Karaluchy są częstym elementem hiszpańskich wakacji, ponieważ panujące tam warunki niezwykle im sprzyjają. Lokalne władze starają się walczyć z niechcianymi insektami dzięki częstych dezynsekcji. Ponadto w każdym sklepie można kupić różnego rodzaju środki zwalczające karaluchy, które pomagają w pozbywaniu się ich z domów czy apartamentów. Choć wiele osób zdążyło już przywyknąć do ich obecności, wciąż starają się trzymać od nich z daleka. Niestety kilka dni temu nie było to aż takie proste.
REKLAMA
Zobacz wideo W Chinach każdego dnia owady zjadają tony śmieci
Karaluchy na Teneryfie czują się jak w domu. Insekty wybiegły z kratki ściekowej
Nadzwyczajna inwazja karaluchów zaskoczyła osoby przebywające w miejscowości Los Abrigos na Teneryfie w czwartek 16 stycznia 2025 roku. Przed południem między nogami mieszkańców oraz turystów zaczęły biegać przerażone owady, które - jak się okazało - uciekały przed rutynową fumigacją systemu kanalizacyjnego. Jest to sposób zwalczania insektów oraz innych szkodników dzięki związków chemicznych w formie dymu, pary lub gazu.
Choć tego typu zabiegi na Teneryfie nie są rzadkością, tym razem problem stanowiła wybrana przez specjalistyczną firmę godzina. Akcja została przeprowadzona w środku dnia, gdy na ulicach wręcz roiło się od spacerowiczów, a lokalne sklepy i restauracje tętniły życiem. Fumigacja rozpoczęła się około godzinny 11, przez co osoby delektujące się poranną kawą i zwiedzające pobliski port, musiały zmierzyć się ze "zmasowanym atakiem" insektów. To wywołało ogromny chaos.
Zamiast zrobić to w nocy lub wcześnie rano, zdecydowali się na fumigację o 11, kiedy wszystkie firmy były otwarte. Kratka ściekowa, z której wyszły, jest w pełnym słońcu, a cień pobliskiego drzewa zepchnął je w kierunku lokalnej kawiarni
- relacjonował Rodrigo, kierownik popularnej restauracji El Mirador, cytowany przez serwis Canarian Weekly.
Insekty zaatakowały turystów na Teneryfie. To była prawdziwa "armia karaluchów"
Pracownicy restauracji, sklepów i kawiarni musieli bronić się dzięki mioteł oraz szufelek. W ten sposób odganiali karaluchy, by te nie dostały się do środka oraz nie przeszkadzały klientom. Pewien mężczyzna stwierdził nawet, iż była to prawdziwa "armia karaluchów", które wyłoniły się znikąd i rozprzestrzeniła w każdym możliwym kierunku.
Zobacz też: Mittens nie "wysiadła" z samolotu. Puchata pasażerka odbyła kilka nieplanowanych podróży
Na szczęście żaden z nich nie dostał się na teren naszej placówki
- dodał z ulgą Rodrigo. Incydent sprawił, iż lokalni właściciele firm zaczęli domagać się od władz wyjaśnień i apelowali o większą rozwagę w przypadku tego typu działań.
Lokalna policja ignorowała sytuację i nie interweniowała
- stwierdził jeden z mieszkańców. Przedsiębiorcy z Los Abrigos wzywają władze do zmiany godzin zaplanowanych na przyszłość fumigacji. Chcą, by takie zabiegi odbywały się wyłącznie w nocy, by nie stanowiły żadnego ryzyka zarówno dla nich, jak i pozostałych mieszkańców oraz turystów.
Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.