Po ślubie teściowa przydzieliła nam jeden, najmniejszy pokój w swoim trzypokojowym mieszkaniu. Mąż często wyjeżdżał za granicę do pracy i przez kilka miesięcy nie było go w domu. Cokolwiek robiłam, wszystko było źle. Jedzenia, które gotowałam, teściowa zasadniczo nie jadła, mówiąc mi prosto w twarz, iż nie umiem gotować. Źle myłam podłogę, źle prałam, źle zajmowałam się dzieckiem. A kiedy Jarosław wracał do domu, potrafił przez kilka dni się do mnie nie odzywać, bo teściowa coś mu o mnie nagadała. Teściowa uwierzyła, iż jestem dobrą osobą, dopiero po piętnastu latach

przytulnosc.pl 5 godzin temu

Teściowa uwierzyła, iż jestem dobrą osobą, dopiero po piętnastu latach. A ile przez ten czas musiałam znieść, trudno opisać w kilku słowach.

Z Jarosławem poznaliśmy się zaraz po ukończeniu szkoły. Nasza młodzieńcza przyjaźń z każdym rokiem stawała się coraz silniejsza i kiedy skończyłam 23 lata, pobraliśmy się. Jarosław był ode mnie starszy o dwa lata. Ponieważ pochodzę z wielodzietnej rodziny, po ślubie postanowiliśmy zamieszkać u teściowej. Miała duże trzypokojowe mieszkanie, które odziedziczyła po mężu. Jarosław miał też młodszego brata.

Po ślubie teściowa oddała nam jeden pokój, a dwa pozostałe zajmowali ona i brat męża. Cieszyłam się choćby z tego. niedługo potem dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. Ale Marta, moja teściowa, wcale nie ucieszyła się z tej wiadomości. W ogóle nie była zachwycona faktem, iż jej syn żeni się z dziewczyną, która nie ma ani wykształcenia, ani odpowiedniego posagu. Uważała, iż jeszcze za wcześnie na dzieci, iż najpierw powinniśmy zarobić na własne mieszkanie.

Kiedy urodziła się nasza pierwsza córeczka, Zofia, teściowa trochę złagodziła ton – przez cały czas mnie nie lubiła, ale do wnuczki miała ogromną słabość, bardzo starała się być dobrą babcią. Jednak jej miłość do dziecka nie ułatwiała mi życia w tej rodzinie.

Mąż często wyjeżdżał za granicę do pracy i przez kilka miesięcy nie było go w domu. W tym czasie teściowa nie szczędziła mi nauk na temat etykiety, zaradności, gotowania i wielu innych rzeczy. Cokolwiek robiłam, wszystko było źle. Jedzenia, które gotowałam, zasadniczo nie jadła, mówiąc mi wprost, iż nie umiem gotować. Źle myłam podłogę, źle prałam, źle zajmowałam się dzieckiem. A kiedy Jarosław wracał do domu, potrafił przez kilka dni się do mnie nie odzywać, bo teściowa coś mu o mnie nagadała.

Potem urodziły się nam jeszcze dwie córeczki. Teściowa była dobrą babcią, ale przez te 15 lat wspólnego życia nigdy nie udało mi się jej zadowolić, choć bardzo się starałam.

Dopiero gdy młodszy syn teściowej się ożenił, zaczęła mnie doceniać. Anna, jego żona i druga synowa Marty, ustawiła wszystko na adekwatne tory. Zabroniła mężowi zapraszać teściową na wesele – po prostu wzięli ślub cywilny, a choć na ceremonii byli jej rodzice, teściowej widzieć nie chciała.

Kiedy urodziła się im córka, teściowa widziała ją tylko raz – na chrzcie, i to w kościele, bo na przyjęcie nie została zaproszona. Do ich domu Anna nigdy jej nie zapraszała, a do nas też nie przychodziła.

Kiedyś spotkałam Annę na ulicy, zaczęłyśmy rozmawiać i zapytałam ją, dlaczego tak traktuje naszą teściową. Odpowiedziała mi, iż teściowa sama jest sobie winna. Jeszcze przed ślubem do Anny i jej rodziców doszły słuchy, iż teściowa jest bardzo niezadowolona z wyboru syna, iż synowa jest biedna, niewykształcona, a na dodatek nie jest zbyt urodziwa. Anna nie potrafiła jej tego wybaczyć, dlatego zabrała męża do siebie i ograniczyła ich kontakt do minimum.

W głębi duszy rozumiałam Annę, bo dobrze wiedziałam, do czego jest zdolna teściowa. Zastanawiało mnie tylko jedno – dlaczego ja potrafiłam się z tym pogodzić i wszystko znosić, a ta młoda dziewczyna od razu podjęła tak radykalne kroki. Czy to była mądrość i dalekowzroczność, czy wręcz przeciwnie?

Niedawno razem z mężem w końcu uzbieraliśmy potrzebną sumę i kupiliśmy własne mieszkanie. W końcu przeprowadziliśmy się do własnego domu. Najbardziej cieszą się nasze dziewczynki, bo każda ma teraz swój własny pokój. A teściowa posmutniała. Przez te lata zaczęła chorować, więc bardzo potrzebuje pomocy. Pewnego dnia mąż zapytał mnie, czy nie mam nic przeciwko temu, by teściowa z nami zamieszkała.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo przez tyle lat marzyłam o tym, by wreszcie żyć na własnych warunkach, bez wskazówek teściowej, a tu znów miałaby być obok. Choć dobrze rozumiem, iż bez pomocy sobie nie poradzi, ktoś musi się nią zaopiekować. Młodszy syn z synową nie wznowili z nią bliskiego kontaktu, więc zdaję sobie sprawę, iż najprawdopodobniej to my będziemy musieli ją do siebie zabrać.

Idź do oryginalnego materiału