Ojciec zauważył siniak pod okiem córki i zadzwonił – życie jej narzeczonego legło w gruzach.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Ojciec zobaczył siniak pod okiem córki i zadzwonił życie zięcia legło w gruzach.

Mariola stała w progu, witając rodziców swoim zwykłym przyjaznym uśmiechem. Tylko jedno czarne, lśniące oko zdradzało temat, o którym nie chciała mówić.

Mamo, wszystko w porządku, nie zwracaj na to uwagi powiedziała szybko, widząc uważne spojrzenie matki.

Elżbieta Stanisławowa westchnęła ciężko. Twoja sprawa, córko. Musisz żyć…
Jej ojciec choćby nie skinął głową zięciowi. Powoli podszedł do okna i patrzył w pustkę, jakby nie słyszał, jak córka mamrocze coś o szafie i ciemności.

Po prostu… potknęłam się wczoraj wieczorem. No dalej, mamo, wszystko ze mną i z Jackiem jest w porządku!

W porządku? Mariola doskonale pamiętała, co się stało. Jacek, zawsze wściekły, nie tylko na nią krzyczał. Kiedy ośmieliła się powiedzieć, iż ma dość, złapał ją tak mocno za kołnierz szlafroka, iż aż poczuła ból w klatce.

Co, dziwko, nie pamiętasz, komu zawdzięczasz, iż jeszcze żyjesz?! wrzeszczał, potrząsając nią. Zapomniałaś, jak cię odbierałem z knajp, gdy uciekałaś ode mnie do tego Darka? Zapomniałaś, kto cię kochał, głupia? Nosiłem cię na rękach!

A potem mocny cios. Jak od człowieka. W oczach pojawiły się gwiazdy, a potem ogarnął ją ból… A Jacek dalej wrzeszczał jakieś wulgarne słowa.

Tak, córko, rozumiem. Szafa… ciemność mruknęła matka, choć doskonale wiedziała, co się stało.

I czuła się winna. To ona zmusiła Mariolę, by wyszła za Jacka! To ona odsunęła Darka od córki, wierząc, iż to zły wpływ.

A twoja garderoba, córko, sądząc po wszystkim, ma pięści powiedziała Elżbieta Stanisławowa wyraźnie, rzucając okiem na zięcia.

Jan Michałowicz nie odwrócił się od okna. Wyszedł na balkon zapalić. W przeciwieństwie do żony nigdy nie wspierał Jacka. Wydawał się… obojętny. Egoista i płytki. Tak, pochodził z bogatej rodziny mieszkanie, samochód, znajomości. Ale w środku był zgnilizną.

I teraz ta zgnilizna wyszła na wierzch siniak pod okiem córki.

Oczywiście, Jan Michałowicz mógł złapać zięcia za klapy i przywalić mu porządnie. Ale to tylko skończyłoby się awanturą. choćby nie chciał. Ledwo się powstrzymał… Wyszedł na balkon.

Wiedział, iż rozwiąże to inaczej. I już wiedział jak.

Długo rozmawiał przez telefon na tym balkonie…

Tymczasem Mariola kupiła matce kawę i gadali o niczym. Pół godziny później rodzice wyszli.

Jacek, który spodziewał się wyrzutów i krzyków, w końcu się odprężył. Wrócił na kanapę, otworzył piwo i choćby się uśmiechnął. W jego głowie milczenie teściów oznaczało zgodę. Rodzina to rodzina, a siniaki to życie. Nikt ci nie podskoczy. Pewnie!

Widzisz, Maryś, mówiłem, iż się ułoży! powiedział przeciągle, zadowolony. Twoi rodzice są normalni, rozsądni. Nie jak ty… Wczoraj to ty mnie sprowokowałaś! Więc się zabawiłem, wypiłem i co z tego?

Wziął łyk piwa i sięgnął po chipsy.

Radość nie trwała długo.

Nie minęło choćby pół godziny, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie zadzwonił zapukał. Mocno i stanowczo. To pukanie sprawiło, iż Jacek odstawił butelkę i zastygł.

Podszedł do drzwi, zajrzał przez wizjer… i zbladł.

Darek stał w progu. Jego rywal. Były chłopak Marioli. Ten sam, który prawie ją poślubił, ale pozwolił jej odejść. Przystojny, wysoki, pewny siebie. W drogiej kurtce i z tym samym spojrzeniem, od którego kobiety drżały, a mężczyźni chcieli go uderzyć.

Czego chcesz? warknął Jacek, otwierając drzwi tylko na tyle, by pokazać irytację, ale nie wpuścić nikogo.

Odsuń się powiedział Darek spokojnie i po prostu przepchnął Jacka ramieniem.

Ten cofnął się jak szmaciana lalka.

Mariola zerwała się z kanapy, szeroko otwierając oczy.

Darek…

No to, no to, pakuj się powiedział krótko. jeżeli chcesz, idziemy do mnie. jeżeli chcesz, do twoich rodziców. Ale po co ci ten bankrut?

Kogo ty nazywasz bankrutem, debilu? wybuchnął Jacek, ale stał w kącie, jakby był do niego przyklejony.

Miał powody, by bać się Darka.

Zadzwoniłem do ciebie, Jacku. Do ciebie uśmiechnął się Darek spokojnie. Nie chciałem się wtrącać, nie chciałem mieszać ci w życiu. Ale kiedy ojciec Marioli normalny gość, swoją drogą zadzwonił i powiedział, iż ją bijesz… Wtedy po prostu przejąłem pałeczkę.

O czym… o czym ty mówisz?! zachrypiał Jacek.

No, nie wziąłem tego tak dosłownie, oczywiście zaśmiał się Darek. Tylko iż lokal, który wynajmujesz na swój klub, należy do mojego kumpla. Bardzo dobrego kumpla. W każdym razie dostaniesz wypowiedzenie umowy. Rozumiesz? Już leży w twoim biurze.

Jacek osunął się na siedzenie, jakby go powalono.

A poza tym, policzyliśmy zaległy czynsz za pół roku. Pamiętasz, mówili ci: czynsz może wzrosnąć, gdy klub zacznie zarabiać? No to wzrósł pół roku temu. A wypowiedzenie długo leżało na two

Idź do oryginalnego materiału