Pensje poszły w górę, teraz trzeba oddać. Stewardesy Ryanaira liczą straty. choćby 3000 euro

gazeta.pl 9 godzin temu
Ryanair domaga się od części stewardes w Hiszpanii zwrotu choćby 3000 euro. Chodzi o pięć miesięcy wypłat, które - według przewoźnika - zostały naliczone na podstawie nieważnej umowy. Pracownicy mówią o niesprawiedliwości. Co doprowadziło do tej kuriozalnej sytuacji?
Sprawa zaczęła się od porozumienia, które Ryanair zawarł z jednym z największych związków zawodowych w Hiszpanii - CCOO. Na jego mocy cała załoga pokładowa miała otrzymać podwyżki, niezależnie od tego, do jakiego związku należy lub czy w ogóle jest zrzeszona. Dla wielu pracowników oznaczało to realny wzrost pensji, wynoszący choćby kilkaset euro miesięcznie. Jednak Unión Sindical Obrera (USO), inny związek zawodowy działający wśród pracowników Ryanaira, uznał, iż porozumienie zostało zawarte z pominięciem jego członków.


REKLAMA


Zobacz wideo Lotnisko w Katarze zachwyca. Przepych, drogie marki i... park


Związkowa wojna o pensje. Kto naprawdę reprezentował kogo?
- Osoby, które zasiadały przy stole negocjacyjnym, nie miały prawa prawnie podpisywać takiego porozumienia i nie reprezentowały naszych interesów - przekazał USO w komentarzu dla BBC. Związek formalnie wycofał się z rozmów, informując o tym wszystkie strony. Następnie skierował sprawę do sądu. W marcu hiszpański sąd przyznał rację USO i uznał zawartą wcześniej umowę za nieważną. To właśnie ten wyrok stał się punktem zwrotnym i początkiem finansowych problemów dla części stewardes. Po ogłoszeniu wyroku Ryanair nie czekał długo z reakcją.


Do pracowników należących do USO zaczęły trafiać pisma z dokładnym wyliczeniem kwoty do zwrotu, w zależności od wysokości podwyżki, którą sąd uznał za bezzasadną. Według związku, zwrot obejmuje pięć miesięcy, a kwoty wahają się od 1500 do 3000 euro. W jednym z listów cytowanych przez BBC Ryanair tłumaczy:


W okresie od 24 października do 25 marca otrzymywali państwo wyższe wynagrodzenie, które w tej chwili zostało uznane za nieważne.


Linia oferuje możliwość spłaty w ratach, potrącając odpowiednią kwotę z wynagrodzenia przez kolejne 12 miesięcy, począwszy od czerwca.


Ryanair (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl


Kto musi oddać pieniądze? Ryanair rozlicza z "nadpłat" i wskazuje palcem
Irlandzki przewoźnik uważa, iż działa zgodnie z wyrokiem. Jak cytuje "The Independent", Ryanair odpowiada krytykom wprost:


USO skarży się na cięcia wynagrodzeń, które są wynikiem ich własnej sprawy sądowej.


Linia twierdzi, iż jedynie stosuje się do decyzji sądu, która doprowadziła do obniżek pensji. Z kolei USO określa działania Ryanaira jako "dyskryminację ze względu na przynależność związkową". Związek twierdzi również, iż przewoźnik miał zachęcać pracowników do przejścia do CCOO. - Ryanair zachęcał (poprzez ciągłe maile i wielokrotne przesuwanie terminów) do zapisania się do CCOO, by uniknąć konsekwencji - podkreślił rzecznik USO w rozmowie z agencją PA.


Dodatkowo, jak poinformowało BBC, niektórzy niezrzeszeni pracownicy nie muszą zwracać pieniędzy, ale wszyscy delegaci związku Unión Sindical Obrera zostali wezwani do ich oddania. W piśmie skierowanym do jednej ze stewardes należącej do USO Ryanair stwierdza wprost, iż doszło do "sytuacji nadpłaty". W tym samym liście wyliczono, iż kobieta otrzymała blisko 3000 euro więcej, niż powinna. Kwotę ma zwrócić w ratach. Cała sytuacja pokazuje, jak gwałtownie pozornie korzystne zmiany mogą obrócić się przeciwko pracownikom. Choć przewoźnik powołuje się na wyrok sądu, dla wielu stewardes to przede wszystkim gorzka lekcja związkowych sporów.
Czy Ryanair postępuje fair, żądając zwrotu wypłat po wyroku sądu? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału