- Lil, a widziałaś najnowszą, CZEKOLADOWĄ, roladę Rozkosznego?
- Nie ma szans, żeby nam się udało. TO ma się zrolować.
- Fakt. NAM to się prędzej połamie i pokruszy, chyba, iż od razu nastawimy się na czekoladową kostkę z wiśniami?
- Można. A jakie my w końcu ciasta robimy? Daktylowe i bananowe?
- Bananowy chlebek to nie wiem… Daktylowe tak. Jeden sernik bym kupiła. Pytanie jaki? Może właśnie taki z wiśnią? Marzy mi się też włoska baba… Makowca chce kupić babcia. – siedziałyśmy z Lilą w cukierni i ustalałyśmy świąteczne menu, bo ciasta to nasza działka.
- A nie za dużo tych serników? Miałyśmy upiec japoński.
- Nie wiem czy on jednak nie będzie za trudny… On chyba ma coś podchwytliwego. Sprawdź go pls, szybko!
- Składniki proste… Mam: piecze się zanurzonego w kąpieli wodnej. Nie uda się.
- Kolejnym razem się na niego porwiemy!
A potem poszłyśmy kupować włoską babę. Znamy sklep, gdzie jest ich mnóstwo, jest oliwa z beczki i można kupić wybitną kanapkę z mortadelą. Starszy Włoch robi takie panino dla Ciebie przez kwadrans, Ty w tym czasie umierasz parokrotnie z głodu, a potem on daje Ci COŚ co smakuje jak NIC na świecie! Tam też, dziś, kupiłyśmy babę. Spróbowałyśmy różnych, klasyczna z rodzynkami jest pyszna, z mandarynkowym kremem jest cudowna, pistacjowa smakuje jak pączek z pistacją i w końcu wybrałyśmy cytrynową z kremem cytrynowym!
<><>
Mamy też jemiołę!