**Dziennik, 15 maja 2023**
Zostawił mnie z trójką dzieci i starymi rodzicami, by uciec z kochanką do Włoch.
Nie potrafiłam go zatrzymać.
Wszystko zaczęło się w moje urodziny.
Mieszkałam wtedy w małej wsi pod Krakowem, ledwie wiązałam koniec z końcem, a w witrynach sklepów miasta aż roiło się od pięknych rzeczy oczy mi się świeciły, jak dziecko na jarmarku.
Najbardziej spodobały mi się jedne sandały.
Stałam jak zahipnotyzowana, wyobrażając sobie, jak chodzę w nich po Rynku Głównym, a ludzie oglądają się za mną
Wtem ktoś delikatnie trącił mnie łokciem.
Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego mężczyznę.
Ładne, co? skinął głową w stronę sandałów.
Tak wyszeptałam, wciąż gapiąc się na buty.
Wypijmy kawę. jeżeli ci je kupię, pójdziesz ze mną na randkę?
Wiedziałam, iż pewnie wydaję mu się naiwna, ale w tamtej chwili zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Dobrze zgodziłam się.
Chciałam tego prezentu. Chciałam choć raz poczuć się wyjątkowa.
Usiedliśmy w kawiarni, zamówił mi szarlotkę, a ja zaczęłam opowiadać moją historię.
Powiedziałam, iż moi rodzice nie żyją.
Częściowo to była prawda.
Ojca naprawdę pochowałam, ale matkę
Matkę pochowałam w swojej głowie, gdyż porzuciła mnie, gdy byłam niemowlęciem.
Opowiedziałam to tak, by wzbudzić w nim litość.
I zadziałało.
Tak się zaczęło.
Coraz częściej przyjeżdżałam do miasta, by się z nim spotykać.
Nazywał się Krzysztof. Przygarnął mnie, otoczył troską.
Najpierw były sandały, potem sukienki, biżuteria, drogie perfumy.
Ale nie, nie zostałam jego kochanką dla prezentów.
Kochałam go.
Wierzyłam, iż on też mnie kocha.
Byłam naiwna.
Popełniłam błąd zaszłam w ciążę.
A wtedy spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tych słów:
Zamieszkasz ze mną. Wychowamy to dziecko razem.
Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.
Wzięliśmy ślub.
Myślałam, iż los wreszcie się do mnie uśmiechnął.
Aż pewnego dnia zapukano do drzwi.
Otworzyłam mało nie zemdlałam.
Na progu stała moja matka.
Z workiem kapusty kiszonej, jakbyśmy widziały się wczoraj.
Sąsiad zdradził jej, gdzie teraz mieszkam.
Chciała się pogodzić.
A Krzysztof dowiedział się prawdy.
Odkrył, iż okłamałam go.
I w jednej chwili jego miłość zniknęła.
Wrzasnął, nazwał mnie wiejską oszustką, zapytał, czy mój ojciec też wyskoczy z grobu, skoro tak łatwo wymazuję ludzi z życia.
I wyrzucił nas mnie, matkę i jej kapustę.
Wróciłam do dziadków.
Odesłałam matkę.
Zostałam sama z dzieckiem.
Ale Krzysztof wrócił.
Wracajmy razem powiedział. Mamy syna.
I znów mu uwierzyłam.
Naiwnie myślałam, iż miłość pokona wszystko.
Nie zabrał mnie jednak z powrotem do swojego mieszkania.
Zamieszkaliśmy w starym domu jego rodziców schorowanych staruszków, którzy potrzebowali opieki.
Zgodziłam się.
Robiłam wszystko dla niego, dla nich, dla naszego syna.
A potem znów zaszłam w ciążę.
Pewnego dnia pokłóciliśmy się, a on w gniewie rzucił:
Nie zapomnij, iż jesteś tu tylko gościem!
Te słowa zabolały jak nóż w serce.
A jednak zostałam.
Wierzyłam, iż miłość przetrwa próby.
Gdy urodziło się drugie dziecko, oznajmił, iż mamy kłopoty z pieniędzmi, iż jego interes padł.
Teraz byliśmy równi: ja nie miałam nic, on też nic.
Potem przyszedł trzeci malec.
Myślałam, iż teraz już nic nas nie rozdzieli.
On jednak pracował coraz więcej. Wychodził wcześnie, wracał późno.
Sądziłam, iż walczy dla rodziny.
Nie widziałam, jak wszystko się rozpada.
**Włochy bilet w jedną stronę. Ale nie dla mnie.**
Pewnego dnia oznajmił:
Nie mogę tak dalej. Tu nie ma przyszłości. Wyjeżdżam za granicę.
Uwierzyłam mu.
Wyglądał na wyczerpanego, przybitego.
Zgodziłam się niech jedzie, niech spróbuje zaczynać od nowa.
Ale potem przypadkiem odkryłam prawdę.
Na lotnisku były dwa bilety do Rzymu.
Jeden na jego nazwisko.
Drugi na nazwisko kobiety, z którą romansował od lat.
Zrozumiałam.
Ale nie potrafiłam go zatrzymać.
Odleciał.
A ja zostałam.
Z trójką dzieci.
Z jego rodzicami, którzy stali się już moją rodziną.
W pustym domu i z duszą pełną bólu.
Nie wiem, jak teraz żyć.
Mam tylko nadzieję, iż kiedyś przestanie tak bardzo bolać.
**Dziś zrozumiałem, iż czasem miłość to tylko iluzja, a ludzie odchodzą, choć przysięgali, iż zostaną.**













