Pamela Anderson szczerze o tym, czego w życiu żałuje i dlaczego zrezygnowała z makijażu. „Nie chcę już grać w tę grę”

glamour.pl 1 godzina temu
Zdjęcie: fot. Getty Images / Lexie Moreland


Bez makijażu była także na uroczystej kolacji zorganizowanej przez markę dzień wcześniej i przygotowanej na podstawie przepisów z książki kucharskiej aktorki (wszystkie dania były więc wegańskie). Teraz siedziała przy stole, na którym rozsypała charmsy Pandory. – Robię właśnie bransoletkę na urodziny dla mojej mamy – powiedziała głosem tak miłym, iż moja trema minęła od razu. A biżuteria stała się pretekstem do zadania pierwszego pytania.

Magdalena Matuszek/GLAMOUR: Jaki jest Twój ulubiony motyw z najnowszej kolekcji Pandory – „Talisman”?

Pamela Anderson: Och! Uwielbiam ten duży wisiorek. A z tych mniejszych – ten z ptakiem i z różą.

Wierzysz, iż biżuteria może być dla nas talizmanem, który przynosi szczęście?

Oczywiście! I szczerze mówiąc, chętnie zgarnę tyle szczęścia, ile tylko jest do zgarnięcia! Ale lubię też dzielić się swoim szczęściem, to także procentuje.

Jesteś „sroczką”? Masz ulubioną biżuterię, bez której nie ruszasz się z domu?

Uwielbiam biżuterię, a najbardziej taką, którą mogę założyć do białego T-shirtu i dżinsów – noszę je najczęściej, bo mnóstwo czasu spędzam w ogrodzie. Wtedy wystarczą drobne kolczyki (takie jak sztyfty Pandory z diamentami laboratoryjnymi – przyp. red.). Chociaż lubię się nią bawić – mam wrażenie, iż przez ostatnich kilka lat założyłam więcej biżuterii niż przez całe życie. To mój biżuteryjny rozdział. W życiu przechodzimy różne etapy i ja właśnie jestem w tej erze. Zwłaszcza iż Pandora kładzie nacisk na zrównoważony rozwój biznesu, co jest dla mnie ważne. Lubię ludzi, którzy są przewidujący i myślą o tym, jaki wpływ wywierają na świat, w którym żyją.

Twoje życie zawsze było intensywne, trochę szalone i pełne zwrotów akcji. Z czego jesteś najbardziej dumna i czy czegoś żałujesz?

Najbardziej dumna jestem ze swoich synów, Brandona i Dylana. Dla mnie są cudem! Są dżentelmenami, są romantyczni – pamiętam, jak jako nastolatki robili bransoletki Pandory dla swoich dziewczyn – są ambitni i mądrzy. Dziś choćby wspólnie pracujemy, co daje mi ogromną satysfakcję, bo cały czas mogę być blisko nich. Oczywiście miałam w życiu słabsze momenty. Niektóre rzeczy teraz zrobiłabym inaczej. Ale żeby się o tym dowiedzieć, musiałam przeżyć to wszystko, co przeżyłam. Dopiero doświadczenie daje adekwatną perspektywę. Dziś jestem w miejscu, w którym nigdy nie myślałam, iż będę. A patrząc wstecz, no cóż, zdarzały się wpadki, ale to część mojego uroku! (śmiech) Warto siebie akceptować i umieć sobie wybaczać. Innym zresztą także.

Czy to dlatego przestałaś nosić makijaż?

Uświadomiłam sobie, iż mogę się bez niego obyć. Siedziałam w ogrodzie, w planach miałam paryski tydzień mody i kiedy uzmysłowiłam sobie, iż będę tracić godziny na ułożenie włosów i makijaż, pomyślałam: „Nieee, nikt nie zauważy, iż nie mam make-upu. Przecież na głowie będę miała ogromny kapelusz”. Wszyscy, choćby moi chłopcy, mówili wtedy: „Ale musisz”, a ja na to: „Wcale nie! Jestem OK!”. Ta decyzja okazała się przełomowa. Zdałam sobie sprawę, iż nie chcę już grać w tę grę – ścigać się sama ze sobą, by wpisywać się w kanony piękna. Chcę akceptować siebie taką, jaką jestem

Idź do oryginalnego materiału