Oświadczyny pełne zemsty: Miłość, zdrada i skomplikowane uczucia

twojacena.pl 14 godzin temu

Olek ożenił się z Nadzieją specjalnie – żeby zranić Marię. Chciał udowodnić, iż nie cierpi po jej zdradzie. Z Marią byli razem prawie dwa lata. Kochał ją szaleńczo, gotów był przenosić góry i dostosować całe życie do jej marzeń. Myślał, iż idą w stronę małżeństwa. Ale jej ciągłe unikanie tematu go irytowało.

— Po co się teraz żenić? Nie skończyłam jeszcze studiów, a w twojej firmie nie ma choćby złamanego grosza. Nie masz porządnego samochodu ani własnego domu. I szczerze mówiąc, nie chcę mieszkać z twoją siostrą w jednej kuchni. Gdybyś nie sprzedał tamtego domu, żyłoby nam się bez problemów – takie słowa często słyszał od Marii.

Olekowi było przykro, ale przyznawał, iż w jej słowach była prawda. On i jego siostra Ola mieszkali w mieszkaniu rodziców, biznes ledwo się rozkręcał, a on sam był jeszcze studentem ostatniego roku. Musiał przejąć stery, nie czekając na dyplom. Dom sprzedali wspólnie z Olą – trzeba było uratować firmę rodziców.

W ciągu pół roku narosło sporo długów, a oboje jeszcze studiowali. Sprzedaż pozwoliła spłacić zobowiązania, uzupełnić asortyment sklepu i choćby odłożyć trochę pieniędzy na czarną godzinę.

Maria jednak uważała, iż trzeba żyć chwilą, a nie czekać na wyimaginowane jutro. Od niej, która miała wszystko zapewnione przez rodziców, brzmiało to łatwo. Ale Olek od razu stał się dorosły: obowiązki wobec siostry, biznes, codzienność. Wierzył, iż wszystko się ułoży – będzie dom, auto i ogród.
Nic nie zapowiadało nieszczęścia.

Umówili się do kina, a Maria poprosiła, żeby po nią nie przychodził – dotrze sama. Olek czekał na przystanku, gdy nagle zrobiła się przed nim… drogim samochodem. Wysiadła, podała mu książkę i powiedziała:
— Przepraszam, nie możemy być już razem. Wychodzę za mąż – i odwróciła się w stronę auta.
Olek zdrętwiał. Co mogło się zmienić w tych kilku dniach, gdy był nieobecny? Gdy wrócił do domu, Ola od razu zrozumiała po jego twarzy:
— Już wiesz?
Kiwnął tylko głową.
— Wychodzi za bogacza. Chciała, żebym była świadkiem – odmówiłam. Zdrajczyni! Za twoimi plecami spotykała się z nim…
Olek przytulił siostrę, głaszcząc ją po włosach:
— Spokojnie. Niech będzie szczęśliwa. A my – jeszcze bardziej.
Potem zamknął się w pokoju na cały dzień. Ola próbowała go namówić, żeby wyszedł:
— No chociaż coś zjedz. Usmażyłam naleśniki…

Pod wieczór wyszedł z ogniem w oczach:
— Trzeba się przygotować.
— Do czego? Coś ci strzeliło do głowy?
— Ożenię się z pierwszą, która się zgodzi – odpowiedział lodowato.
— Nie możesz! To nie tylko twoje życie – próbowała go powstrzymać, ale na próżno.
— jeżeli nie pójdziesz ze mną, pójdę sam – zakończył temat.

W parku było pełno ludzi. Jedna dziewczyna pokazała mu palcem na skroń, druga uciekła przestraszona. Ale trzecia, patrząc mu w oczy, powiedziała „tak”…

— Jak masz na imię, piękna?

— Nadzieja.

— Czas świętować zaręczyny! – i pociągnął Nadię i Olę do kawiarni.

Przy stole zapanowała niezręczna cisza. Ola nie wiedziała, co powiedzieć. W głowie Olka kłębiły się jednak myśli o zemście. Już zdecydował: zrobi wszystko, żeby ich ślub też odbył się dwudziestego piątego.

— Zakładam, iż jest jakiś istotny powód, dla którego oświadczyłeś się nieznajomej – przerwała ciszę Nadia. – jeżeli to był impuls, nie będę miała pretensji i pójdę sobie.

— Nie. Dałaś słowo. Jutro składamy papiery i jedziemy poznać twoich rodziców.

Olek mrugnął do niej:

— Po pierwsze, mówmy sobie na „ty”.

Przez cały miesiąc przed ślubem widywali się codziennie, rozmawiali, poznawali się.

— Może w końcu mi powiesz, dlaczego tak wyszło? – spytała kiedyś Nadia.

— Każdy ma swoje szkielety w szafie – wymigał się od odpowiedzi.

— Ważne, żeby nie przeszkadzały żyć.

— A ty dlaczego się zgodziłaś?

— Wyobraziłam sobie, iż jestem księżniczką, którą król-tata wydaje za pierwszego lepszego. W bajkach zawsze kończy się dobrze: „I żyli długo i szczęśliwie”. Chciałam to sprawdzić na własnej skórze.

Ale w rzeczywistości nie było tak prosto. Wielka miłość zostawiła po sobie złamane serce i stratę, choć niewielką, oszczędności. Ale nauczyła ją rozumieć ludzi. Wielbicieli, którzy lgnęli jak muchy do miodu, Nadia odstraszała pierwszym spojrzeniem.

Nie szukała idealnego faceta, ale dobrze wiedziała, iż potrzebuje mądrego, niezależnego i potrafiącego działać. W Olku zobaczyła determinację i poważne podejście do pracy. Gdyby nie był z siostrą, tylko z kolegami, Nadia choćby by na niego nie spojrzała i poszła dalej.

— Więc kim jesteś, księżniczko? – zamyślony patrzył na dziewczynę. – Smutną Wasylisą, piękną Marysią, a może królewną żabką?

— Pocałunkiem się przekonasz – uśmiechnęła się.

Ale nie było między nimi ani pocałunków, ani niczego więcej.

Olek osobiście zajął się przygotowaniami do ślubu. Nadii zostało tylko wybierać spośród tego, co jej proponował. choćby suknię i welon kupił sam.

— Będziesz najpiękniejsza – powtarzał.

W urzędzie stanu cywilnego, czekając na ceremonię, niespodziewanie spotkali Marię i jej narzeczonego. Olek wymusił uśmiech:

— Pozwól, iż cię pogratuluję – pocałował byłą w policzek. – Żebyś była szczęśliwa z… portfelem na nogach.

— Nie rób cyrku – odparła zdenerwowana.

Bacznie oceniła wybrankę Olka. Elegancka, piękna, nie tylko urodziwa, ale zachwycająca. Zachowywała się z godnością, jak królowa. Maria przegrywała pod każdym względem. Zazdrość rozdzierała jej duszę. Nie czuła szczęścia. Myśl, iż popełniła błąd i nie dostała tego, na co liczyła, nie dawała jej spokoju.

Olek zwrócił się do Nadii:

— Wszystko w porządku – powiedział spiętym głosem.

— Jeszcze nie jest za późno, żeby się zatrzymać – szepnęła.

— Nie. Gramy do końca.

I dopiero w sali USC, patrząc w smutne oczy swojej już żI wtedy, patrząc głęboko w jej oczy, Olek zrozumiał, iż prawdziwe szczęście nigdy nie było zemstą, ale tym cichym porankiem, gdy budził się obok Nadi, czując, iż jest dokładnie tam, gdzie powinien być.

Idź do oryginalnego materiału