Tamten wieczór podzielił życie Kingi na „przed” i „po”.
— Rozumiesz, Kinga, spotkałem inną. Ona i ja pasujemy do siebie idealnie. To romantyka! Zupełnie inaczej niż u nas — raz na ruski rok — oznajmił Krzysiek, ściągając z palca obrączkę.
Mówił to z szyderstwem, jakby to ona była winna. Kinga wysłuchała w milczeniu. Nie błagała, nie płakała, nie zatrzymywała go. Puściła.
— Nic nie będziemy dzielić. Mieszkanie jest moje, kupione przed ślubem, samochód też. Psa tym bardziej ci nie oddam. Choć wzięliśmy go w czasie małżeństwa, to moja odskocznia — powiedziała po chwili.
— Nie obchodzi mnie ten kundel! Zatrzymaj go. Ale mieszkanie i auto bym podzielił.
— Gdybyś płacił za nie — przerwała Kinga. — A tak — nie miej mi za złe.
Krzysiek próbował coś udowadniać, ale w końcu wyszedł. A ona została — z psem, Reksem, i z chcecią zemsty. Za wszystko.
Kinga ciężko przeżywała zdradę.
— Chyba już nigdy nikomu nie zaufałam — zwierzała się przyjaciółce.
— Nie wiem, jak mogłaś tak łatwo go wypuścić. Trzeba było go nauczyć rozumu.
— Jak?
— Zatrzymać go na siłę, a potem rzucić.
Kinga tylko wzruszyła ramionami.
— Zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno. Poczekaj, on jeszcze się pojawi.
— Dlaczego tak myślisz?
— Byliście razem siedem lat, a ta Kasia to tylko przelotna znajomość z siłowni. Do tego młodsza o piętnaście lat. niedługo Krzysiek zrozumie, jaką popełnił głupotę.
I tak się stało.
Nie minęły trzy miesiące, a Krzysiek znów się pojawił.
— Jesteś w domu? Mijam twoją ulicę, wpadnę na chwilę.
— Po co?
— Zostawiłem u ciebie mój ulubiony parasol. Na dworze jesień, potrzebuję go.
— No to sobie zabierz… — Kinga nie protestowała, pozwalała bywałemu mężowi przychodzić i przeszukiwać szafy w poszukiwaniu zapomnianych przedmiotów. Widziała, jak się męczy. Wydawało jej się, iż szuka jakiegokolwiek pretekstu, by być blisko niej.
Gdy wyniósł już wszystkie swoje rzeczy, znalazł nowy powód:
— Kinga, teraz przyjadę. Czekaj.
— Znów coś zapomniałeś? — zdziwiła się Kinga, zacierając ręce z radości, iż zachowuje się dokładnie tak, jak przewidziała przyjaciółka.
— Dawno nie widziałem Reksa. Stęskniłem się za nim. Jestem pewien, iż on też za mną tęskni.
— Reks? Za tobą? Oczywiście, iż nie! Myślisz, iż psy i kobiety czekają na tych, którzy je zdradzili?
— I tak przyjadę. Kasia zamknęła drzwi na klucz, którego nie mam, i pojechała na warsztaty fitness. Muszę gdzieś zanocować.
— No to jedź do hotelu.
— Ale… mogę chociaż zjeść kolację?
— No dobrze — uległa Kinga.
Krzysiek przyjechał.
— Twoja ziemniaczana zapiekanka z grzybami… Za nią sprzedałbym duszę! — zachwycał się, chwaląc kuchnię byłej żony. — U Kasi wszystko takie… bez smaku. Ciągle na diecie. Poprosiłem, żeby usmażyła ziemniaki, a ona się wściekła! Powiedziała, iż jestem gruby…
Kinga parsknęła śmiechem. Były mąż wyglądał żałośnie. W ciągu tych trzech miesięcy „wspaniałego” związku Krzysiek nie tylko schudł, ale wyglądał, jakby się skurczył. To „kurczenie” dodało mu z dziesięć lat.
— Jedz. Powinieneś wręcz przytyć — powiedziała Kinga, krojąc duży kawał mięsa dla Reksa. Krzysiek śledził wzrokiem ten kęs i pomyślał, iż pies Kingi je lepiej niż on u Kasi.
— Czas na ciebie — powiedziała Kinga, widząc, iż najadł się i usiadł przed telewizorem, jak za dawnych czasów.
— Daj mi trochę odpocząć! Dawno nie miałem tak miłego wieczoru.
— Mam coś lepszego do roboty niż zajmowanie się tobą.
— Serio?! — Krzysiek zmrużył oczy. Nie mieściło mu się w głowie, iż jego Kinga, „wierna kobieta”, mogłaby znaleźć kogoś innego.
— Mam randkę — oznajmiła Kinga, obserwując jego reakcję.
— Z kim?
— Nie twój interes. Zwolnij mieszkanie. I kanapę. Będzie nam potrzebna.
Twarz KrzyKinga spojrzała przez okno i uśmiechnęła się, widząc, jak Michał idzie ulicą z bukietem kwiatów, a w jej sercu znowu zagościła nadzieja.














