Pociąg do nowego życia
Jadwiga obudziła się i nasłuchiwała. Po ciszy w mieszkaniu zrozumiała, iż Krzysztofa nie ma w domu. Wstała, przeciągnęła się i poszła do kuchni. Na stole leżała kartka: „Przepraszam, zapomniałem uprzedzić wczoraj. Będę w pracy do obiadu”.
Jadwiga uśmiechnęła się gorzko, zmięła kartkę i wyrzuciła do kosza. Od dawna podejrzewała, iż Krzysztof ma kogoś. Zawsze go nie ma, dawno przestali ze sobą rozmawiać, a ich córka wyszła za mąż i wyjechała z mężem do garnizonu. Tylko pozory rodziny.
W pokoju zadzwonił telefon. Halina.
– Co robisz? – spytała jedyna bliska przyjaciółka jeszcze z czasów szkoły.
– Nic. Dopiero wstałam.
– Słuchaj, pogoda cudowna, wiosna, słońce. Przejdziemy się po sklepach? Tak mi się chce czegoś ładnego i kolorowego. Mam nadzieję, iż nie masz żadnych planów?
– Żadnych. Krzysztof w pracy.
– W weekend? No to się gwałtownie ogarnij, ubierz odpowiednio, za godzinę podjadę po ciebie. – Halina się rozłączyła.
Jadwiga postawiła czajnik na kuchence i poszła do łazienki. Lubiła chodzić z Haliną na zakupy. Miała nosa do mody. Potrafiła wśród setek ubrań wybrać to jedno, idealne. Jadwidze zawsze rozbiegały się oczy, nie wiedziała, na co się zdecydować, a Halina jak kuglarz wyciągała sukienkę we właściwym fasonie, rozmiarze i jakości.
Uczyła Jadwigę, iż na zakupy trzeba iść odświętnie ubranej, by sprzedawcy widzieli w niej elegancką damę, a nie wiejską babę. Wtedy proponowali lepsze rzeczy. I, o dziwo, to działało. Zawsze wychodziły z zakupami.
Jadwiga poprawiła makijaż, ubrała się, spojrzała w lustro i była zadowolona. Zakupy zawsze poprawiały jej humor. A teraz tego potrzebowała.
Po dziesięciu minutach zadzwoniła Halina.
– Cześć. Masz coś konkretnego na oku? – spytała Jadwiga, wsiadając do jej Skody.
– Nie. Powinni przywieźć nową kolekcję, a starą wyprzedawać. Wiosna, czujesz to? – zaśmiała się Halina.
– Krzysztof mnie zabije. Zbieramy na wakacje…
– Nie zabije. Obetnij metki, wyrzuć paragony, powiedz, iż wydałaś połowę.
– A wydam dwa razy więcej.
– Mam sposób, jak uśpić czujność męża.
– Jaki? – zainteresowała się Jadwiga.
– Zobaczysz.
Halina była wysoką, postawną kobietą – nie grubą, ale mocnej budowy, z szerokimi biodrami i wąską talią. Miękkie, ciemne włosy, duże brązowe oczy i pełne usta. Mężczyźni się za nią oglądali.
Jadwiga była jej przeciwieństwem. Niska, szczupła, z jasnymi, kręconymi włosami i zielonymi oczami. W dżinsach wyglądała na młodą dziewczynę. Przy Halinie czuła się mała i niepewna.
Gdy Halina podchodziła do sprzedawców, ci od razu chcieli jej dogodzić, pokazywali najlepsze rzeczy. A ona obdarzała ich królewskim uśmiechem. Jadwidze nigdy tak nie wychodziło. Sprzedawcy traktowali ją z góry, więc gwałtownie rezygnowała i wychodziła.
Po dwóch godzinach, obładowane firmowymi torbami, wyszły z kolejnego sklepu.
– Dość, mąż mnie zabije za te wydatki – jęknęła Jadwiga.
– Chodźmy – Halina pociągnęła ją do działu bielizny.
– Nie, nie. Za to Krzysztof nie będzie ze mną rozmawiał tydzień albo i dłużej.
– Patrz, jakie koronki! Weź zestaw w kolorze malinowym. Pasuje do twoich włosów. – Halina trzymała w rękach przepiękny stanik. – Można jeszcze dobJadwiga spojrzała na swoją córkę stojącą na peronie, uśmiechnęła się przez łzy i poczuła, iż właśnie zaczyna nowy rozdział swojego życia.