Pewnego dnia przyszła do nas w gości mama mojego męża. Weszła, rozsiadła się w kuchni i zapytała, czy coś do jedzenia się znajdzie. Postawiłam na stole zupę i kromkę chleba. Ostatnio trochę oszczędzamy. Teściowa spojrzała krzywo i mruknęła: – Zupa bez smaku, a chleb twardy jak kamień. A potem zaczęła mi prawić kazania, dlaczego siedzę w domu, kiedy jej syn haruje

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Teścia już nie ma – wszystko stało się nagle. Sąsiedzi i rodzina szeptali między sobą, iż to właśnie przez nią. Nie wytrzymał. I coś w tym chyba było – ciągle go goniła, wypominała, iż zniszczył jej życie.

A co on takiego jej robił? Pracował całe życie w zakładzie, dłubał wieczorami przy śrubkach w garażu, czasem w sobotę spotkał się z kolegami. Był spokojnym, kulturalnym człowiekiem, książki czytał, grosza z domu nie wynosił. Wszystko oddawał jej. Może gdzieś tam miał schowaną jakąś dychę na piwo, i to cały jego „grzech”.

Została sama – i teraz nie ma już kogo gonić. choćby sąsiadki z nią nie chcą rozmawiać, bo ze wszystkiego robi dramat. Miała kiedyś przyjaciółkę – podobnie „energiczną” – ale i z nią pokłóciła się na amen.

Młodszy brat męża uciekł w porę. Przeniósł się do miasta swojej żony i zostawił nas z całą „działką spadkową” w postaci mamy. Wiedział, iż długo sama nie usiedzi i usiądzie na głowie tym, którzy będą najbliżej – czyli nam.

I tak się właśnie stało. Płakała tydzień, a potem zaczęła nas odwiedzać.

Na początku jeszcze można to było zrozumieć – straciła męża, potrzebowała wsparcia. Zaparzałam herbatę, stawiałam na stół, co tam było – ciastko, dżem, sucharka.

Ale to jej nie wystarczało.
– I to ma być poczęstunek? Ty nie potrafisz normalnie nakarmić ludzi? Co tam masz w garnku – znowu ta twoja zupka bez smaku? Tym ty karmisz dzieci? I mojego syna?!

Albo:
– Dlaczego nie masz świeżego chleba? Co to ma być, iż mój syn musi jeść czerstwe pieczywo? Przecież mówiłam, iż przyjadę!

Włącza telewizor, komentuje wszystko na głos, ja potakuję, żeby nie wdawać się w dyskusje. Ale ona i tak sama sobie dopowiada, potem się oburza i… oczywiście ma do mnie pretensje.

Obecnie chwilowo nie pracuję – sytuacja w kraju nie sprzyja. Ale dla teściowej to jak czerwona płachta na byka:
– Do sprzątania idź! Cokolwiek, byle nie siedzieć!

Tylko po co? Mój mąż dobrze zarabia, starcza nam. Jasne, żyjemy skromniej, ale nikt u nas głodny nie chodzi. Mamy w zamrażarce i mięso, i ryby – tylko rozkładam to rozsądnie.

Bankietów dla niej nie urządzam. Nie smakuje ci zupa – to nie jedz.

A kiedy dzieci wracają ze szkoły, od razu zaczyna:
– Wnuczka chuda i bełkocze, a wnuk niechluj – w tornistrze wszystko pomieszane.

Zamiast z nimi porozmawiać, pograć, posłuchać, tylko szuka, do czego się przyczepić. A jak dzieci coś odpowiedzą, zaraz im wykłada, iż starszym trzeba się kłaniać i nie dyskutować.

Tak naprawdę każdy się jej tłumaczy. Jak przychodzi mąż, to udaje, iż śpi, żeby tylko nie musieć z nią rozmawiać. A ona zaraz do mnie:
– No widzisz, jak ty mojego syna zajechałaś.

I z hukiem drzwi, obrażona, jedzie ostatnim autobusem do siebie.

Najgorsze, iż te wizyty nie są zapowiedziane. Dzwoni:
– Jadę!

Bo buraki taniej znalazła – i nam kupiła. Bo w lumpeksie była i „cudną sukieneczkę dla wnuczki” wypatrzyła. A czasem po prostu przechodziła obok.

Jeśli w ciągu pięciu sekund nie wymyślę jakiejś przyczyny, to już stoi na klatce. I z progu:
– Ale tu u was nieładnie pachnie! A co to za bałagan na stole? Ty przecież w domu siedzisz – powinnaś ogarnąć!

I tak leci cały dzień – pod jej dyktando. Ja już wysiadam psychicznie.

Nie wiem, co robić. jeżeli zamknę jej drzwi przed nosem – zrobi z tego jeszcze większy dramat. A przecież to starsza osoba, nie wypada.

Ale czuję, iż tak dalej być nie może.
Jak sobie poradzić z tą sytuacją w naszej rodzinie?

Idź do oryginalnego materiału