Goście odeszli, ale uraza została
— Mamo, jak możesz tak mówić?! — Kinga cisnęła brudny talerz do zlewu z taką siłą, iż brzęknął o krawędź. — Że jestem niewdzięczna? Za co mam ci dziękować, chciałabym wiedzieć?
— Za to, iż całe życie się dla ciebie poświęcałam! Że znosiłam twojego ojca dla dobra dzieci! Że sobie w niczym nie odmawiałam, tylko żebyście się uczyli i wyglądali przyzwoicie! — Helena Stanisławowa stała na środku kuchni, czerwona ze złości, mocno ściskając w rękach kuchenną ścierkę.
— Mamo, przestań! Goście dopiero co wyszli, a ty już na mnie napadła! Co ja takiego zrobiłam? Źle przyjęłam twoje koleżanki? Nie nakryłam stołu? Nie upiekłam ciasta?
— Nie zrobiłaś! Właśnie iż nie zrobiłaś! — Helena Stanisławowa się odwróciła i zaczęła furkotać przy myciu kubków. — Siedziałaś jak obca, kiedy Wanda opowiadała o swoich wnukach. Nie odezwałaś się, kiedy Danuta pytała, jak się ma Tomek. choćby „dziękuję” nie powiedziałaś, gdy cię chwaliły!
Kinga przetarła skronie. Głowa pękała po trzech godzinach przy stole w towarzystwie matecznych przyjaciółek. Te wieczne pytania, porównania, rady, jak żyć „poprawnie”. Wieczne niezadowolenie ze wszystkiego i wszystkich.
— Mamo, mam trzydzieści pięć lat. Jestem dorosłą kobietą. I nie muszę się uśmiechać i kiwać co minutę.
— Dorosła! — prychnęła matka. — Dorosła kobieta żyje osobno od matki, nawiasem mówiąc. A nie siedzi na karku w czterdziestce.
— Mam trzydzieści pięć, nie czterdzieści! I nie siedzę na karku! Płacę rachunki, kupuję jedzenie, sprzątam, gotuję!
— Gotujesz! — Helena Stanisławowa odwróciła się, a w jej oczach iskrzyła się złość. — Co ty gotujesz? Makaron z parówkami? A kto dziś ugotował rosół? Kto usmażył kotlety? Kto sprzątał cały dzień przed przyjściem gości?
Kinga usiadła na krześle. Opuściły ją siły. Te wieczne pretensje, wyrzuty, próby udowodnienia swojej racji wyczerpywały ją bardziej niż cały dzień pracy.
— Dobrze, mamo. Jestem złą córką. Co jeszcze chciałaś usłyszeć?
— Chciałam usłyszeć „dziękuję”! — Helena Stanisławowa uderzyła dłonią w stół. — Zwykłe „dziękuję, mamo, iż przyjęłaś mnie w swoim domu, iż nie wyrzuciłaś, kiedy mąż odszedł”. „Dziękuję, iż pomagasz z Tomkiem, woziKinga spojrzała na matkę przez łzy i cicho wyszeptała: „Dziękuję”, po czym przytuliła ją mocno, bo w końcu zrozumiała, iż za szorstkimi słowami zawsze kryje się miłość.