**Dziennik osobisty**
Po śmierci mojej żony wyrzuciłem jej syna z mojego życia. Dziesięć lat później odkryłem prawdę i zrujnowała mnie.
Rzuciłem starą szkolną torbę chłopca na podłogę i spojrzałem na niego zimnym, obojętnym wzrokiem. Miał dwanaście lat.
Nie płakał. Tylko spuścił głowę, podniósł zniszczoną torbę, odwrócił się i odszedł bez słowa.
Dziesięć lat później, gdy prawda wyszła na jaw, oddałbym wszystko, by móc cofnąć czas.
**Początek wszystkiego**
Nazywam się Marek Kowalski i miałem trzydzieści sześć lat, gdy moja żona, Kasia, zmarła nagle na udar mózgu. Zostawiła nie tylko mnie także dwunastoletniego syna, Wojtka.
Ale Wojtek nie był moim dzieckiem. To był syn Kasi z poprzedniego związku.
Kasia miała dwadzieścia sześć lat, gdy się pobraliśmy. Już wtedy nosiła w sobie bolesną tajemnicę miłość bez imienia, ciążę, którą przeszła sama.
**Odrzucenie**
Wynoś się. Nie obchodziło mnie, czy przeżyje, czy umrze.
Czekałem, iż będzie płakał, iż będzie błagał. Ale nie zrobił tego. Odszedł.
Nie czułem nic. Sprzedałem dom i wyprowadziłem się. Życie toczyło się dalej. Interesy szły dobrze. Poznałem inną kobietę bez bagażu, bez dzieci.
Przez kilka lat czasem myślałem o Wojtku. Nie z wyrzutami sumienia, ale z ciekawością. Gdzie teraz jest? Czy w ogóle jeszcze żyje?
Z czasem choćby to zainteresowanie zniknęło.
Dwunastoletni chłopiec, sam w świecie gdzie mógł pójść? Nie wiedziałem i nie obchodziło mnie to.
Mówiłem sobie nawet: *Jeśli nie żyje, może to i lepiej*.
**Telefon**
Dziesięć lat później odebrałem telefon z nieznanego numeru.
Dzień dobry, panie Kowalski? Czy zechciałby pan przyjść na otwarcie Galerii TPK w Warszawie w sobotę? Ktoś bardzo istotny chce pana tam zobaczyć.
Miałem już odłożyć słuchawkę, gdy usłyszałem kolejne słowa:
Nie chce pan wiedzieć, co stało się z Wojtkiem?
To imię Wojtek nie padło od dziesięciu lat. Ścisnęło mnie w piersi.
Wziąłem głęboki oddech i odpowiedziałem sucho:
Przyjdę.
**Spotkanie**
Galerię wypełniał tłum. Weszłem, czując się nieswojo. Obrazy były poruszające olej na płótnie, surowe, chłodne i przerażające. Zobaczyłem nazwisko artysty: T.P.K.
Te inicjały zabolały.
Witam, panie Kowalski.
Przede mną stał wysoki, szczupły mężczyzna w prostym ubraniu. Jego wzrok był głęboki i nieprzenikniony.
Zamarłem. To był Wojtek.
Nie był już tym wątłym chłopcem, którego porzuciłem. Stał przede mną jako pewny siebie, osiągnięty człowiek.
**Prawda**
Chciałem, żebyś zobaczył, co zostawiła po sobie moja matka.
I co ty zostawiłeś.
Zaprowadził mnie do zasłoniętego czerwonym płótnem obrazu.
Nazywa się *Matka*. Nigdy go nie pokazywałem. Ale dziś chcę, żebyś go zobaczył.
Zdjął zasłonę.
Tam była Kasia. Blada, wychudzona, leżąca w szpitalnym łóżku. Trzymała nasze wspólne zdjęcie z jedynej rodzinnej wycieczki.
Zachwiałem się.
Głos Wojtka był spokojny.
Przed śmiercią pisała pamiętnik. Wiedziała, iż mnie nie kochasz. Ale wierzyła, iż kiedyś zrozumiesz.
Bo nie jestem synem innego mężczyzny.
**Przebudzenie**
Zaparło mi dech.
*Co?*
Tak. Jestem twoim synem. Była w ciąży, gdy ją poznałeś. Powiedziała ci, iż to dziecko innego, żeby sprawdzić twoje serce. Potem już nie mogła wyznać prawdy.
Znalazłem to w jej pamiętniku. Ukrytym na starym strychu.
Świat zawalił się wokół mnie. Odrzuciłem własne dziecko. A teraz stał przede mną dumny, spełniony podczas gdy ja straciłem wszystko.
Straciłem go dwa razy. I za drugim razem na zawsze.
**Rozdarty**
Usiadłem w kącie galerii, zgnębiony. Jego słowa dźwięczały w mojej głowie jak ostrza.
Jestem twoim synem.
Bała się, iż pokochasz ją tylko ze względu na dziecko.
Milczała bo cię kochała.
Odszedłeś, bo bałeś się odpowiedzialności.
Kiedyś myślałem, iż jestem bohaterem, akceptując dziecko innego mężczyzny. Ale nigdy nie byłem dobry. Nigdy sprawiedliwy. Nigdy nie byłem ojcem.
Gdy Kasia umarła, odrzuciłem Wojtka jak coś niechcianego. Nie wiedząc iż to moja własna krew.
**Ostatnia szansa**
Próbowałem coś powiedzieć. Ale Wojtek już się odwrócił.
Pobiegłem za nim. Wojtek, proszę, zaczekaj Gdybym wiedział, iż jesteś moim
Spojrzał na mnie spokojnie, ale obco.
Nie potrzebuję twoich przeprosin. Nie potrzebuję, żebyś mnie teraz przygarnął.
Chciałem tylko, żebyś wiedział, iż moja matka nigdy nie kłamała. Kochała cię. Wybrała milczenie, dając ci wolny wybór.
Nie mogłem mówić.
Nie nienawidzę cię. Gdybyś mnie nie odrzucił, może nie stałbym się tym, kim jestem.
Wręczył mi kopertę. W środku była kopia pamiętnika Kasi.
Drżącym pismem napisała:
*Jeśli to kiedykolwiek przeczytasz, wybacz mi. Bałam się. Bałam się, iż pokochasz mnie tylko dla dziecka. Ale Wojtek jest naszym synem.*
**Pojednanie**
Płakałem. W ciszy.
Bo zawiodłem jako mąż. Jako ojciec. A teraz nie zostało mi nic.
Próbowałem naprawić błąd, ale nie było łatwo. W kolejnych tygodniach kontaktowałem się z Wojtkiem.
Wysłałem wiadomość. Czekał na mnie przed galerią. Nie po to, by wybaczyć, ale by być blisko.
Ale Wojtek już mnie nie potrzebował.
**Refleksja**
Pewnego dnia zgodził się spotkać. Jego głos był ł













