Kiedy Paweł zdecydował się odejść od rodziny, mówiło o tym całe miasteczko. Jedni go potępiali, inni – ci, którzy znali całą prawdę – rozumieli, dlaczego tak postąpił. Dla samego Pawła ta decyzja również była bardzo trudna. Nie planował, iż tak się wszystko potoczy.
Był znanym lekarzem, szanowanym ordynatorem oddziału w szpitalu wojewódzkim. Często zostawał po godzinach, bo tylko jemu powierzano najtrudniejsze przypadki. Wiedział, iż jego żonie ciężko samej z dwoma synami, ale uważał, iż jego powołanie to służba ludziom.
Paweł dobrze zarabiał i zawsze starał się, by jego żonie niczego nie brakowało. Larysa, odkąd wyszła za mąż, nie przepracowała ani jednego dnia – zajmowała się domem i dziećmi. Ale gospodyni z niej była marna – w ich dużym domu, który Paweł wybudował własnym kosztem, wiecznie panował bałagan. Gotować też nie potrafiła – albo nie chciała. Paweł dawno się z tym pogodził, jadł w pracy albo na mieście.
Wychowaniem dzieci żona również się nie interesowała – chłopcy ledwo ukończyli szkołę, o studiach medycznych, o których marzył ojciec, nie było mowy. Nie chciało im się pracować – liczyli na to, iż ojciec zawsze wszystko załatwi.
Paweł z coraz większym smutkiem patrzył na własną rodzinę. Czuł się jak bankomat. Żadnej wdzięczności, żadnego wsparcia. A Larysa przez cały czas siedziała w domu, mimo iż synowie dorośli.
Z czasem Paweł coraz dłużej zostawał w pracy, byle tylko nie wracać do domu. I wtedy pojawiła się ona – Lilia. Młoda lekarka, oddana pracy, z którą często zostawali po godzinach. Rozmawiali coraz więcej, coraz częściej – a Paweł czuł, jakby znał ją całe życie.
Lilia była o 12 lat młodsza, po rozwodzie, bez dzieci. On też przypadł jej do gustu, ale wiedziała, iż ma żonę – więc tłumiła swoje uczucia. Spotykali się coraz częściej, choć bali się przyznać, co naprawdę czują.
Po swoim 45. urodzinach Paweł powiedział Larysie, iż odchodzi. Zostawił jej dom i synów. Sam przeprowadził się do Lilii i powiedział jej: „Jestem wolny. I kocham cię jak nikogo wcześniej”.
Nie zważał na plotki – ludzie zawsze będą gadać. A życie ma się jedno – i on miał prawo być szczęśliwy.
Niedługo potem Paweł i Lilia doczekali się synka – Stefana.
Minęły lata. Na swoje 80. urodziny Paweł zaprosił wielu gości. Obok niego stała Lilia – kobieta, która dała mu miłość i ciepło domowego ogniska. Były kwiaty, prezenty i przemowy, ale największym szczęściem dla Pawła było to, iż jego syn Stefan poszedł w jego ślady – został lekarzem i właśnie objął stanowisko ordynatora w tym samym oddziale, gdzie przez lata pracował jego ojciec.
Paweł spojrzał na swoją żonę, po jego twarzy spłynęła łza.
– Dziękuję ci, Lilio – powiedział wzruszony jubilat. – Za wspaniałego syna, za miłość, za to, iż dzięki tobie poczułem smak życia.
Nigdy nie żałował swojej decyzji. Bo choć życie nie jest łatwe, każdy zasługuje na szczęście. choćby wtedy, gdy trzeba za nie zapłacić wysoką cenę.