W pewnym mieście żyła kobieta. Miała na imię Zofia Kowalska. Uważała, iż jej życie jest całkiem godne. Co prawda, nigdy nie założyła rodziny i nie miała dzieci, ale miała własne mieszkanie, w którym zawsze panowała czystość i porządek. Pracowała jako księgowa w fabryce mebli, co uważała za przyzwoitą pracę.
Zofia prowadziła spokojne życie do pięćdziesiątego roku życia i była z tego zadowolona. Szczególnie w porównaniu do życia jej sąsiadów. Cieszyła się, iż u niej wszystko układa się dobrze, zwłaszcza iż uważała się za dobrą osobę, która nikomu nie szkodzi.
Sąsiedzi nie byli jednak przykładni. Na tym samym piętrze mieszkała na przykład kobieta po sześćdziesiątce. I choć to wstyd mówić, starsza już, prawie emerytka, włosy zafarbowała na niebiesko! A do tego nosiła obcisłe sukienki i dżinsy. Wszyscy się z niej śmiali. Wariatka, mówią.
„Bez wstydu!” — myślała Zofia, patrząc na dziwną emerytkę. I była zadowolona, iż wygląda odpowiednio do swojego wieku.
O trzeciej sąsiadce choćby mówić było wstyd. Miała zaledwie dwadzieścia jeden lat i już urodziła dziecko, które miało około pięciu lat. Na pewno zaszła w ciążę jeszcze w szkole. I gdzie byli jej rodzice? Okazało się, iż dziewczyna rodziców nie miała, mieszkała sama z córką i przyjaźniła się z niebieskowłosą emerytką. Gdy młoda dziewczyna wychodziła w ciągu dnia, starsza sąsiadka opiekowała się dzieckiem.
To nie zaskakiwało Zofii. „Takie osoby się przyciągają,” myślała. „Mnie unikają, bo jestem przyzwoitą osobą, wstyd im patrzeć mi w oczy. W windzie się przywitają i na tym koniec.”
Ostatni sąsiad to był mężczyzna około trzydziestki. Kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, przeżyła prawdziwy szok. Ręce i szyja całe pokryte tatuażami! Czy normalni ludzie tak wyglądają? Oczywiście, iż nie!
Zofia jeszcze jako młoda osoba krytykowała takich ludzi. Widocznie, nie mają innego sposobu na wyróżnienie się, więc szpecą sobie skórę. Przyciąga uwagę, a przecież można to robić inaczej. Lepiej by książki czytał.
Tak myślała każdego dnia, gdy spotykała któregoś z sąsiadów w windzie. Wracając do domu, cieszyła się, iż prowadzi życie tak, jak powinno być. Czasem omawiała sąsiadów z jedyną przyjaciółką przez telefon. Nie miały o czym innym rozmawiać, więc „facet z tatuażami”, „młoda matka” i „szalona staruszka” stawali się głównymi tematami rozmów.
Pewnego wieczoru Zofia wracała do domu z pracy jak zwykle. Miała okropny nastrój. W pracy była niezgodność… Po raz pierwszy od wielu lat. Na kogo to zrzucą? Kto winny? Oczywiście księgowa. Ból głowy towarzyszył jej od rana. Teraz szum w uszach i ciężkość nóg.
Kobieta z trudem dotarła do klatki schodowej i usiadła na ławce. Nagle poczuła delikatne dotknięcie na ręce. Z trudem podniosła wzrok i zobaczyła zaskoczona tą „emerytkę” z niebieskimi włosami.
– Co się stało? – zapytała troskliwie.
– Boli… głowa… – wyszeptała Zofia.
– Chodźmy do Piotrka, jest dziś w domu. Wyglądasz blado, nic z ciebie.
– Do jakiego Piotrka? – zdziwiła się Zofia.
– Przecież Piotrek mieszka na tym samym piętrze co ty. Jest kardiologiem. Nie wiesz?
Po dotarciu na piętro, sąsiadka zapukała do mieszkania Piotrka. Zofia ze zdziwieniem zobaczyła faceta z tatuażami, o którym myślała, iż nie jest przyzwoitym człowiekiem.
Mężczyzna zmierzył Zofii ciśnienie, położył ją na kanapie i podał tabletkę. niedługo ból głowy i szum w uszach ustąpiły.
– Koniecznie zapisz się na wizytę! Trzeba kontrolować ciśnienie, choćby tak młode damy jak ty muszą na to uważać, – uśmiechnął się doktor, gdy stan kobiety się poprawił.
– Dziękuję – Zofia poczuła się dziwnie, przypominając sobie, jak obgadywała sąsiada z przyjaciółką. “O wygląd dba, a umysł nic nie wart” – mówiła o nim. A on przecież lekarz, codziennie ratuje ludzi.
– Nie ma za co. Zdrowia życzę! jeżeli coś, śmiało się zgłoście!
Kobieta pożegnała się z doktorem, wróciła do domu i położyła się na kanapie. Jak bardzo się w nim pomyliła… A ta emerytka z niebieskimi włosami okazała się dobrą osobą. Przecież pomogła jej.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Na progu stała emerytka z niebieskimi włosami, trzymając za rękę córkę młodej kobiety, która według Zofii zbyt wcześnie została matką.
– Chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku. Przepraszam, iż jestem z Kasią, Ania jest w pracy… I chciałam się zapoznać. A to była dobra okazja! Bo my tu wszyscy się komunikujemy, a ty zawsze na uboczu!
– Wejdźcie, zrobię herbatę, – powiedziała niespodziewanie Zofia. – Dziękuję, iż pomogłaś, gdy zobaczyłaś, iż źle się czuję…
– Ale co ty, nie ma za co dziękować. Od razu widzę, kiedy ktoś czuje się źle. Całą młodość opiekowałam się chorą mamą. Jak skończyłam 14 lat, mama się położyła. Odeszła, gdy miałam ponad 30. Nie uczyłam się dobrze, romansów nie miałam, tylko przy jej łóżku… Udało mi się tylko dziecko urodzić. Dobra, nie będę wspominać. Teraz na starość korzystam z życia, – z lekkim uśmiechem pokazała na swoje kolorowe włosy. – Dzięki córce, pomogła mi zafarbowan aly się włosy. I kupuje mi fajne koszulki. Choć na chwilę poczuję się młodsza. Choć z Anią pozostało gorzej.
– Ania? – zapytała Zofia.
– No, Ania, mieszka obok mnie — to jej drzwi. Kasia to jej siostrzyczka. Rodzice zginęli w wypadku. Ania adoptowała siostrę, sama wychowuje. Studia porzuciła, pracuje od rana do nocy, biedna. Czasem Piotrek jej pomaga finansowo. No ten Piotrek, który ci dzisiaj pomógł…
Gdy sąsiadka wyszła, Zofia długo siedziała przy stole w kuchni, patrząc niewidząco przed siebie. Powinna zaproponować Anii pomoc, przecież mogłaby czasem z Kasią posiedzieć. Może wreszcie pofarbować włosy na rudo…
Zawsze myślała, iż to nieprzyzwoite w jej wieku. Ale na pewno jutro skonsultuje się z sąsiadką! I nie zapomni zaprosić Piotrka na ciasto, by podziękować za pomoc.