Podczas gdy Katya płaciła, Sergei oddalał się. Gdy zaczęła układać zakupy, on wyszedł. Na zewnątrz sklepu Katya natknęła się na Sergeia, który palił papierosa.

twojacena.pl 5 dni temu

Gdy Kasia płaciła za zakupy, Staś odsunął się na bok. Gdy zaczęła pakować torby, wyszedł całkiem ze sklepu. Kasia znalazła go przed wejściem, palącego papierosa.

Staś, weź te torby, proszę poprosiła, podając mu dwie ciężkie siatki.

Spojrzał na nią, jakby kazała mu zrobić coś nielegalnego, i zapytał zdumiony:
A ty co?

Kasia zmieszała się. Co znaczyło a ty co? Przecież to oczywiste mężczyzna powinien pomóc. Dziwne, by kobieta dźwigała ciężary, a on szedł z pustymi rękami.

Staś, te torby są ciężkie odparła.
No i? upierał się, nie ruszając się z miejsca.

Widział, iż zaczyna się złościć, ale dla zasady nie chciał pomóc. Ruszył gwałtownie przed siebie, wiedząc, iż go nie dogoni. *Brać torby? Co ja jestem, osioł pakowy? Albo służący? Jestem mężczyzną! Sam decyduję, czy coś noszę. Niech sobie dźwiga, nie umrze!* myślał Staś. Dziś miał ochotę upokorzyć żonę.

Staś, gdzie idziesz? Weź torby! krzyknęła Kasia, ledwo powstrzymując łzy.

Właściwie torby były bardzo ciężkie to on napchał wózek. Do domu było niedaleko, jakieś pięć minut, ale z tym ciężarem droga wydawała się nie mieć końca.

Kasia wróciła do bloku, ledwo trzymając się na nogach. Czekała, iż Staś wróci, ale on tylko oddalał się coraz bardziej. Chciała rzucić wszystko, ale jakoś dotarła. Usiadła na ławce przed klatką, wyczerpana. Chciało jej się płakać ze złości, ale powstrzymała łzy nie wypadało na ulicy. Połykać taką zniewagę? Nie. Celowo ją upokorzył. A przecież przed ślubem był taki troskliwy Wiedział, co robi.

Dzień dobry, Kasia! sąsiadka wyrwała ją z myśli.
Dzień dobry, pani Ireno odpowiedziała, wymuszając uśmiech.

Pani Irena, z domu Nowak, mieszkała piętro niżej i była bliską przyjaciółką babci Kasi. Po jej śmierci stała się dla niej jak rodzina. Innych nie miała matka mieszkała w innym mieście z nowym mężem, a ojciec dawno zniknął.

Kasia bez namysłu postanowiła oddać jej zakupy. I tak dźwigała je nie dla siebie. Emerytura pani Ireny była skromna, a Kasia lubiła ją rozpieszczać smakołykami.

Proszę, pani Ireno, pomogę pani zanieść powiedziała, znów chwytając torby.

W kuchni sąsiadki zostawiła wszystko, mówiąc, iż to dla niej. Gdy pani Irena zobaczyła śledzie, pasztet, brzoskwinie w syropie i inne przysmaki, które uwielbiała, rozpłakała się. Kasia poczuła się winna, iż nie robi tego częściej. Pożegnały się całusem, a Kasia weszła do swojego mieszkania.

W progu spotkała Stasia, który coś przegryzał w kuchni.

A gdzie torby? zapytał, jakby nic się nie stało.
Jakie torby? odpowiedziała równie obojętnie. Te, które pomogłeś mi nieść?
No weź, nie dramatyzuj! zaśmiał się nerwowo. Wkurzyłaś się?
Nie odpowiedziała spokojnie. Tylko wyciągnęłam wnioski.

Staś zesztywniał. Spodziewał się krzyków, awantury, płaczu Ale ta cisza była gorsza.

Jakie wnioski?
Nie mam męża westchnęła. Myślałam, iż wyszłam za mąż, a tu okazało się, iż za durnia.
Nie rozumiem udał obrażonego.
Co tu nie rozumieć? spojrzała mu prosto w oczy. Chcę męża, który jest mężczyzną. A ty, widzę, chcesz żony, która będzie mężczyzną. Przerwa. Więc potrzebujesz męża.

Twarz Stasia poczerwieniała ze złości, zacisnął pięści. Ale Kasia tego nie widziała już pakowała jego rzeczy do walizki.

Staś do końca nie wierzył. Nie chciał wychodzić. Nie rozumiał, jak taki drobiazg mógł zniszczyć małżeństwo.
Przecież wszystko było dobrze! Co złego, iż sama niosłaś torby? protestował, gdy rzucała mu ubrania do walizki.
Twoją walizkę mam nadzieję, iż sam poniesiesz odparła, nie słuchając go.

Wiedziała, iż to tylko pierwsze ostrzeżenie. Gdyby przełknęła tę zniewagę, upokorzenia byłoby coraz więcej. Dlatego zamknęła mu drzwi przed nosem.

**Z dziennika:**
Nie warto grać twardziela tam, gdzie trzeba być człowiekiem. Dumę nosi się w sercu, nie w pięściach. A małżeństwo to nie walka, tylko drużyna. Kto tego nie pojmie, zostanie sam i słusznie.

Idź do oryginalnego materiału