Od dawna jesteśmy z bratem dorosłymi ludźmi, ale nasz ojciec wciąż pozostaje sercem rodziny.
Mój brat i ja mamy własne rodziny, ale nasz siedemdziesięcioletni tata zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach. Mieszka sam w niewielkim domu na obrzeżach miasta. Mamy już nie ma, więc razem z Wojtkiem staramy się, żeby ojciec nie czuł się samotny i zawsze miał przy sobie troskę i uwagę. Nazywam się Marek Kowalski, a mój brat to Wojtek. Choć obaj jesteśmy zapracowani, regularnie go odwiedzamy, choć codzienność często zabiera nam czas i energię.
Do taty jeżdżę co niedzielę. Przygotowuję mu jedzenie na kilka dni: rosół, kotlety schabowe, duszone warzywa, kaszę. Zawsze żartuje, iż gotuję lepiej niż w restauracji, choć wiem, iż to jego sposób, by mi sprawić przyjemność. Gdy jedzenie się gotuje, sprzątam w domu i sprawdzam, czy wszystko gra. Tata nazywa się Jan Nowak. Uwielbia wspominać młodość, opowiada te same historie, które słyszałem już dziesiątki razy. Ale nigdy mu nie przerywam—w tych opowieściach jest jego życie, a ja kocham widzieć, jak oczy mu błyszczą, gdy wraca pamięcią do przeszłości.
Wojtek odwiedza tatę w środy. Mieszka trochę dalej, ale zawsze znajdzie czas. Brat zajmuje się sprawami domowymi: naprawia kran, kosi trawę, zimą odśnieża podwórko. Tata próbuje pomagać, ale przekonujemy go, żeby odpoczął. „Nie dajecie mi się nudzić”,—śmieje się. Często Wojtek przywozi swoją ośmioletnią córkę, Zosię. Ona uwielbia dziadka, a on ją rozpieszcza: opowiada bajki, uczy grać w warcaby. Te chwile to dla niego prawdziwa radość.
Tata, mimo wieku, jest pełen energii. Ma ogródek, w którym uprawia pomidory, ogórki i koperek. Mówi, iż praca na świeżym powietrzu trzyma go w formie. Lubi czytać gazety i oglądać stare filmy. Czasem namawiamy go, żeby pojechał z nami na wycieczkę lub w odwiedziny, ale zwykle odmawia: „W domu najlepiej”. Widać jednak, iż nasze wizyty są dla niego ważne. Nigdy tego nie powie głośno, ale jego uśmiech mówi wszystko.
Z Wojtkiem jesteśmy zupełnie różni, ale w jednym się zgadzamy—cenimy ojca ponad wszystko. To dla nas nie tylko rodzic, ale wzór. Pamiętam, jak uczył nas pracowitości, uczciwości i szacunku do innych. choćby teraz, gdy sami jesteśmy ojcami, pozostaje naszym autorytetem. Po śmierci mamy stał się cichszy, ale staramy się wypełnić tę pustkę miłością. Czasem myślę, jak byłaby dumna, widząc, jak się o niego troszczymy.
Moja żona, Kasia, też go kocha. Często przynosi mu domowe ciasta lub przetwory. Tata zawsze dziękuje i żartuje, iż go „rozpieszczamy”. Mamy z Kasią dwójkę dzieci, które uwielbiają dziadka. Dwunastoletni Tomek pomaga mu w ogródku, a dziewięcioletnia Ania z zachwytem słucha jego opowieści. Te spotkania cementują naszą rodzinę.
Czasem zastanawiam się, jak gwałtownie płyną lata. Tata nie jest już tak energiczny jak dawniej, ale duch ma wciąż młody. Z Wojtkiem postanowiliśmy, iż nigdy go nie zostawimy samego. Gdy zajdzie potrzeba, zabierzemy go do siebie lub znajdziemy pomoc. Ale póki chce mieszkać sam—szanujemy jego wybór. Najważniejsze, by wiedział, iż zawsze jesteśmy blisko.
Niedzielne i środowe wizyty stały się naszą tradycją. To nie tylko troska o jedzenie czy porządek—to sposób, by pokazać tacie, jak wiele dla nas znaczy. I gdy widzę jego uśmiech, gdy przytula Zosię lub dziękuje za kolację, wiem, iż takie chwile są bezcenne. Życie nauczyło mnie doceniać rodzinę, a ja jestem wdzięczny losowi, iż mamy tatę, który wciąż nas łączy.