Wczoraj zdarzył mi się prawdziwie cudowny piątek – zgodnie z rozkładem żadnych lekcji, żadnych przełożonych czy dodatkowych… żadnego zrywania się skoro świt o 11tej czy coś… dzień na luzie, czas na prawdziwe opieprzanie się, albo odrabianie zaległości.
No ja to bardziej to drugie, ale bez przegięć, na spokojnie.
Wyszukałam w necie i zamówiłam firmę od naprawy rolet i część będziemy reperować, część nowych, bo za bardzo się spsuły, coby zreperować, no i wiadomka, same się nie spsuły, ale po co drążyć 😉 Przy okazji jedną moskitierę też trza wymienić, bo jakoś dziwnie się sama z siebie rozleciała 😛
Pan przyjdzie w poniedziałek i będziemy negocjować 😛
Zrobiłam też sobie spacerek do ulubionego jarzynowego naprzeciw Korony, widać, iż u nich wiosna na całego, nakupiłam więc wiosennych pyszności, tylko wiatr mnie wkurwiał, bo musiałam chronić to moje biedne ucho.
Postanowiłam też naprawić blat w kuchni, bo straszył porwaną ceratą, zakupiłam więc nową i wcale nie posiada wzorku pt mroczny ogród.
Tą razą – nie.
Mamy więc krasnoludki w grzybkowych domkach na cudnym, ciemno-turkusowym tle.
W takiej kuchni aż chce się gotować, eeee… znaczy smażyć jajecznicę i odgrzewać pierożki z Lewka (albo tartę ze szpitalnego bufetu mniam) 😛
No i wszystko byłoby super, tylko ta noc dzisiejsza, najkrótsza w roku, więc chujnia na całego.
I jeszcze nikt mi o tym nie powiedział, dobrze, iż na fejsiku trafił się jakiś mem w temacie i mnie olśniło. Ale mało brakowało, żebym nieświadoma nieszczęścia zaczęła jutrzejszy dzień o godzinę za późno i nie wyrobiła się na pierwsze zajęcia.
Dzisiejszy wieczór, krótszy o godzinę, muszę więc spożytkować w sposób jakoś bardziej przemyślany.
(Sprawdza stan piwa w lodówce)
OK, będzie dobrze 😀
więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/blog-spis-tresci/