głębokiej duchowości, ktoś inny wspomni o bogactwie kolorów i egzotyce, a inna osoba powie kilka słów o „barbarzyńskich” tradycjach i zacofaniu. Te opowieści, tak różne od siebie, będą potem snute na spotkaniach jako „prawda” o danym kraju. Ile więc warte jest stwierdzenie „byłem tam, więc wiem”?
Łącznikami pomiędzy turystami i lokalnymi społecznościami, którzy mogliby tworzyć głębsze poczucie wzajemnego zrozumienia, mogą być piloci i przewodnicy. Jednak i tu sprawa nie jest taka prosta. Część z nich działa we wciąż dość niszowym nurcie odpowiedzialnej turystyki, starając się zderzać stereotypy z rzeczywistością i pokazując faktyczne (niekiedy stojące w sprzeczności z oczekiwaniami) realia. Inni jednak traktując zadowolenie turystów jako priorytet, przedłożą atrakcyjność ponad sprawiedliwe prezentowanie rzeczywistości. W celu ubogacenia swojej opowieści, mniej lub bardziej świadomie będą generalizować, podkreślać różnice kulturowe oraz prezentować najbardziej barwne i szokujące „smaczki”, aby jak najbardziej zainteresować grupę łatwo przyswajalnymi ciekawostkami. Pokazując z nieukrywanym niesmakiem i śmiechem „domy z kupy”, nie wspomną o tym, iż mieszanka błota, zwierzęcych odchodów oraz trawy jest nie tylko najbardziej ekonomicznym materiałem budowlanym, ale i skutecznym sposobem odstraszania insektów. Opowiedzą z wesołością o tym, jak w XIX wieku kobiety Herero zaczęły nosić obszerne, wiktoriańskie suknie, na styl kolonizatorów, i „tak już im zostało”. Nie dodadzą, iż suknie te stały się symbolem pamięci o ucisku i mordach dokonanych przez niemieckich kolonizatorów na ludach Herero i Nama [5], uznanych za pierwsze ludobójstwo XX wieku [6]. Przyprowadzając turystów z darami do szkoły nie wspomną, iż być może wszystkie te przedmioty niedługo trafią z powrotem na bazar, gdzie zostaną ponownie sprzedane kolejnej grupie turystów. Niektórzy z nich posuną się choćby do opowiadania rasistowskich dowcipów i wygłaszania rasistowskich teorii, nie uciekając od prześmiewczego tonu w opowieściach o miejscowych zwyczajach. Ile więc z takich anegdot mogą wynieść turyści, traktujący przekazywaną wiedzę z dużą powagą? Na ile ich horyzonty faktycznie się poszerzą?
„Tak? A byłeś tam?” potrafią pytać zaczepnie rozmówcy, wykłócając się o słuszność swoich spostrzeżeń i powielanych stereotypów. Często to nie dogłębna znajomość rzetelnej literatury faktu, wieloletnie zainteresowanie, znajomość aktualnej sytuacji społeczno-gospodarczej danego regionu czy choćby wykształcenie kierunkowe, okazuje się być ostatecznym uwiarygodnieniem argumentów, a właśnie koronne hasło „byłem”. Paradoksem jest to, iż w potocznej dyskusji wakacje w kurorcie na Zanzibarze mogą być w silniejszą kartą, niż choćby dyplom studiów afrykanistyki.
A może dawniej podróże kształciły bardziej? Sięgam do dwutygodnika „Światowid” z lat trzydziestych XX wieku i czytam. O rdzennej ludności okolic Pongo de Manseriche (z terenów obecnego Peru) autor twierdzi, iż „ich ani krzyżem, ani szpadą nie da się ucywilizować” [7]. O jednym z ludów Bantu (z terenów obecnego Zimbabwe) z kolei mówi, iż jest „oddany zabobonnemu bałwochwalstwu, bałamucony przez wpływowych czarowników, stojący moralnie nisko, wybitnie leniwy” [8]. O Arabach (z terenów obecnej Libii) stwierdza, iż „Prawdziwi Arabowie z natury swej są leniwi i powolni” [9]. Czy to pogłębione zrozumienie kultur, które choć są tak bardzo oddalone od siebie, to jednak tak podobne? Nie – to przykłady narracji kolonialnej, która poprzez generalizowanie i umniejszanie, miała uzasadniać władzę białego człowieka nad zdominowanymi ludami. Ich rzekome podobieństwo i ujednolicenie miało stawiać ich w pozycji przeciwwagi do Europy [10]. Tylko nieliczne głosy polskiej prasy tamtych czasów rzucały światło na sposób sprawowania tej władzy: „Szlaki, którymi się poruszałem, zaścielały szkielety dromaderów i Beduinów, nierzadko spotykało się szkielety kobiet i dzieci, których hieny nie zdążyły ogryźć dokładnie. Jak się prowadzi wojnę kolonialną? Jest to jedna z najstraszniejszych wojen, w której zwycięża zawsze strona najeźdźcza i to nie siłą wojskową, ale przekupstwem, zdradą i wykorzystaniem zwierzęcych instynktów wojsk najemnych” [11].
