“Dobrze się zastanów, Bożena, masz już cztery mieszkania, po co ci jeszcze jedno? A gdzie my z mamą mamy iść, na ulicę?” – krzyczałem do siostry, gdy dowiedziałem się, iż chce przejąć nasze rodzinne mieszkanie. Ta historia opowiada, jak chciwość mojej siostry niemal pozbawiła nas i mamę dachu nad głową oraz jak walczyłem o nasze prawo do domu.
**Rodzinne mieszkanie i jego historia**
Nasza rodzina zawsze mieszkała w dużym, trzypokojowym mieszkaniu w centrum Warszawy. To mieszkanie moi rodzice dostali jeszcze w czasach PRL-u i stało się prawdziwym rodzinnym gniazdem. Tu dorastaliśmy z Bożeną, tu mama wychowywała nas samotnie po śmierci ojca. Mieszkanie jest stare, ale przestronne, z wysokimi sufitami i dużymi oknami. Mieszkamy w nim z mamą do dziś, choć od dawna potrzebuje remontu.
Moja starsza siostra, Bożena, wyprowadziła się lata temu. Wyszła dobrze za mąż – jej mąż jest biznesmenem i przez lata uzbierali spory majątek. Bożena ma już cztery mieszkania: dwa wynajmuje, jedno kupiła synowi, a w czwartym mieszka z mężem. Nigdy nie zazdrościłem jej dostatku, wręcz cieszyłem się, iż jej się dobrze wiedzie. Ale niedawno oświadczyła, iż chce przejąć nasze rodzinne mieszkanie.
**”To moja część spadku”**
Wszystko zaczęło się, gdy Bożena odwiedziła mnie i mamę. Po chwili rozmowy weszła na temat mieszkania. “Mamo, już ci ciężko tu mieszkać, schody wysokie, winda stara. Sprzedajmy to mieszkanie, a ja wam z Jackiem znajdę coś skromniejszego” – powiedziała. Zaskoczyłem się: “Jak to sprzedamy? A gdzie my z mamą będziemy mieszkać?” Wtedy Bożena stwierdziła, iż to “jej część spadku” i ma prawo do swojej części. Mieszkanie należy do nas trojga – do mamy, do mnie i do niej – i ona chce swoją część.
Byłem w szoku. Po pierwsze, mama jeszcze żyje, jaki spadek? Po drugie, Bożena doskonale wie, iż nie mamy innego miejsca do życia, a jej “skromniejsze” brzmi jak pokój w akademiku. Powiedziałem: “Bożena, masz już cztery mieszkania, po co ci jeszcze jedno? A my z mamą mamy iść pod most?” Zaczęła mówić o inwestycjach, iż “to opłacalna lokata”. Ale wiedziałem, iż nie chodzi tylko o pieniądze – po prostu chciała zagarnąć wszystko dla siebie.
**Rozmowa z mamą i konflikt**
Mama, słysząc naszą kłótnię, była załamana. Zawsze starała się być sprawiedliwa wobec nas obojga, ale tym razem nie wytrzymała: “Bożena, czy ty nie masz wstydu? To mieszkanie to nasz dom, ja tu całe życie spędziłam.” Ale Bożena nie ustępowała: “Nie chcę się kłócić, ale to moje prawo. jeżeli nie sprzedamy, pozwę was o podział.”
Nie mogłem uwierzyć, iż moja siostra posunęła się tak daleko. Nigdy nie byliśmy szczególnie blisko, ale nie sądziłem, iż jest aż tak bezwzględna. Próbowałem ją przekonać, przypominałem, iż mnie – nauczycielowi – i mamie – emerytce – nie stać na inne mieszkanie. ale Bożena tylko machnęła ręką: “Jakoś sobie poradzicie.”
**Co dalej?**
Jestem zrozpaczony. Nie chcę procesować się z siostrą – to drogie, długotrwałe, a mama nie zniesie takiego stresu. Ale oddawać mieszkania, w którym żyjemy, też nie zamierzam. Zaproponowałem Bożenie wykup jej części, ale zażądała sumy, której nie uzbieram choćby w dziesięć lat. Mama płacze, mówi, iż woli umrzeć, niż opuścić rodzinny dom.
Nie wiem, jak znaleźć rozwiązanie. Może porozmawiać z Bożeną jeszcze raz, spróbować dotrzeć do jej sumienia? A może przygotowywać się do sądu? jeżeli przeżyliście podobną sytuację, napiszcie, jak sobie poradziliście. Jak bronić swojego domu i nie stracić rodziny? Podzielcie się radą – bardzo jej potrzebuję.
*Dzisiaj znów uświadomiłem sobie, iż pieniądze potrafią zniszczyć choćby najsilniejsze więzi. Trzeba walczyć o sprawiedliwość, ale czy warto tracić przy tym bliskich?*