Odszedł do kochanki. Po 12 latach wrócił i powiedział kilka słów…

polregion.pl 1 dzień temu

Odszedł do kochanki. A po dwunastu latach wrócił i wypowiedział tylko kilka słów…

Wyszłam za Sławka zaraz po studiach. Wydawało się, iż nic nas nie złamie: młodość, nadzieje, wspólne plany i miłość, która wtedy wydawała się wieczna. Urodziłam mu dwóch synów — Adama i Marka. Teraz są dorośli, każdy ma swoją rodzinę, dzieci, troski. A gdy byli mali, żyłam dla nich. Dla rodziny, w której wszystko trzeszczało w szwach — ale uparcie udawałam, iż tego nie widzę.

Sławek zaczął się zmieniać już wtedy. Najpierw niewinne flirty, długie spojrzenia w stronę młodych ekspedientek i przypadkowych przechodniów. Potem telefon, który zaczął zabierać do łazienki i wyłączać na noc. Wszystko rozumiałam, ale milczałam. Mówiłam sobie, iż dla dzieci trzeba wytrzymać. Że każdy mężczyzna może się potknąć. Że to minie.

Ale nie minęło.

Gdy synowie dorosli i rozlecieli się po świecie, dom opustoszał. I stało się jasne: między mną a Sławkiem nie zostało nic, tylko wspomnienia. Nie mogłam już wmawiać sobie, iż to wszystko dla rodziny. I gdy w jego życiu pojawiła się nowa kobieta — młodsza, barwniejsza, wolniejsza — po prostu spakował rzeczy i wyszedł. Bez histerii, bez tłumaczeń. Drzwi zatrzasnęły się. I nastała cisza.

Nie zatrzymywałam go. Siedziałam w kuchni i długo patrzyłam na wystygłą herbatę. Życie podzieliło się na „przed” i „po”. W „przed” było dwadzieścia osiem lat małżeństwa, wyjazdy nad morze, noce w pokoju chorego dziecka, remont kuchni i kłótnie o pilot. W „po” — pustka.

Przyzwyczaiłam się. Uczyłam się być sama. Żyłam spokojnie: bez urazy, bez awantur, bez strachu, iż w telefonie męża znajdę cudze usta. Czasem tęskniłam. Czasem wspominałam, jak pił poranną kawę i irytował się, iż kupuję „nie tę” śmietanę. Ale coraz częściej czułam ulgę. Teraźniejszość — choć samotna — stała się lżejsza niż przeszłość, w której zawsze byłam „nie dość”.

Sławek zniknął z mojego życia zupełnie. Nie dzwonił, nie pisał. Pojawiał się tylko w rozmowach z synami. Odwiedzali go, ale ze mną prawie o tym nie rozmawiali. Żyliśmy jak dwie równoległe linie — w tym samym mieście, a nigdy się nie spotkaliśmy. Dwanaście lat.

A potem przyszedł.

Był zwykły wieczór. Zaczynałam przygotowywać kolację. Nagle — dzwonek do drzwi. Otworzyłam… i ledwo poznałam człowieka przed sobą. Sławka jakby podmienili: zgarbione ramiona, przygaszone spojrzenie, obca niepewność w postawie. Postarzał się. Posiwiał. Schudł. I stał w progu, milcząc, jakby sam nie wiedział, po co przyszedł.

— Mogę wejść? — w końcu powiedział. Głos miał ten sam. Ale brzmiał w nim tyle bólu, iż zadrżały mi palce na klamce.

Wpuściłam go. Milczeliśmy. Rozmowa nie kleiła się. Słów było za dużo — i żadne nie pasowało. Nalałam herbatę. Kręcił filiżanką w dłoniach. Potem nagle westchnął:

— Nie mam już domu. Tamta kobieta… Nie zeszliśmy się. Wyszedłem. Teraz żyję, jak popadnie. Zdrowie szwankuje. Wszystko jakoś poszło nie tak…

Słuchałam. I nie wiedziałam, jak zareagować.

— Przepraszam — dodał cicho. — Wtedy popełniłem błąd. Byłaś jedyną. Zrozumiałem to za późno. Może powinniśmy spróbować jeszcze raz? Choćby podjąć próbę…

W piersi ścisnęło. Przede mną siedział człowiek, z którym spędziłam pół życia. Ojciec moich synów. Pierwszy i, w gruncie rzeczy, jedyny mężczyzna w moim życiu. Kiedyś marzyliśmy o domku nad Bałtykiem, kłóciliśmy się, kto wybierze tapetę do salonu, przetrwaliśmy kredyt i maturę Adama.

Ale milczał dwanaście lat. Nie życzył mi urodzin. Nie pytał, jak się czuję. A teraz wrócił — bo nie miał już gdzie pójść. Bo był sam.

Nie odpowiedziałam od razu. Tylko cicho powiedziałam:

— Muszę pomyśleć.

Minęło kilka dni. Nie przyszedł, nie zadzwonił. A ja — myślę. Ważę. Przerzucam wspomnienia. Słucham serca. Jest zbolałe, ale bije. I milczy.

Nie wiem, czy mu wybaczę. Nie wiem, czy warto — to wszystko zaczynać od nowa. Ale wiem jedno: miłość nie zawsze jest lekarstwem. Czasem — to blizna. I zanim otworzy się stare drzwi, trzeba być pewnym, iż za nimi nie czeka ten sam ból, od którego się kiedyś uciekło.

Idź do oryginalnego materiału