Jeśli przyjmiemy założenie, iż „podróże kształcą”, historia daje nam bolesnego prztyczka w nos. Jak „kształtowały” podróżników przez wieki, skoro, tak zwane „wielkie odkrycia geograficzne” zapoczątkowały wielowiekową, systemową dominację kolonialną dużej części globu oraz wyzysk milionów niewolników?
Gdy zastanowimy się głębiej nad sformułowaniem „podróże kształcą”, to wyczujemy, iż może ono dawać nieokreślone wrażenie słuszności oceny podróżującego, stawiając jego wiedzę wyżej, jak gdyby dzięki wyjazdowi posiadł możliwość nieomylnej analizy lokalnej rzeczywistości. Być może dlatego takim fenomenem stały się vlogi podróżnicze i trawelebryci, którzy są niekiedy uznawani za większe autorytety w dziedzinie danych kultur, niż sami ich reprezentanci. Nieprzypadkowo też to podróżnicy są zwykle autorami przewodników turystycznych, nie zaś mieszkańcy kraju, którzy znają dane miejsce najlepiej. Kwestionowanie i prostowanie głoszonych przez cudzoziemców „prawd” przypomina niekiedy walkę z wiatrakami, niezależnie od tego, jak bardzo są powierzchowne i jak krzywdzące dla danego narodu. Z jednej strony podróż nie ma sobie równych, jednak spostrzeżenia, z którymi się z niej wraca, mogą być bardzo fragmentaryczne i krzywdzące względem złożonej rzeczywistości. Dlatego tak istotny jest sposób opisywania świata oraz uwzględnianie głosów osób reprezentujących dane kultury i narody.
Nie ma wątpliwości, iż często wracamy z podróży odmienieni, pełni przemyśleń i bogatsi o nowe doświadczenia. Warto jednak wtedy uważać, aby nie wpaść w pułapkę oceniania całych narodów na podstawie doświadczeń z kilku dni, jak i przedstawiania subiektywnych doświadczeń jako niepodważalnych faktów. Można zaryzykować stwierdzenie, iż podróże kształcą, ale tylko wtedy, gdy towarzyszy im otwartość na odmienność, pokora i samodzielne dalsze zgłębianie wiedzy na temat danego miejsca i kultury. Bez otwartości na drugiego człowieka i chęci zrozumienia wielowymiarowości jego rzeczywistości, choćby najdalsza podróż, może nas oddalać od zrozumienia realiów. Branża turystyczna (nawet poza „utartym szlakiem”) często stara się serwować nam wycinek rzeczywistości takim, jakim chcielibyśmy go widzieć, a nie takim, jakim on jest. Bez pokory dla ogromu, złożoności i zmienności świata, generalizujące oceny z niektórych podróży bliższe mogą być Baśniom Tysiąca i Jednej Nocy, niż faktycznym realiom.
Wspieraj projekty takie jak ten. Kliknij w przycisk obok i przekaż darowiznę. Razem możemy więcej!


- Sabina Owsianowska, Turystyka w służbie stereotypów, post-turysta.pl 2013
- https://post-turysta.pl/artykul/turystyka-w-sluzbie-stereotyp%C3%B3w
- Natalia Bloch, Prawdziwy dzikus – czyli zgubna wiara w utopię autentyczności, post-turysta.pl 2013
- https://www.post-turysta.pl/artykul/Prawdziwy-dzikus%E2%80%93czyli-zgubna-wiara-w-utopie-autentycznosci
- Magda Bodzan, Bieda z uśmiechem na ustach, Polska Akcja Humanitarna
- https://www.pah.org.pl/bieda-z-usmiechem-na-ustach/
- Alicja Kosińska, Zanim pomożesz: o etycznym wolontariacie zagranicznym, Fundacja Go’n’Act 2023
- https://goandact.org/wp-content/uploads/2024/08/Zanim-Pomozesz-handbook-o-wolontariacie-zagranicznym.pdf
- https://www.unwto.org/news/international-tourism-to-reach-pre-pandemic-levels-in-2024
- https://www.statista.com/statistics/209334/total-number-of-international-tourist-arrivals/#:~:text=After%20declining%20with%20the%20onset,totaling%201.3%20billion%20in%202023
- https://www.youtube.com/embed/SRxOeBEBdwE
- https://thinkchildsafe.org/wp-content/uploads/2018/05/GlobalGuidelines_ChildWelfareAndTheTravelIndustry_2018_book.pdf
- https://thisisafrica.me/arts-and-culture/historic-significance-herero-dress
- https://ehne.fr/en/encyclopedia/themes/europe-europeans-and-world/europe-and-colonial-wars/massacre-herero-and-nama-a-colonial-laboratory-genocide
- Kpt. R. Homan, Z podróży po Ameryce Południowej. W krainie Łowców Głów”, „Światowid”, 1935, nr. 32, str. 12.
- B. Wolnik, Polscy misjonarze w południowej Afryce, „Światowid”, 1937, nr. 31/677, s. 10.
- Berberowie, „Światowid”, 1935, nr. 3, s. 11
- E. Said, Orientalizm, Zysk i Ska, Poznań 2018, s.30
- K. Nowak, Znany podróżnik afrykański Kazimierz Nowak o wojnie kolonialnej, „Światowid”, 1936, nr. 1/595, str. 11.