Pasażerowie rzucili wszystko, by wybrać się w rejs życia. Od trzech miesięcy nie mogą wypłynąć z portu

g.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. X.com/The Independent


Porzucili swoje dotychczasowe życie, sprzedali domy i wydali oszczędności na kilkuletni rejs dookoła świata. Ich marzenia legły jednak w gruzach, bo statek od miesięcy tkwi w porcie. Dlaczego wciąż nie otrzymał pozwolenia na wypłynięcie?
Wakacje powoli dobiegają końca, sezon się kończy, a wiele osób właśnie wraca ze swoich długo wyczekiwanych urlopów. Niektórzy jednak, mimo wcześniejszego zakupu biletów, wciąż czekają na swoją kolej. Mowa o pasażerach statku Villa Vie Odyssey, który miał ich zabrać w ponadtrzyletni rejs po najpiękniejszych zakątkach świata. Bilety kosztowały majątek, a z uwagi na długi okres podróży wiele osób rzuciło swoje dotychczasowe życie, by rozpocząć wielką przygodę. Niestety statek wciąż nie wypłynął. Od miesięcy jest zacumowany w początkowym porcie w Belfaście i czeka na pozwolenie oraz dokończenie formalności, które wydają się nie mieć końca.


REKLAMA


Zobacz wideo Luksus made in Poland. Te jachty robią furorę na świecie


Jak długo trwa rejs statkiem dookoła świata? To miała być podróż życia
Wiele osób poświęciło wszystko, by wyruszyć w trzyletni rejs dookoła świata. Część sprzedała swoje domy, inni zaciągnęli kredyty, by zakupić bilety, a na ten moment zostali z niczym. Statek Villa Vie Odyssey nie otrzymał jeszcze zgody na wypłynięcie. Podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku, kiedy rejs organizowała firma Life at Sea Cruises. Była to pierwsza taka podróż dookoła świata, dlatego pojawiło się wielu chętnych. Rejs był jednak wielokrotnie przekładany, aż w końcu anulowano go ostatecznie w listopadzie, kiedy to miał wypłynąć na szerokie wody. Wówczas problemem było to, iż przewoźnik nie miał własnego statku. Villa Vie Odyssey nie chciała popełnić tego samego błędu, więc zakupiła swój wycieczkowiec w marcu. Wybudowany w 1993 roku okręt przeszedł kilka kontroli oraz całościowy przegląd, jednak mimo braku usterek przez cały czas nie może wypłynąć. Wszystko przez papierologię.


Jak zarejestrować statek? Firma czeka na pozwolenie
Jak podaje CNN, statek miał wypłynąć 30 maja tego roku, jednak przełożono start na 30 lipca. Tego dnia również nie wyruszył. W zeszłym tygodniu odbyły się kolejne próby morskie, które Villa Vie Odyssey miała przejść pomyślnie. W teorii jest to ostatni etap testów stwierdzający, czy statek rzeczywiście można bezpiecznie wypuścić na otwarte wody. Jak się jednak okazuje, problem leży w braku aktualnych certyfikatów. Prom wybudowano w 1993 roku, jednak w 2020 roku poprzedni właściciel przestał go użytkować. Po zakończeniu pandemii również nie zdecydował się na odnowienie uprawnień i ponowne kontrole, a według przepisów statek powinien spełniać standardy nowej jednostki. Teraz firma Villa Vie Odyssey czeka na odpowiednie certyfikaty i oficjalne potwierdzenie, iż prom jest bezpieczny.


Ile kosztuje rejs luksusowym statkiem? Pasażerowie wydali majątek
Podczas gdy właściciele borykają się z dokumentacją, pasażerowie, którzy zakupili bilety na rejs, od miesięcy czekają w Belfaście na start.


Dobrze się bawimy. Nie utknęliśmy w Belfaście, podróżowaliśmy. To start-up, oboje prowadziliśmy firmy i wiemy, iż przy rozpoczynaniu czegoś będą potknięcia, więc nie martwiliśmy się tak bardzo


- powiedziała w rozmowie z CNN Lanette Canen, która miała wybrać się na rejs wraz ze swoim partnerem. Para zapłaciła za swoją kabinę aż 100 tysięcy dolarów, która ma pozostać ich własnością na cały okres eksploatacji przewidywany na 15 lat. Ich pozytywne nastawienie w tej trudnej sytuacji może zaskakiwać, jednak trudno wierzyć, iż jest ono szczere. Jak donoszą zagraniczne media, umowa, jaką firma Villa Vie Odyssey podpisała z klientami, jest bardzo restrykcyjna. Dwie osoby miały zostać skreślone z listy pasażerów po tym, jak źle wypowiadały się na temat firmy wśród innych podróżnych. Siedmiu innych wycieczkowiczów zrezygnowało już z rejsu, a reszta oczekuje wciąż na informacje w Irlandii.


Jestem spokojna o Villa Vie. [...] Ma nowe stery i silniki. Zatrudnili pracowników, wyremontowali kuchnie i pokoje. Mają fundusze - to się wydarzy. Po prostu władze traktują go jak nowy statek, więc wszystko musi być na 100 procent


- mówiła inna pasażerka, Fran Paroissien, emerytka z Melbourne, która miała nadzieję, iż na statku spędzi resztę swojego życia.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału