Pierwszy krok w nieznane

newsempire24.com 1 dzień temu

**Pierwszy placek na rozdrożu**

Marianna była urodziwą dziewczyną, miała dwadzieścia siedem lat. Jej życie przypominało znaną piosenkę: „Wybieramy, nas wybierają, jak to często się nie zgadza…” Lubiło ją wielu chłopaków, ale większość chciała wszystkiego od razu – w sensie skoku do łóżka. Po co zwlekać? Czasy takie są. Nie wolno tracić okazji. Straci się jedną, a ktoś inny ją wykorzysta.

Wychowała się w królestwie kobiet. Jej wychowaniem zajmowały się babcia i mama, inteligentne i zasadnicze kobiety. Imię dostała po praprababci, która kształciła się w instytucie panien szlacheckich – w tamtej, dawnej Polsce.

Dziadek odszedł wcześnie, a mama rozstała się z mężem, gdy Marianna miała zaledwie dwanaście lat. Od dziecka kochała książki, w których romantyczni bohaterowie bronili honoru ukochanych, gotowi byli na wszystko, by uchronić je przed biedą i nieszczęściem. Marzyła o takiej miłości – czystej, pełnej poświęceń, z potajemnymi pocałunkami przy księżycu. Była nowoczesną dziewczyną, wiele wiedziała, ale właśnie takiej miłości pragnęła.

Tymczasem współcześni chłopcy w większości pozbawieni byli manier i powściągliwości. Śpieszyli się, by czerpać z życia przyjemności. Kwiaty – a adekwatnie jedną różę – dawali na pierwszej randce, a od pocałunków od razu przechodzili do bliższych relacji. Żadnych spacerów w świetle księżyca. Kwiaty pojawiały się później tylko przy okazji ważnych dat, jeżeli związek przetrwał wystarczająco długo, by myśleć o ślubie.

I zero romantyzmu. A przecież wiele dziewczyn właśnie taką miłość lubiło. One też chciały wszystkiego od razu. Po co tracić czas na randki i pogawędki, skoro można go spożytkować dla ciała?

Marianna nie była gotowa na takie przyspieszone związki. Zakochiwała się aż do nierównego bicia serca i motyli w brzuchu, tylko po to, by cierpieć, widząc, jak obiekt jej uczuć ciągnął do łóżka inną dziewczynę – czasem choćby jej koleżankę. Mężczyźni śpieszyli się, by nacieszyć się wolnością, póki nie mają żony i dzieci.

Wszystkie przyjaciółki dawno wyszły za mąż, urodziły dzieci, zdążyły się rozwieść, znowu wyjść za mąż i znowu urodzić. Przy spotkaniach pytały Mariannę ze znużeniem, kiedy wreszcie znajdzie swojego księcia. Tylko gdzieś się zawieruszył ten jedyny, przeznaczony jej przez los, jak w książkach. A jeżeli nie spotka go nigdy?

Marzenia marzeniami, ale czas leci. Wokół niej zostawało coraz mniej wolnych chłopaków, coraz więcej rozwodników. A czekanie znudziło się jej. Serce pragnęło miłości. Wtedy spotkała sympatycznego faceta – z samochodem i własnym mieszkaniem w bonusie. Czemu nie miałby być mężem? Rzuciła się w miłość jak w wir.

Minęły miesiące, a Tomasz wciąż nie proponował jej ślubu. Okazało się, iż jest żonaty. Nie, nie knuł podstępu ani niczego nie ukrywał. Po prostu stracił głowę z miłości. Ale Marianna też nie zadawała pytań. Z żoną nie mieszkał, nie rozwodził się, bo nie było potrzeby. A teraz poznał Mariannę i na pewno się rozwiezie. Już jutro zabierze się za formalności.

Marianna ucieszyła się i choćby nie spytała, czy ma dzieci. A dziecko – cóż, było.

ZakochanZ czasem zrozumiała, iż życie pisze własne scenariusze, a jej prawdziwe szczęście czekało tam, gdzie najmniej się go spodziewała.

Idź do oryginalnego materiału